010. NIEZGODNOŚCI

399 23 0
                                    


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


                – Dzień dobry, Sam – przywitała się zaspanym głosem Adelina, gdy weszła do kuchni.

– Hej. – Siostra posłała jej uśmiech, przygotowując im śniadanie. – Chciałam cię obudzić, dlaczego wstałaś tak wcześnie?

– Nie wiem... Prawie całą noc nie spałam. Chyba mam za dużo na głowie. – Wzruszyła ramionami, starając się nie przywiązywać do tego wagi.

– Chcesz o tym porozmawiać? – Dziewczyna postawiła przed nią talerz z jajkami i przypalonym tostem, a ona na sam widok poczuła ucisk w żołądku.

– Niekoniecznie – przyznała i odsunęła od siebie jedzenie, zauważając współczujący uśmiech na twarzy Sam.

– Wszystko się ułoży z Dianą, nie martw się – pocieszyła ją. Adelina słuchała słów siostry, próbując w nie uwierzyć, a jednocześnie wstała od stołu i zaczęła zbierać swoje rzeczy.

– Mam nadzieję – mruknęła. – Wychodzę, do zobaczenia później.

Uśmiechnęła się ostatni raz, zanim założyła płaszcz i szalik.

– Och, prawie bym zapomniała. Gilbert przyszedł wcześniej i prosił, bym ci przekazała, że nie idzie dzisiaj do szkoły. Postaraj się nie zgubić po drodze – zadrwiła Samanta, po czym odwróciła się i poszła na górę.

Gilbert nie idzie dzisiaj do szkoły. Te słowa wciąż i wciąż krążyły w jej myślach. Gilbert nigdy nie opuściłby zajęć, uwielbiał w nich uczestniczyć... Chyba że chodziło o jego ojca.

Adelina wyszła z domu, jej buty natychmiast zetknęły się ze śniegiem. Jej wzrok powędrował w stronę małej chatki widocznej w oddali. Z komina wydobywał się dym, a większość świateł była zapalona. Serce ją bolało na myśl, że stan ojca Gilberta pogarszał się z dnia na dzień. Chciała zrobić coś, cokolwiek, żeby poczuł się lepiej.

Mając to na uwadze, jej stopy w roztargnieniu zaczęły się poruszać, zostawiając ślady na śniegu z każdym krokiem. Nie mogła pojąć, co właśnie robiła. Czy to był dobry pomysł? Oczywiście, że nie, ale nie mogła nic na to poradzić. Chciała sprawdzić, jak się ma. Chciała go zobaczyć.

Zatrzymała się przed drzwiami z uniesioną pięścią, ale zamarła, zanim zdążyła ich dotknąć. Potrząsnęła głową, cofając się o krok.

– To był okropny pomysł – wyszeptała, odwracając się i ruszając z powrotem do miejsca, z którego przyszła.

Nagle drzwi za nią się otworzyły, a Adelina popatrzyła w ich stronę zaskoczona. Pisnęła, kładąc dłoń na piersi.

– Och, przepraszam, kochanie, nie chciałam cię przestraszyć – odezwała się kobieta stojąca we framudze. – Nazywam się pani Kincannon, mogę w czymś pomóc? Chciałaś się z kimś zobaczyć?

OBIETNICE ━ GILBERT BLYTHEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz