013. DŁUGA CHWILA

420 21 8
                                    


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


                Adelina dokładnie pamiętała, kiedy ostatni raz była na cmentarzu, zwłaszcza że nie było to tak dawno temu. Niemniej jednak nigdy nie czuła się tak, jak czuła się w tamtym momencie.

Pogrzeb rodziców nie wywarł na niej zbyt dużego wrażenia. Nie było żadnych ciał po pochowania, ponieważ ogień, który odebrał im życie, spalił wszystko, co było w jego zasięgu, a poza tym nie miała z nimi najlepszych relacji. Nawet jeśli nigdy tego przed sobą nie przyznała, jedyną rzeczą, którą poczuła po śmierci rodziców, była czysta ulga. Stała tam ze sztucznie smutną miną, trzymając za ręce ludzi, których nigdy nie widziała, a którzy twierdzili, że Dymitr i Maria Donchaster byli cudownymi ludźmi i zbyt wcześnie opuścili ten świat.

Gdyby tylko znali prawdę...

Ale teraz było inaczej. Czuła się, jakby ktoś dźgnął ją nożem i choć nie widziała wypływającej krwi, to czuła ból. Bolało ją od wewnątrz.

Była tam cała klasa ze swoimi rodzicami, wszyscy ubrani na czarno, gdy podążali za powozem wiozącym trumnę, co kontrastowało z otaczającym ich białym krajobrazem. Gilbert był z przodu, stał obok pastora.

Chciała z nim porozmawiać, ale za każdym razem, gdy ruszała w jego stronę, ktoś ją wołał albo ją przed tym powstrzymywał. Wiedziała, że prawdopodobnie była ostatnią osobą, którą chciał widzieć, ponieważ od czasu prawie-pocałunku było między nimi niezręcznie, ale chciała być blisko niego.

Gilbert zawsze pokazywał światu, że jest silny. Nawet w chwilach, gdy mówiono o kiepskim stanie jego ojca, Adelina nigdy nie widziała, by płakał. Utożsamiała się z nim. Chciał być silny dla swojego taty, dlatego wziął utrzymanie domu na swoje ramiona i wszystkim się zajął.

A teraz, gdy jego ojca już nie było, była pewna, że Gilbert nie zburzy tych murów. Nie pozwalał nikomu zobaczyć, jak bardzo cierpiał. Mówił wszystkim, że wszystko u niego dobrze, choć nie była to prawda. A przynajmniej ona tak robiła.

Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie.

Sam wzięła Adelinę pod ramię, trzymając ją mocno. Stały prawie z przodu, a obok nich stała rodzina Cuthbert. Adelina wpatrywała się w Gilberta, nie śmiejąc odwrócić od niego wzroku w obawie, że nagle zniknie.

– W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce.

Adelina walczyła, aby przeczucie nie zadecydowało za nią i by nie podejść do Gilberta i po prostu stanąć obok niego oraz trzymać go za rękę podczas pogrzebu. Nie powinien przechodzić przez to sam, po prostu nie wydawało jej się to właściwe.

Westchnęła cicho, patrząc na swoje czarne buty i delikatnie potrząsając głową, gdy pojedyncza łza spłynęła po jej policzku.

– Iść. – Usłyszała szept Sam tuż przy jej uchu, przez co odwróciła się i spojrzała na nią szeroko otwartymi oczami. Samanta jedynie skinęła głową, wskazując na Gilberta.

OBIETNICE ━ GILBERT BLYTHEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz