036. PRZYJACIELE

156 13 0
                                    


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


                Adelina potrzebowała ciszy. Po okropnej chwili, jaką przeżyła tego dnia w szkole, pragnęła chwili spokoju, więc gdy tylko zajęcia się skończyły, zebrała swoje rzeczy i zniknęła za drzwiami, ignorując znajomych wołających jej imię. Nie miała siły użerać się z Anią i jej przeprosinami, nie miała siły użerać się z Ruby, która z pewnością była zła z powodu Gilberta, nie miała siły użerać się z kimkolwiek. Po prostu potrzebowała pobyć sama.

Znalazła się więc na ganku, opierając plecy o jeden z filarów, z zamkniętą książką na kolanach, którą planowała przeczytać. Samanta była w szpitalu i Adelina była za to niezwykle wdzięczna, ponieważ nie wiedziała, jak wytłumaczyłaby jej, dlaczego siedzi na werandzie z oczami czerwonymi od płaczu, który ustał dopiero parę minut wcześniej.

Nie miała podjęcia, dlatego to tak na nią zadziałało, ale miała wrażenie, że wszystko, co dusiła w sobie przez te ostatnie lata, zaraz wyjdzie na światło dzienne. Odczuwała każdą pojedynczą emocję, co doprowadzało ją do całkowitego szaleństwa. Zachowanie Ani tylko przeważyło szalę.

Odgłos miażdżonych liści sprawił, że Adelina lekko odwróciła głowę, a jej oczom ukazał się Gilbert idący w jej stronę z dłońmi ukrytymi w kieszeniach. Uśmiechnął się do niej delikatnie, natomiast dziewczyna wróciła do wpatrywania się w książkę.

– Mogę usiąść? – zapytał uprzejmie, wskazując palcem wskazującym na puste miejsce obok niej.

Adelina wzruszyła ramionami, nie przykładając do tego większej wagi, dlatego Gilbert wspiął się po schodkach i usiadł obok niej. Przez chwilę siedzieli w ciszy, napawając się otaczającym ich spokojem, podczas gdy zimny wiatr owiewał ich twarze. W końcu brunetka podniosła wzrok, wpatrując się w stary las, który rozciągał się kilka kilometrów wokół jej domu, a jej wzrok błądził w oddali, gdy czuła na sobie intensywne spojrzenie Gilberta.

– Co tu robisz, Gilbercie? – zapytała ze zmęczeniem, w końcu odwracając się w jego stronę.

Tym razem to on wzruszył ramionami. To nie tak, że Adelina nie lubiła jego towarzystwa. Właściwie to ze wszystkich osób, które mogłyby siedzieć na jej werandzie, to on denerwował ją najmniej. Po prostu nienawidziła wyglądać na tak przygnębioną przed ludźmi, nienawidziła okazywać słabości. Był to zły nawyk, który pojawił się u niej po powrocie do Londynu i nie mogła się go pozbyć.

– Chciałem sprawdzić, jak się masz – odpowiedział, a w jego głosie pobrzmiewała szczerość. – Przepraszam za to wszystko, co wydarzyło się podczas lekcji, ja...

– Ile razy mam ci powtarzać, żebyś przestał przepraszać za rzeczy, które nie są twoją winą? – przerwała mu i popatrzyła na niego po raz pierwszy, odkąd przyszedł.

Gilbert wziął głęboki oddech, lekko potrząsając głową i analizując minę Adeliny. Była całkowicie zagubiona w przestrzeni, widać było to na pierwszy rzut oka. Brunetka nie zamierzała temu zaprzeczać, nie miało to już sensu. Miała dość kłamstw, tajemnic i udawania, że wszystko jest w porządku, kiedy prawda jest inna. Była tym wszystkim zmęczona.

OBIETNICE ━ GILBERT BLYTHEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz