Nie jest dobrze (25)

586 15 11
                                    

***Perspektywa Shane***

Poszedłem do Halile bo tak było w planie, zastałem ją bladą. Poraz kolejny zrobiło mi się strasznie jej żal. No ale co poradzić, podeszłem do niej i

-Hej, bardzo się o ciebie martwimy jesteś dla nas największym skarbem, to jeszcze nie czas nas opuszczać, jeszcze mogliśmy by pojechać na Madagaskar bo wiem że chcesz się tam wybrać. Więc zrub to dla nas i się wybudz, wiem że dasz rade.

Oczy zaszły mi łzami z myślą że jest prawdopodobieństwo że nas opuści. Dlaczego ją to spotkało, Dlaczego. Powtarzałem sobie w głowie. Nagle drzwi się otworzyły a do sali wszedł Tony ze spuszczoną głową. 

-Hej, co się stało- zapytałem zmartwiony, co do mnie nie podobne

-W I L L- zaczoł ale strasznie się jąkał

-No co z Willem

- Pociął się żyletką i będzie operowany

-Okej- zacząłem

-CO OKEJ NIC NIE JEST OKEJ- wykrzyczał

Miał atak paniki a ja miałem mu pomóc. Świetnie

-Tony wdech wydech

-Mhy

- wdech wydech wydech wydech- powtarzałem w kółko

-Dzięki Shane- powiedział i mnie... przytulił.

On mnie przytulił, oddałem uścisk prawie odrazu

-Nie ma za co bliźniaku- powiedziałem i się lekko uśmiechnołem

Potem chwilę porozmawialiśmy i po narzekaliśmy i wróciliśmy z Dylanem do domu bo Vincent miał przypilnować Halile. W drodze w ogóle nie rozmawialiśmy a gdy dojechaliśmy i odrazu udaliśmy się do pokoju żeby później zjeść razem kolację, co rzartko się zdarza. Przepraszam to się nigdy nie zdarza. Poszedłem się umyć, i zdarzyło się to:

-Kurde- powiedziałem czując że coś rzuciłem, ale to nie było coś, to było

**Pomysły**
**Ocena**
**Liczba słów 278**

Rozdziały będą wrzucane 2 razy w tygodniu lub 3 razy, ale będę robiła długie. Mam nadzieję że będą się podobać.

,,Rodzina Monet" Bracia (Zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz