Może Jestem Uparta Jak Ganiazdko

82 10 10
                                    

- Ależ proszę bez przekleństw! To co słyszeliście! Będziecie ze sobą współpracować! - mówi zadowolony dyrektor.
- A na czym ta współpraca będzie miała polegać? - Ashton chyba czyta mi w myślach, bo to ja chciałam zadać to pytanie.
- Jak wiecie nasza szkoła postanowiła wziąć udział w światowym i konkursie szkolnych talentów-patrzy na nas i chyba oczekuje przytaknięcia, Ale ani ja nie miałam pojęcia ani Ash widząc jego zaszokowaną minę- aha, czyli jednak nie wiecie. Więc jest to bardzo prestiżowy konkurs, na początku na szczeblu miastowym, później stanowym, następnie narodowym i w końcu światowym. Z każdego kraju który bierze udział, będzie jeden przedstawiciel. Mam nadzieję ze amerykańskimi będziecie wy - chyba sobie Pan teraz żartuje!
- No ale nadal nie rozumiem co tu się do cholery dzieje! Co niby będziemy przedstawiać? Taniec na miotle?! -wybucha chłopak. Nie spodziewałam się aż tak nagłej reakcji z jego strony.

-Nie, będziecie duetem muzycznym. Tris, pan Smith poinformował mnie o twoim talencie i naprawdę cieszę się, że trafiłaś akurat do naszej szkoły, a ty -zwraca się do niebieskookiego bruneta- kolejny raz ratuje ci tyłek! Możesz nie przejść do kolejnej klasy! Myślałem, że już nauczyłeś się odpowiedzialności, ale jak widać nie. Będziecie wspólnie śpiewać i takie tam. Zrozumiano?

-A co jeśli się nie zgodzimy ?- pytam przepełniona ciekawością.

-Zostaniecie wydaleni ze szkoły i postaram się o to, żeby żadna inna was nie przyjęła! - oświadcza nam dyrektor. A ja wybucham.

-Nie może pan! To zwyczajny w świecie szantaż! To jest mój pierwszy dzień a już mi grozi wydalenie?! Zajebiście!- ugh jestem taka wściekła, że mam ochotę kogoś uderzyć.

-Przesadziłeś! Znowu! Mogłeś mnie wystawić, a Tris zostawić w spokoju! Ale nie kurna, tatuś dyrektor zawsze musi postawić na swoim!!!- tym razem wybucha Ash. Ale nie rozumiem, czemu nazwał dyrektora ojcem. Czy mam rozumieć, że brunet jest synem, pana wszechmocnego? Patrzę ze zdziwieniem na chłopaka, ale ona tylko krzyczy głośne 'kurwa' i opuszcza gabinet trzaskając drzwiami. Ja zresztą mam zamiar zrobić podobnie, dopóki nie zatrzymuje mnie głos dyrektora.

-Proszę, nie mów nikomu, że Ashton jest moim synem. Chcieliśmy utrzymać to w tajemnicy. I przekonaj go do tego, a możesz jeszcze go trochę złagodzić- 'tak, może jeszcze gwiazdkę z nieba' dodaje sobie w myślach.

-Dobrze, dziękuje. Dowiedzenia- podobnie jak chłopak opuszczam gabinet i wychodzę ze szkoły kierując się na parking. Jednak zatrzymuje mnie widok znajomej postaci na ławce przy boisk.

-Hej-podchodzę ostrożnie do chłopaka. Dopiero teraz zauważam, że trzyma w ręce zapalonego papierosa. Brunet niestety mi nie odpowiada, nawet na mnie nie spojrzał. Ale ja nie mam zamiaru odpuścić.

-Dlaczego palisz?- pytam, próbując jeszcze raz rozpocząć rozmowę.

-Bo mogę-odpowiada, mhh bardzo kulturalnie.

-Możesz się dobrowolnie zabijać?- drążę temat.

-Bossz. Czego chcesz? Raczej nie chcesz być dobroduszna i pouczyć mnie, że palenie zabija. Zaskoczę cię, ale umiem czytać etykiety- tak, zdecydowanie kulturę można od niego wyczuć na kilometr.

-Co ja ci zrobiłam? Czemu mnie tak traktujesz? Myślałam, że w tedy co się stało w łazience to...- w oczach zbierają mi się łzy.

-Jesteś zwyczajną dziwką. Szmata! do podłogi nawet się nie nadajesz! A teraz spierdalaj!- znowu, znowu mnie zranił. Tym razem nie zwlekam. Odbiegam do samochodu Zacka. Wbijam do auta jak petarda i wpadam w ramiona Al.

-Ej, Tris? Co się stało? Kochanie nie płacz- nawet nie czuję, że łzy leją mi się z oczu.

-A..Ash oo..on -próbuję wypowiedzieć co kol wiek, ale nie potrafię. Za bardzo boli.

-Mam pomysł! Pojedziemy do domu i zrobimy sobie filmowy wieczór! Co wy na to?- wpada na pomysł Al.

-Dobra ok., jedziemy- odpowiada Zack.

Jechaliśmy jakiś czas, szczerze to nie wiem. Nie wiem w ogóle co się dzieje. Boli mnie wszystko. Nie rozumiem co ja mu robiłam? Wczoraj rano gdy był u mnie, gdy mnie przytulał to myślałam, że chce się ze mną zaprzyjaźnić. Czasami mam ochotę iść, nie patrzeć za siebie, Nie wracać, nie czuć nic i nic nie wiedzieć. Ale tak się nie da. Bo żyć godnie to nie znaczy uciekać i upadać, każdy robi błędy, ważne jest to jak będziesz wstawać. Po za tym, dostajesz w życiu to o co masz odwagę prosić, a ja nie mam odwagi. Ale w sumie lepiej odejść, niż zostać zepchniętym na bok. Czy samobójstwo to jedyne wyjście? Wierzę, że nie. Kiedyś było gorzej. Kiedyś nie miałam nikogo. Teraz jest Harry, Zack i nawet Al jest bardzo dobrą osobą. Właśnie czasem nie mam już siły. Tak po prostu. Czasem się poddaję. Nie wytrzymuję. Czasem, to wszystko, ten cały syf mnie przerasta. Ale mimo to będę zawsze walczyć. Bo własnie wiem, że są ludzie, którzy mnie potrzebują. Którym tak po prostu jestem tak cholernie do życia potrzebna. Walczę i będę walczyć, bo wiem, że mam dla kogo

'Bo każde serce dla kogoś bije, bo każda łza przez kogoś płynie'

--------------------------------------------------------------------------------------------------------

Jest kolejny rozdział! Byłby wcześniej gdyby nie to, że po prostu się usunął. A wam podoba się? Jak tak to zostawcie po sobie ślad! I dziękuję wam za 1100 wyś. Kocham was :*

NIECH MNIE PAN DALEJ LUBI BŁAGAM Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz