25- Św. Mikołaj

46 3 0
                                    

' Dziś w nocy na dachu. Jesteśmy sylwetką na niebie. Zbierając spadające gwiazdy, jak życzenia w słoiku. Wszystkie serca. Jawne i samotne marzą o tym, gdzie są' I jak Ci się podoba? - pytam Luka co sądzi o kawałku gdy ten coś gotuję w kuchni.

- Niesamowity tekst, A melodia dobrana perfekcyjnie. Skąd to wzięłaś? - odwraca się od blatu i patrzy się w moją stronę.

- A no tam... aaaa nieważne. Liczy się to, że Ci się podoba - uśmiecham się szeroko. Naprawdę cieszę się, że spodobał mu się urywek tej piosenki.
- Nie wierzę! Ty piszesz?! Zajebista nuta młoda naprawdę- nie no dobry jest. Szybko mnie rozszyfrował.
- A to nic takiego... Lubię muzykę- odpowiadam szczerze.
- Każdy ma jakąś pasję. Ja właśnie wykonuje swoją - odpowiada.
-Gotujesz? - pytam zaciekawiona.
- Nie! Ja czaruje! Zaczaruje każdy twój zmysł gdy spróbujesz tego ciasta! Ej no mówię poważnie! - chłopak próbuje zrobić poważną minę na moją reakcję, znaczy się przeraźliwy śmiech, jednak sam się do mnie uśmiecha- pomożesz mi?
- Wiesz chyba nie jestem w tym dobra- to co mówię to prawda- Gotowanie nie jest moją dobrą stroną- kończę.

-No weź! Na pewno nie jest tak źle! No chodź, będziesz sypać mąkę-przywołuje mnie gestem ręki- żadna filozofia. Trzymasz i sypiesz gdy mówię, okej?

-Tylko jak coś będzie, źle to nie moja wina-odpowiadam.

-Dobra już nie gadaj tylko syp-daje mi do ręki paczkę mąki. No ale, żadnym zaskoczeniem jest fakt, że paczka wypada mi z ręki. Cała jej zawartość ląduję na Lucku a tylko odrobina wpada do miski. Gdy chłopak obraca głowę w moją stronę moje oczy zachodzą łzami, aby nie wybuchnąć śmiechem. Wygląda jak bałwan. Całe swoje ubranie i całą twarz ma w mące, która również wpadła mu w jego śliczne włosy. Ale tak całkiem poważnie mówiąc, Luck jest mega przystojny. I naprawdę w mące mu do twarzy.
- Tris! No chyba Cię zamorduje hahah! Chodź się przytul - rozkłada ramiona, A ja niestety mając słaby refleks nawet nie ruszam się z miejsca bo chłopak mnie już łapie. Przyciska mnie mocno do swojej klatki piersiowej. Sam fakt, że ja też jestem już cala w białym proszku nie jest pozytywny. Ale moment kiedy opieram swoją głowę na piersi bruneta i słyszę jego bicie serca jest nieziemski i zapominam o tym co złe . Czuję jakby moje ciało zlewało się z jego. Jakby moje serce i jego wybijalo ten sam rytm. Trwamy w tym uścisku długą chwilę. Kiedy odsuwamy się od siebie zapada między nami cisza. Nie jest to niezreczna cisza, wręcz przeciwnie. Cudowna. Oboje wymieniamy ze sobą spojrzenia ale, żadne z nas nie mówi słowa. Tę ciszę przerywa jednak dzwonek do drzwi oraz mój głos informujący chłopaka ze to ja otworzę drzwi.
W drzwiach stoją moi przyjaciele. Zack, Al i on... Ashton. On, który sprawia że moje uczucia są jak jakiś sztorm. Gdy on znajduje się blisko mnie nie wiem co czuję, co się ze mną w ogóle dzieje. Wpuszczam ich do środka, ale dostrzegam że cała trójka ma na twarzy uśmiechy. O co im chodzi?
- Co wy wszyscy się tak szczerzycie? - pytam zaciekwiona.
-Wyglądasz jak... św. Mikołaj! - odpowiada mi Zack.
-W wersji damskiej oczywiście -dodaje Aha. A ja wybucham śmiechem. Uświadamiam sobie właśnie, że przecież cała jestem w mące, którą wyspalam na Lucka.
- Właściwe czemu siedzimy u naszej sąsiadki w domu A nie u nas? - pyta po chwili Zack.
-Bo jest tu ktoś kto musi was poznać, A szczególnie Ciebie. A za ten czas wasz św. Mikołaj wyjaśni wam wiele spraw. Bo po pierwsze to jest mi wstyd. Dopiero dzisiaj zrozumiałam jak źle robiłam odsuwajac się od was. Moim celem było to aby zostać sama. Nie chciałam was zranić ani być zraniona bo.. Bo się bałam. Strach przejął kontrolę i nie miałam wpływu na to co robię. Myślałam, że będę szczesliwsza jeżeli będę pewna że was nie zranie, bo nie będę miała jak. Ale cóż po prostu byłam głupia. To odsuwanie się bolało i mnie i was. Dlatego teraz szczerze przepraszam. Wiem, że to tylko słowo i moje zachowanie nawet nie jest możliwe do wybaczenia, ale poczułam, że jesteście w moim sercu tak głęboko, że nawet jakbym bardzo chciała żeby było inaczej już zawsze tam będziecie. Jesteście najlepsi- głos mi drży.
- Kochana! Jesteś dla nas jak siostra! Nawet gdybyś uciekła na drugi koniec świata prędzej czy później stanelibyśmy i powiedzieli 'Hej, Tak łatwo nie uciekniesz' Myśleliśmy, że potrzebujesz czasu. Kochamy Cię i zawsze będziemy. No kurde muszę Cię przytulić! - Gdy Alice kończy, rzuca mi się na szyję i przytula ze wszystkich sił. Ja również oddaje przytulasa A do ucha szeptam jej 'Dziękuję i kocham '. Gdy dziewczyna mnie puszcza to samo robi Zack i Ash. Jednak ostatni chwyta mnie za ręce i patrzy mi się w oczy. Czuje rowniez na sobie wzrok Zacka i Al. Jednak dominuje spojrzenie Asha. Moje serce bije teraz tak mocno, że jestem pewna że chłopak stojący naprzeciwko mnie słyszy jego bicie.
- Tris kto to był? - do pokoju wchodzi Luck. Niby nie było by w tym nic złego gdyby nie fakt, że jest on w samych bokserkach. I właśnie w tym samym momencie Ash wyrywa swoje dłonie i jego delikatne spojrzenie znika. A ja już wiem, że zapowiada się ciekawie.

--------
Witam po długiej przerwie. Sami widzicie, że nie poprawiło się nic. Ogólnie podoba mi się ten rozdział, Ale stać mnie na więcej. Proszę was abyście troszeczkę byli aktywniejsi. Danie gwaizdki to dla was sekunda a dla mnie znak, że może robie to wmiare dobrze i że chcecie to czytać. Dam wam wyzwanie. Następny rozdział będzie jeśli zobaczę 1900 wyświetleń i 200 gwiazdek. Proszę też o komentarze. Każde słowo i z pochwała i z krytyką da mi motywację i sygnał co robię dobrze A nad czym muszę jeszcze popracować. Dziękuję ogólnie że jesteście. Kocham i pozdrawiam :*

NIECH MNIE PAN DALEJ LUBI BŁAGAM Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz