🫀 𝓻𝓸𝔃𝓭𝔃𝓲𝓪𝓵 30

195 11 28
                                    

TW: KALORIE, ZABURZENIA ODŻYWIANIA, KREW, OMDLENIE

POV: JANN

   Od omdlenia Mai minął praktycznie cały dzień, bo wydarzenie miało miejsce nad ranem, o jedenastej, a aktualnie mamy dwudziestą pierwszą pięćdziesiąt.

   Jednak nadal kazałem jej leżeć w łóżku i nie ruszać się nigdzie bez mojej pomocy. Po prostu się bałem, okej? Jestem strasznie wrażliwą osobą... Szczerze, nie wiem czy to dobrze, czy źle..?

   Dochodziła dwudziesta druga, a my zdecydowaliśmy się na noc filmową. Chciałem wynagrodzić mojej poszkodowanej narzeczonej piknik, który dziś nie wypalił i jutro raczej też nie wypali, bo ma być jakieś pięć stopni Celsjusza i deszcz. Na szczęście, to tylko jeden taki dzień na dwa tygodnie.

   Stwierdziłem, że POZWOLĘ MAI WSTAĆ po tylu godzinach i razem będziemy majsterkować w kuchni. Pobawimy się w Masterchefa.
- Przecież umiem chodzić, Janeeeek... - ciągnęła Maja pod nosem, była wyraźnie poirytowana i szczerze, wcale jej się nie dziwię. Kontrolowałem ją cały dzień i nie odstępowałem na krok. Tak bardzo się martwiłem... Nienawidzę, gdy moim bliskim dzieje się coś złego.
- Wiem, ale i tak Cię poprowadzę. Przeszkadza Ci to? - zapytałem śmiejąc się pod nosem. - Traktuję Cię dziś jak księżniczkę. Szczerze mówiąc, codziennie Cię tak traktuję, ale dzisiaj nawet podwójnie. Martwię się, wiesz?
- Jasiek, spokojnieee, nie ma się co martwić. To było najzwyklejsze omdlenie na widok krwi, nic więcej. Widzisz, umiem sama chodzić. - odparła Maia i stanęła o własnych nogach, bez trzymania się mojego boku. Osiągnięcie.

   W kuchni było pięknie i czysto. Oczywiście oboje wiedzieliśmy, że zmieni się to o sto osiemdziesiąt stopni zaraz po tym jak wejdziemy do pokoju.

   Postawiliśmy na pizzę i babeczki. Gdy ja robiłem ciasto, Maia szukała jakichkolwiek resztek składników w lodówce. Zużyliśmy dosłownie wszystko, co nadawało się na pizzę. Podczas wyrabiania ciasta oczywiście musiałem się ubrudzić i miałem mąkę dosłownie wszędzie. Na nosie, we włosach, na całym fartuszku... Dlaczego? Opakowanie stwierdziło, że wybuchnie. Samo z siebie, albo dostało jakichś nadprzyrodzonych mocy i po prostu eksplodowało.

   Nie minęło piętnaście minut, a kuchnia wyglądała jakby przeżyła obie wojny światowe i inne porażki ludzkości. Mogłem się tego spodziewać.

×××

POV: MAIA

   Kurwa, miałam nic nie jeść.
I znowu chuj a nie głodówka.

   Tak właśnie wygląda życie z Jankiem. Pilnuje mnie na dosłownie każdym kroku i upomina, abym jadła. Oczywiście robię to, by nie sprawiać chłopakowi dodatkowego problemu, i aby się nie martwił, ale, kurwa, niechętnie.

   Pizza i babeczki. Zajebiście. Ile to razem będzie miało kalorii... Łzy napłynęły mi do oczu, ale zaraz szybko je wydarłam i nałożyłam maskę w postaci uśmiechu. Janek nic nie podejrzewał. Kamień z serca. Bałam się, że zauważy, że coś jest nie tak. Zawsze wszystko zauważał...

   Gdy już wszystko było gotowe rozłożyliśmy się na miękkim, wygodnym łóżku i włączyliśmy Netflixa.
- To co, horrory? - zapytał niemiłosiernie rozbawiony Janek. Doskonale wiedział, że nienawidzę horrorów.
- Nie skomentuję tego... - westchnęłam i w tym momencie zauważyłam, że Jasiek odpala film. Horror. Pod tytułem "Ludzka Stonoga".
- Oj nie, nie, nie, nie, nie, mój drogi, tak się nie bawimy. - niemalże od razu zaczęłam protestować i wyginać się, aby odebrać brunetowi pilota. Jednak mi się nie udało. Kto by się spodziewał.
- Taki był mój plan. - zaśmiał się cicho Janek. - Może i to okropne, wiem. Ale za to jak się wystraszysz mocno się do mnie przytulisz, okej?
- No dobra, niech Ci będzie... - zgodziłam się. - ALE ZA TO PÓŹNIEJ OGLĄDAMY BARBIE. - dodałam od razu praktycznie podskakując z miejsca. - TRZY ODCINKI.
Janek głośno się zaśmiał i się zgodził.

---

HIIII

Szybki rozdział 🫶🏼

Już mi się skończyły "zapasy" z notatek i piszę na bieżąco... 🥲

Jutro najprawdopodobniej wleci kolejna część!!!

Love yaaa 💞

🫀 𝓣𝓱𝓮 𝓛𝓮𝓽𝓽𝓮𝓻 - 𝓙𝓪𝓷𝓷 𝓯𝓯 🫀Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz