06(cz.III)

235 34 12
                                    

*

Monakijczyk popatrzył na wyświetlacz tabletu, analizując swoje wyniki z kwalifikacji przed Grand Prix Hiszpanii. Nie były one tragiczne, ale wiedział, że mógł wycisnąć więcej z bolidu. Ostatecznie czekał go start zza dwóch Mercedesów. Russell miał ruszyć z pierwszego pola startowego, a Jack Harrison z drugiego. Leclerc czuł swego rodzaju dumę, widząc jak syn Andrei oraz jego zmarłego kuzyna, realizuje się w tym co kochał. 

Przeniósł wzrok na zegarek na nadgarstku, decydując, że więcej nie wywnioskuje z parametrów. Jedyne co mógł zrobić następnego dnia, to naciskać na rywali, aby wywrzeć na nich presję i zdobyć ich pozycję.

- Wychodzę- oznajmił, biorąc swój telefon oraz przepustkę z metalowej szafki.

- Dokąd? Alexandra jeszcze nie chce iść- rzekł Jeremy.

- Spędzić czas daleko od was. Prócz tak dla przypomnienia, nie jestem z nią i media o tym wiedzą- rzucił Leclerc, naciągając na głowę czerwoną czapkę z białą szesnastką oraz logiem Ferrari na boku. 

Wyszedł z garażu zespołu z Maranello, sprawdzając wiadomości od Brazylijki. Pierwszy raz miał oficjalnie spotkać się ze swoimi dzieci. Stresował się. Nie wiedział jak bliźnięta mogą zareagować, a także czy go polubią. 

Szybkim krokiem szedł w stronę wyjścia z padoku. Ferreira wraz z Arią i Thomasem czekała na niego przy hotelowym basenie. Był świadom, iż jeśli tym razem zawiedzie zaufanie Brazylijki, może więcej nie ujrzeć światła dziennego. 

Zatrzymał się raptem dwa razy przy małych grupkach fanów, tylko po to by podpisać kilka czapek. Mógł w oczach innych wyjść na skurwysyna, ale stres jaki nim zawładnął, ograniczał mu racjonalne myślenie. 

**

Siedział obok Tatiany, obserwując jak Aria oraz Thomas bawią się w płytkim basenie. Brunetka oraz brunet chlapali na siebie wodą, śmiejąc się w niebogłosy.

- Nie zdziw się, jeżeli od ciebie uciekną. Niezbyt lubią obcych- rzekła Tatiana, zahaczając o ucho kosmyk włosów, który wydostał się z jej kucyka. 

- Rozumiem- wymamrotał, nie odrywając wzroku od bliźniaków. 

Nie wierzył w to, że był ojcem, że nie było go przy własnych dzieciach przez cztery lata, a przy Tatianie przez pięć. Stracił wiele czasu i to ze względu na brak asertywności, jaki nadal czasami mu doskwierał. Chciał być lepszą wersją siebie, chciał aby jego dzieci mogły na niego liczyć. 

- Urodzili się szesnastego lutego dwa tysiące dwudziestego piątego. Aria ważyła trzy dwieście pięćdziesiąt, Thomas trzy pięćset pięćdziesiąt. Do terminu brakowało półtorej miesiąca. Są wcześniakami, ale nie mają tego w papierach, bo dostali dziesięć punktów na dziesięć możliwych. 

Charles pokiwał twierdząco głową. Chciał wiedzieć jak najwięcej o swojej córce oraz swoim synu. Dlatego z uwagą słuchał każdego słowa, które wypowiedziała Tatiana.

- Thomas ma twój charakter. Też bywa pizdowaty- rzekła z przekąsem Brazylijka.- Aria jest bardziej... Podobna do mnie, tak to najprościej określmy.

Leclerc wykrzywił usta w pełnym bólu uśmiechu. Ferreira widziała jak bliźniaki dorastały, słyszała jak mówiły swoje pierwsze słowa. Jemu na własne życzenie zostało to odebrane. Stracił te chwile bezpowrotnie tylko przez to, że nie potrafił postawić na swoim.

- Mogę z nimi porozmawiać?- spytał niepewnie, zerkając na Brazylijkę. Tatiana wzruszyła ramionami, po czym zawołała dzieci. 

- Sim, mãe?- powiedziała dziewczynka, przytulając niebieskooką. Brunetka skinęła głową w jego stronę, przez co bliźnięta przeniosły swój wzrok na niego.- Quem é?

- Seu pai e seu pai Tommy- rzekła Tatiana.

- Cześć- rzucił do dziewczynki i chłopca, którzy wycofali się tak, iż stali obok lewej nogi Ferreiry.

- Nie rozumieją cię. Nie mówią po francusku, ani po angielsku- oznajmiła Tatiana.- Mogę tłumaczyć, ale nie licz na wielką miłość z ich strony od samego początku.

- Wiem, mówiłaś, iż są nieufni- wymamrotał, uśmiechając się do bliźniąt.- Jak mogę powiedzieć, że jestem ich tatą?

- Eu sou seu pai- powiedziała Brazylijka, a Monakijczyk powtórzył po niej, jednocześnie palcem wskazując na siebie, na wypadek jeśli coś wypowiedziałby źle. 

Czuł, że przed nim masa pracy...

***

Tatiana widziała jak w hotelowym pokoju, w którym zatrzymała się razem z dziećmi, Charles usiłuje się jakoś z nimi porozumieć. Może częściowo była to jej wina- nie uczyła ich francuskiego, ani angielskiego, ale to przez fakt, iż dziewięćdziesiąt dziewięć procent czasu spędzali w Brazylii. 

Thomas siedział obok Monakijczyka, rysując obrazki na kartce, aby przekazać Charlesowi co chciał. Aria zaś wtulała się w jej bok, uważnie obserwując każdy ruch Leclerca. Brazylijka wiedziała, iż jej córka była nieufna w o wiele większym stopniu niż jej brat. 

- Nie chcę z nim rozmawiać- wymamrotała dziewczynka.- Mówi w dziwnym języku. Spytałam go czy pobawi się ze mną, a on mi nie odpowiedział- dopowiedziała, mocniej ściskając Pana Pingwinka.

- Kochanie, wasz tata nie mówi po portugalsku, to fakt, a wy nie mówicie po francusku lub angielsku. To powoduje, iż nie możecie się dogadać, ale Charles chce spróbować nawiązać z wami relację- wyjaśniła spokojnie brunetka, przeczesując palcami włosy dziewczynki. 

Aria skrzyżowała rączki na klatce piersiowej, wtulając w nią swoją maskotkę. Ferreira wiedziała, że dziewczynka i tak wyciągnie swoje wnioski.

- A możesz go zapytać czy się ze mną pobawi?- spytała czterolatka, spoglądając na niebieskooką.

- Jasne- rzuciła trzydziestojednolatka, po czym wstała z zajmowanego miejsca. 

Podeszła do Charlesa, który spojrzał na nią nieco zestresowany. Domyślała się skąd taka reakcja- nie mógł przewidzieć czy chce mu przekazać, aby wypierdalał z jej pokoju, czy coś innego.

- Aria pyta czy się z nią pobawisz- przekazała Tatiana, automatycznie przerzucając się na inny język.

- Jasne- odpowiedział, kiwając energicznie głową Monakijczyk.

**

Stała na balkonie w towarzystwie swojego byłego partnera, wpatrując się w czarne rozgwieżdżone niebo. Milczeli. Ona nie miała mu nic więcej do powiedzenia, a on nie próbował podjąć próby rozmowy. Najwidoczniej oboje potrzebowali ciszy. 

Myślała sporo o ostatnich wydarzeniach. Pięć lat temu nie sądziła, iż jej dzieci kiedykolwiek poznają swojego ojca, a ten aktualnie szukał sposobu jak się z nimi porozumieć. Na krótką metę dałaby radę robić za tłumacza, ale co potem?

- Dziękuję...- wymamrotał szatyn, zerkając na niebieskooką.- Za to, że zgodziłaś się, żebym ich poznał- dodał, aby sprostować.

- De facto mają twoje geny. Każde dziecko ma prawo znać swojego biologicznego ojca, o ile ten jest względnie normalny- rzekła, zaciągając się e-papierosem. W ostatnim czasie znowu zaczęła więcej palić, za co skarciła się w myślach.

- Mogą poznać moją mamę? Zawsze chciała mieć wnuki, a...

- Pierw znajdź z nimi wspólny język. Potem zobaczymy czy w ogóle zostaną z tobą choćby na piętnaście minut. Podczas przerwy w sierpniu można coś pomyśleć- powiedziała, wypuszczając przez usta dym. 

Wiedziała, że nie może utrudniać im kontaktów, ale nie spodziewała się tego co czaiło się za rogiem...

*

Mamy kolejny.

Co sądzicie?

Tłumaczenie (niedosłowne)

Sim, mãe?- Tak, mamo?

Quem é?- Kto to?

Seu pai e seu pai Tommy- Twój i Tommy'ego tata.

Eu sou seu pai- Jestem waszym tatą.

Señorita| C.LeclercOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz