15

379 30 22
                                    

*

Brazylijskie ulice wydawały się wręcz opustoszałe z powodu kłębiących się burzowych chmur. Nie przeszkadzało to jednak brunetowi, który przeszedł przez ogrodzenie rodzinnego domu Ferreiry. Nastolatka siedziała na parapecie okna w swoim pokoju, obserwując co robi ciemnowłosy. Pokręciła głową na boki, po chwili zauważając Brazylijczyka na balkonie, który był przyłączony do jej pokoju. 

- Popieprzyło cię?- spytała, strzepując do popielniczki popiół z papierosa. Brunet uśmiechnął się podchodząc do otwartego okna.- Przecież wiesz, że ojciec ci tym razem nie daruje, jeżeli...

- O dziwo, mój ojciec wie, iż tu jestem- wtrącił zielonooki, spoglądając na siedemnastolatkę.- Plus w najgorszym wypadku, Marco znowu będzie próbować go przekonać, że nie nadaję się na głowę całego pierdolca w jakim siedzimy- dodał, siadając na zewnętrznym parapecie.- Wpuścisz mnie, czy będziemy rozmawiać przez okno?- spytał, śmiejąc się niskim głosem.

Ferreira wstała ze swojego miejsca, uprzednio przerzucając nogi tak, by obie znalazły się w budynku. Podeszła do drzwi balkonowych, tym samym wpuszczając Brazylijczyka do środka. Zamknęła za nim, udając się w stronę łóżka, stojącego pod przeciwną do okien ścianą. Usiadła tak, aby plecy oprzeć o zaporę oddzielającą jej pokój od korytarza. 

- Victor, dobrze wiesz, że Marco to wrzód na dupie. Prędzej czy później dostanie od kogoś kulkę w ten pusty łeb- mruknęła, gdy Brazylijczyk usiadł obok niej, przerzucając swoją rękę przez jej barki. 

- Wiem... Dlatego zastanawiam się czemu myśli, iż ojciec odda mu rządy. Nigdy nie był przygotowywany, aby objąć funkcję głowy i... Zresztą nie muszę ci tego tłumaczyć- rzekł, po czym musnął ustami skroń brunetki. 

- Jestem tego świadoma. Paradoksalnie mam szerszy obraz całokształtu niż twój młodszy brat. W zasadzie, dlaczego twój ojciec nigdy nie chciał, aby w razie co istniało przygotowane wyjście awaryjne, że tak to powiem?

- Marco... Marco to gówniarz. W zeszłym miesiącu skończył czternaście lat. Ja mam dwadzieścia, a Michelle dwadzieścia cztery. Nim on wszystkiego by się dowiedział w tej skali, co chociażby ty, moja siostra zdąży urodzić, a ja z tobą wziąć ślub- powiedział pewnym siebie tonem.

- A kto powiedział, że zgodziłabym się zostać twoją żoną, ośle?- zaśmiała się Tatiana, uderzając Victora pięścią w brzuch. Uderzenie nie było mocne, ale Brazylijczyk udawał, iż zwija się z bólu. 

****

Osiemnastolatka przeszła przez salon, wychodząc na taras. Dwudziestojednolatek siedział przy stole z masą papierów, co jakiś czas klnąc pod nosem. Tatiana postawiła przed swoim narzeczonym butelkę z zimnym piwem, następnie siadając obok niego i biorąc część dokumentów. 

Victor zerknął na Brazylijkę, uśmiechając się pogodnie. Ferreira skupiła się na kolejnych słowach, zapisując na osobnej kartce rzeczy, jakie potrzebowała. Jeżeli uwiną się z tym w ciągu dwóch godzin, następnego dnia będą mogli przekazać swoje żądania rodzinie z Kolumbii. 

- Ponad dwieście kilo kokainy przeszło w ciągu ostatnich dwóch lat przez nich, z czego...- zaczęła.- Pięćdziesiąt rzekomo zaginęło w trakcie transportu. Dla porównania, w tym samym okresie czasu przez argentyńską rodzinę przeszło blisko pół tony, podczas transportu zaginął niespełna kilogram co zgadzałoby się ze słowami chłopaków odpowiedzialnych za przewóz tego, którzy pisemnie oświadczyli, iż jeden z mniejszych worków rozerwał się, gdy... No co?- rzekła w stronę zielonookiego, czując jak ten patrzył na nią. 

- Wiesz, że nie musisz mi przy tym pomagać? Jakby ojciec się dowiedział, iż jakakolwiek kobieta wie o...- Uniósł plik papierów do góry.- Odstrzeliłby mi jaja, a zaraz potem łeb. Jego zdaniem jesteście zbyt słabe, aby dochować tajemnicy.

Señorita| C.LeclercOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz