06

400 29 27
                                    

*

Głośna muzyka wypełniała pomieszczenie, podobnie jak dym wydobywający się z papierosa, palonego przez Brazylijkę. Złość nie zeszła z niej mimo upływu paru dni.  Na zegarze dochodziła dwunasta, o której miał stawić się Leclerc, aby mogła mu pokazać garnitur. Zdążyła go skończyć, choć i tak wciąż jej brakowało tego czegoś w nim. Czegoś co oddawałoby charakter osoby, mającej go nosić.  Ten wydawał jej się bez duszy.

Strzepnęła popiół do popielniczki, po chwili gasząc używkę. Wyjęła z paczki miętową gumę do żucia, po czym usiadła na szerokim parapecie, jedną nogę przerzucając przez niego tak, aby swobodnie zwisała nad krawędzią w bliskiej odległości od zdobionego końca dachu. Lewe kolano przyciągnęła do siebie, a następnie wzięła do ręki szkicownik oraz ołówek. Przyłożyła rysik do papieru, nanosząc kolejne linie w projekcie. Czarne kreski łączyły się w spójną całość, satysfakcjonując oczy Brazylijki. Była szansa na zrobienie czegoś lepszego, aniżeli zniszczona suknia. 

- Przepraszam za spóźnienie, ale nie sądziłem, że będą aż takie korki- rzekł Charles, wchodząc do pomieszczenia.

- Garnitur jest tam- rzuciła, wskazując manekin nieopodal tego z suknią ślubną Charlotte, której brunetka nadal nie skończyła. Nie zamierzała tego zrobić, aż do powrotu z Brazylii.- Przebrać się możesz za tamtymi drzwiami- dodała, pokazując drzwi do łazienki dla klientów. Co jak co, ale szanowała swoją prywatność i nie planowała wpuszczać obcych ludzi w głąb mieszkania. 

Kątem oka widziała jak Monakijczyk ostrożnie ściąga elementy garnituru z manekina, a następnie znika za drzwiami. Pociągnęła jeszcze parę razy ołówkiem po kartce, po czym zamknęła szkicownik, który odłożyła na swoje biurko, uprzednio schodząc z parapetu. 

- To definitywnie nie jest twój kolor- powiedziała, kiedy Leclerc zjawił się ponownie w jej pracowni.- Ona w ogóle myśli o tym, czy wzięła pod uwagę swoje upodobania, nie bacząc na to, że nie wszystkim on pasuje?- spytała, zaplatając ręce pod biustem. Monakijczyk nie odpowiedział.- Idź się przebierz, bo jak patrzę na tą barwę na tobie, to zbiera mi się na wymioty- rzuciła, podchodząc do niego.- Jak mam być szczera, lepiej już wyglądałby jasny szary lub jasny beż.

- Powiedz to Charlotte. Nie idzie jej przemówić do rozumu, bo próbowałem - rzekł Leclerc, po chwili znikając za drzwiami łazienki. Tatiana podeszła do biurka, z którego zgarnęła telefon. Odblokowała urządzenie, a następnie odpisała starszemu bratu, kiedy ma samolot do Rio. Raptem dwa dni dzieliły ją od powrotu na pewien czas do domu.- Będziesz jeszcze coś w nim poprawiać, czy nie?- spytał Charles, gdy wrócił.

- Nie. Znaczy najchętniej zmieniłabym jego kolor, bo naprawdę w tym wyglądasz paskudnie, ale twoja narzeczona chyba łeb by mi ukręciła- zaśmiała się, odkładając telefon.- A wątpię, abym bez głowy poleciała do Brazylii i nie zabiła Pierre'a. 

Szatyn zaśmiał się, patrząc na nią. Po paru chwilach spojrzał na swój telefon, następnie przepraszając Ferreirę i wychodząc, uprzednio żegnając się. Tym sposobem Tatiana ponownie została sama, a jej jedynym towarzyszem była muzyka, którą ponownie puściła. 

Wówczas nie wiedziała, iż kierowca Ferrari odegra ważną rolę w jej życiu...

***

Nie wiedział jak dał namówić się Gasly'emu na wylot z jego przyrodnią siostrą oraz Kiką do Brazylii, ale był świadom, iż było za późno, aby wycofać się. Samolot wylądował na płycie lotniska w Rio raptem dwadzieścia minut wcześniej, a cała ich czwórka czekała na jednego z braci Tatiany. 

- Fabio!- krzyknęła Ferreira, zauważając wysokiego bruneta o opalonej karnacji. Latynos uśmiechnął się do Brazylijki, następnie obejmując ją.- Gdzie Pamela?- spytała, gdy Brazylijczyk wypuścił ją z uścisku. 

- U rodziców. Chodźcie, czekają na nas- rzekł, ściskając rękę Gasly'ego. Potem uścisnął Franciscę, a na końcu podszedł do Monakijczyka.- Ciebie nie znam. Fabio Ferreira- przedstawił się.

- Charles Leclerc- złapał wystawioną dłoń bruneta. 

Brazylijczycy szli na czele całej grupy. Gasly wraz z szatynem i Portugalką kierowali się za nimi niczym małe kaczki za mamą kaczką. Po kilku minutach dotarli do srebrnej terenówki, którą otworzył Fabio, następnie wsiadając na miejsce kierowcy. Zaraz obok niego, po uprzednim wrzuceniu do bagażnika walizki, usiadła Tatiana, wsuwając na nos okulary przeciwsłoneczne. 

**

Nie sądził, że Maria Ferreira przywita go, jakby już kiedyś się poznali, podobne odczucia miała Kika, która pierwszy raz była w Brazylii razem z Tatianą oraz Pierre'em. Niska kobieta uścisnęła go, a po chwili wepchnęła w niego trzy kawałki ciasta, tak samo we Francuza. Brunetka emanowała typowym rodzinnym ciepłem, a także pozytywną energią i wydawała się optymistką. Stanowiła całkowite przeciwieństwo matki Charlotte, która wiecznie była poważna, a jej wzrok śmiało mógłby zabijać. 

- Więc, Ana, opowiadaj co u ciebie- rzekła kobieta, siadając na jasno niebieskim fotelu.

- Ta sukienka, którą ostatnio ci pokazywałam... Została zniszczona- powiedziała Brazylijka, biorąc łyk mrożonej kawy.- Zniszczyła ją narzeczona Charlesa, sądząc, iż to nią zajmowałam się zamiast jej sukni ślubnej- dodała, odstawiając wysoką szklankę. 

- Przepraszam, że to powiem... Ona jest pierdolnięta? Bez urazy, Charles, ale to co zrobiła normalne nie jest- stwierdziła Maria, sadzając sobie na kolanach wnuczkę, do której powiedziała coś po portugalsku, przez co Tatiana uśmiechnęła się, podobnie jak Fabio oraz Kika. 

Charles chciał wyjaśnić, iż Monakijka zawsze pierw robiła, potem ewentualnie myśląc, jednak jego telefon oznajmił otrzymanie nowej wiadomości, przez co przeprosił towarzystwo, sprawdzając wyświetlacz.

Charlotte: Gdzie ty, kurwa mać, jesteś? Powinieneś wrócić dwie godziny temu, a ciebie nie ma! 

Charlotte: O ignorujesz mnie. Chcesz żeby mój ojciec się o tym dowiedział? Nie będzie zadowolony, iż ktoś lekceważy jego córeczkę.

Charlotte:  W porządku, sam się o to prosiłeś!

Monakijczyk nawet jeśli chciałby odpisać narzeczonej, nie mógł. Między wiadomościami nie było nawet minuty odstępu, więc Leclerc zaczął zastanawiać się nad sensem słów Marii. Może z Monakijką nie wszystko było w porządku?

- Ile się znacie?- spytała rodzicielka Tatiany, uśmiechając się promiennie. 

- Niecały miesiąc, ale przyjaciele Pierre'a to często również moi przyjaciele, no przynajmniej póki mi nie podpadną- rzekła niebieskooka.

- Komuś jeszcze ciasta?- zapytała Maria, wstając z fotela, uprzednio przesadzając wnuczkę na sąsiednią kanapę. 

**

Siedzieli od paru godzin, żywo rozmawiając z mamą Tatiany. Kobieta opowiadała wiele anegdotek związanych ze swoimi przeżyciami i jak każda matka, wyciągała upokarzające sytuacje z życia swoich dzieci. Gdy w domu rozległ się trzask drzwi, do przedpokoju pobiegła Pamela, która nagle się ożywiła i po chwili wróciła wraz z wysokim Brazylijczykiem. Na oko Monakijczyka mógł mieć on około pięćdziesięciu kilku lat. Leclerc próbował znaleźć podobieństwo między nim a Fabio, ale bezskutecznie. 

- Gabriel Ferreira- rzekł mężczyzna, ściskając dłoń szatyna.

- Charles Leclerc- odpowiedział, odwzajemniając gest. 

- Ana, miło cię widzieć- powiedział Gabriel, zauważając brunetkę, która wróciła z kuchni.

- Cześć tato- rzuciła, obejmując mężczyznę w pasie. 

Wówczas nie wiedział, iż niebieskooka oraz jej rodzina będą mu bliższe niż krewni narzeczonej...

*

Mamy kolejny.

Co sądzicie?

Señorita| C.LeclercOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz