17(cz.III)

207 32 6
                                    

*

Powrót do Europy, a konkretniej Monako, pod koniec przerwy letniej nie niósł za sobą nic dobrego i Charles o tym wiedział. Zwłaszcza, gdy dzień przed lotem powrotnym z Rio de Janeiro, zadzwonił do niego przedstawiciel zarządu informując go o nadzwyczajnym spotkaniu z kierowcami, które dotyczyło przyszłości Scuderii Ferrari. Leclerc od dłuższego czasu, a szczególnie podczas pobytu w Brazylii, widział, iż w stajni z Maranello dzieje się coś złego. 

Dlatego siedząc z Carlosem we włoskim miasteczku, w siedzibie zespołu, czekając aż wszyscy przyjdą do sali konferencyjnej, głowił się nad tym jak duże problemy mogły ich czekać. W padoku jeszcze przed jego kilku tygodniową nieobecnością z powodu "urazu ręki na treningu", jak przekazał mediom, gdyż nie chciał mówić o swoim życiu osobistym wprost, chodziły plotki jakoby Ferrari było bliskie finansowego dna. 

Spojrzał na wyświetlacz swojego telefonu,  zauważając, iż do planowanego rozpoczęcia spotkania zostało mniej niż pięć minut. W pomieszczeniu wciąż nie było sporej ilości osób, co w pewien sposób martwiło Monakijczyka.

- W porządku, skoro wszyscy są- zaczął Binotto, wchodząc do sali konferencyjnej.- Jest źle, nie będę owijać w bawełnę. W dniu wczorajszym zostało sprzedane osiemdziesiąt procent udziałów właścicieli zespołu- powiedział Włoch. 

W pomieszczeniu zawrzało. Ludzie zaczęli przekrzykiwać się, pytając co dalej oraz jak do tego doszło. Mattia usiłował uciszyć zgromadzonych pracowników, jednak bezskutecznie. W końcu głośny huk, otwieranych z impetem drzwi, skutecznie wywołał ciszę w sali konferencyjnej.

Charles zmarszczył brwi widząc Ivana oraz Ricka. Brazylijczycy rozejrzeli się po pomieszczeniu, a jeden z członków zarządu zerwał się z zajmowanego miejsca, podchodząc do nich.

- Pan musi być naszym inwestorem. Chciałbym...

- Jestem ochroniarzem waszego inwestora- przerwał Włochowi Ivan, po czym rzucił coś do swojego towarzysza. Drugi z Latynosów wyszedł na moment, chwilę później wracając.

- Pan sobie chyba kpi, skoro inwestor wysłał swoją sekretarkę- mruknął Jeremy, siedzący naprzeciwko Leclerca.- I to wręcz nie do pomyślenia, aby...

- Aby co?- Monakijczyk usłyszał od strony drzwi dobrze, wręcz doskonale znajomy głos. Odwrócił głowę w tamtym kierunku, zauważając Ferreirę między Ivanem a Rickiem.- Jeśli dobrze kojarzę, Jeremy, mam rację?

- Tak, a co ci do tego?- zapytał spec od wizerunku w mediach, który ściągnął na Leclerca więcej problemów niż on sam na siebie.

- Po pierwsze, nie przypominam sobie, abyśmy przeszli na "ty". Po drugie, wylatujesz- rzekła śmiertelnie poważnie Latynoska, rozpinając guzik od swojej czarnej marynarki.- Jakieś obiekcje?- spytała, siadając na wolnym miejscu. 

- Nie jesteś moim przełożonym, abyś mogła mnie zwolnić!- wrzasnął Jeremy.

- Od dnia wczorajszego posiadam dokładnie osiemdziesiąt procent udziałów, podczas, gdy dotychczasowy właściciel ma ich raptem dwadzieścia. Oznacza to, że wszelakie decyzje, podejmuję bez niego- oznajmiła Brazylijka, a Rick podał jej obszerną teczkę.- Masz godzinę na zabranie swoich rzeczy, podobnie jak każdy kto ma obiekcje co do mnie. Na wasze miejsce mam już ludzi.

- Ciekawe skąd- mruknął pod nosem Carlos.

- Stąd, że gdyby nie sytuacja w jakiej znalazło się Ferrari, w przyszłym sezonie w stawce mielibyście kolejny zespół. Wszystkie wymagane od FIA zgody otrzymaliśmy, a wielu moich pracowników, wcześniej związanych było z Mercedesem czy Red Bullem- wyjaśniła Brazylijka, podając Vasseurowi teczkę.- Tutaj są zawarte wszystkie kosztorysy dotyczące pieniędzy przeznaczonych na rozwój obecnego bolidu oraz...

- Przychodzisz tutaj nie wiadomo skąd, wprowadzasz, a raczej próbujesz wprowadzić swoje rządy, ale...

- Wylatujesz- przerwała Hiszpanowi Tatiana.- Twój kontrakt kończy się wraz z ostatnim wyścigiem trwającego obecnie sezonu i nie zostanie on przedłużony. Na twoje miejsce zakontraktowany został inny kierowca.- Ferreira spojrzała znacząco na Ivana, a on otworzył drzwi od sali konferencyjnej.- Jazdę za ciebie przejmie wraz z Grand Prix Imoli. I tak wiem, iż wcześniej związany był z McLarenem, ale mając odpowiednie środki osiągniesz każdy cel jaki chcesz.

Charles zdziwił się, gdy zobaczył jak jego brat wchodzi do pomieszczenia i podchodzi do Latynoski. Czerwona koszulka Ferrari spoczywała na jego ciele, a żółte logo na piersi dodawało całości wypowiedzi Brazylijki urzeczywistnienia. Do Leclerca zaczęło docierać, że on również zaraz może wylecieć.

- Jeżeli masz, Sainz, jakieś obiekcje co do tego, jestem skłonna spłacić twój kontrakt w dniu dzisiejszym i kazać ci wypierdalać już teraz- rzuciła Ferreira, uśmiechając się przebiegle.

Naprawdę miał wiele do przerobienia ze swoją partnerką, ponieważ nie sądził, że przez te pięć lat zmieniło się aż tyle rzeczy...

***

Brazylijka weszła do mieszkania Leclerca, gdzie kilkanaście minut temu wrócili. Ferreira podziękowała Kice za przypilnowanie Arii oraz Thomasa, a potem wraz z Monakijczykiem przeszła do kuchni.

Wiedziała, że Leclerc mógł mieć jej za złe, iż nie powiedziała mu o swoich planach, ale nie zamierzała się tym przejmować. Nawet, jeżeli nie zeszliby się, a tym bardziej kilka miesięcy wcześniej nie spotkali ponownie, a miałaby podobną okazję, zrobiłaby to i tak. Nie po to wraz z Michelle pięć lat temu założyła firmę, której głównym celem było sponsorowanie karier brazylijskich dzieci, których rodzice nie mogli sobie na podobny wydatek pozwolić. Wejście do Formuły 1 było czystą formalnością, a zważywszy na rozpoznawalność Ferreiry, wręcz rzeczą nieuniknioną. Kłopoty finansowe Ferrari były najzwyczajniej w świecie furtką dla nich. 

- Wyjaśnisz mi co to było?- zapytał Charles, opierając się biodrem o blat.

- Transakcja. Nic więcej. Gdybyś prześledził ostatnie pięć lat mojej działalności, wiedziałbyś, że wraz z Michelle zaczęłyśmy inwestować w wiele rzeczy, aby między innymi umożliwić dzieciakom z faveli, które mają potencjał zaistnieć w tym świecie, jakim rządzi pieniądz. Kupienie większości udziałów w Ferrari stanowi zwykły ruch taktyczny- wyjaśniła.- Ciesz się, iż ktokolwiek to kupił. W przeciwnym wypadku na koniec sezonu zespół ogłosiłby upadłość. Fabryka samochodów nadal jest dochodowa, ale osoby odpowiedzialne za część sportową dały dupy, mówiąc kolokwialnie. Problemy wynikły z tego, że kto inny zarządza fabryką, a kto inny zarządza zespołem.

Leclerc pokręcił głową w niedowierzaniu. Latynoska podeszła do niego na tyle blisko, że nie dało się wcisnąć między nich kartki papieru.

- Nie mogłaś mi powiedzieć wcześniej?

- Nie. To była szybka decyzja. Papiery podpisałam wczoraj wieczorem, a gdy zawiadamiano was o nadzwyczajnym spotkaniu, zespół był bliżej utonięcia niż koła ratunkowego- oznajmiła, zarzucając ręce na jego szyję.- Nie dąsaj się jak naburmuszona księżniczka. To może robić nasza córka. 

- A nasz syn?- spytał cicho Monakijczyk, układając swoje dłonie na biodrach Brazylijki. Przez kręgosłup brunetki przebiegł dreszcz.

- On jest wystarczająco wycofany. Większość czasu obserwuje. Jest przeciwieństwem Arii- rzekła.- Ewidentnie ma twój charakter. Wierz mi, że jeśli odziedziczył genetycznie hipokryzję po twojej matce, wyślę go na terapię szokową do mojego ojca. Gabriel da sobie z nim doskonale radę- dodała.

Jakoś wychodzili na prostą, chociaż nadal nie we wszystkim się zgadzali...

*

Mamy kolejny.

Co sądzicie?

Jest nowa książka: Our Last Christmas|M.Verstappen

Señorita| C.LeclercOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz