01(cz.II)

347 34 43
                                    

*

Wdychała nocne powietrze nosem, trzymając w prawej dłoni cienkiego papierosa. Na stoliku, stojącym w rogu balkonu, znajdował się laptop, a Brazylijka czekała, aż program, który uruchomiła skończy namierzać telefon żony Marco. Wiedziała, że morderca jej narzeczonego nie miał dzieci- właśnie z tego powodu wraz z Oliverem zdecydowali się posłać mu nabój z wyrytym jego imieniem, tym samym uświadamiając go oraz Yvonne, iż jest na celowniku. Wraz z starym Sarmento mieli informację, że ową przesyłkę posłali już Argentyńczycy, a także Kolumbijczycy. Czas na ich ruch.

- Ana?- Usłyszała głos Fabio zza swoich pleców. Z jakiegoś powodu wolała zostać w domu swoich rodziców niż w tym, który należał do niej. Może przez to co kryło się w jednym z pomieszczeń?

- Coś się stało?- zapytała, nie patrząc na brata. Brazylijczyk nic nie powiedział. Stanął obok niej, przelotnie spoglądając na ekran laptopa, co wyłapała kątem oka.- Fabio?

Spojrzała na Brazylijczyka. Trzydziestoparolatek wlepiał w nią ciemne spojrzenie, łagodnie się uśmiechając. Machnęła nogą, która wystawała po drugiej stronie szerokiej poręczy balustrady balkonu, na której siedziała.

Mogło ją wiele różnić z braćmi. Z Sergio oraz Enzo łączyła ją w zasadzie matka oraz czarne włosy- z rysów twarzy przypominali Gabriela. Natomiast z Fabio oraz Ivo odziedziczyli masę cech Marii. Jedyne co było u niej inne to oczy- ich ciemne niczym noc, a jej przerażająco niebieskie, przypominające swoją barwą lodowiec. 

Zakuła ją myśl, że Charles potrafił się wpatrywać w nie godzinami i nie mieć dość. 

Machinalnie odpaliła kolejnego papierosa. Była świadoma, że Leclerc tego nienawidził.  Wiedziała też, iż najprawdopodobniej już był mężem Monakijki, której nie kochał, co przyznał otwarcie. Jednak stchórzył. Wybrał Charlotte, a ona nic nie mogła z tym zrobić. Mogła tylko to zaakceptować. 

Straciła go, nie mając szansy na to by magicznym cudem do niej wrócił. Więcej nie powie do niej Señorita, mimo, że często było to całkowicie pozbawione sensu- nie spytał jej lub Carlosa o znaczenie tego słowa, przez co mówił do niej panienko. 

- Znowu to robisz- rzucił Fabio, siadając obok niej.- Ana... Kochasz go, to widać, ale...

- Wybrał ją, a mi pozostało się z tym pogodzić- rzekła, ostatni raz zaciągając się papierosem. Zgasiła używkę w popielniczce, następnie wyciągając z kieszeni dresowych spodenek gumy do żucia. Wrzuciła dwie z nich do ust, spuszczając głowę.- Czasami miłość wymaga poświęceń dla drugiej osoby- dopowiedziała, opierając brak na wytatuowanym barku brata. 

- Zobaczysz, że jeszcze wszystko się ułoży. Znajdziesz tego jedynego- powiedział trzydziestodwulatek. 

- Wątpię... Victora zastrzelono na zlecenie jego własnego brata, a Charles...- urwała, mając w głowie wspomnienia z Monakijczykiem w roli głównej.

Ich spotkanie było całkowicie przypadkowe. Zjawił się w jej pracowni razem z Pierre'em, aby zamówić suknię ślubną dla swojej narzeczonej. Czego ona się spodziewała? Że zostawi dla niej kobietę, z którą planował wspólną przyszłość? Dobre sobie. Nie sądziła, iż w krótkim okresie czasu zdoła się w nim zakochać, aby później zostać ze zdemolowanym sercem oraz psychiką.

- Chodź- rzucił Fabio.- Mama zrobiła tiramisu, żeby poprawić ci humor- dodał, zsuwając się z balustrady na kafelki, pokrywające balkon. Zaraz po tym pomógł siostrze zejść z niej, łapiąc ją w pasie. 

Nim Brazylijka poszła śladami brata, spojrzała na ekran laptopa. Widząc, iż miała jak na tacy podane miejsce, gdzie znajdowała się Yvonne, wysłała to do Ricka oraz Ivana, następnie pisząc im wiadomość z telefonu. Ochroniarz oraz egzekutor mieli złożyć bardzo przyjemną wizytę żonie Marco. 

Señorita| C.LeclercOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz