Na samym początku chciałbym was przeprosić za moją bardzo długą, kolejną nieobecność, bardzo, bardzo was za to przepraszam. Wracam i rozdziały będą od teraz regularnie.
Standardowo mam nadzieję, że się wam podoba <3
Koniecznie zostawcie coś po sobie
Równe 2054 słowa. Miłego czytania!
***
Marilyn
- W kawiarni? Tej co ostatnio? – westchnęłam słysząc w tle, że młody mężczyzna znajduje się najprawdopodobniej na imprezie.
- Tak Alec, w tej co ostatnio – przytaknęłam zawieszając wzrok na swoich paznokciach.
- Tylko nie spóźnij się z powodu kaca lub czegoś innego – mruknęłam zaczepnie.
- Co? – rzucił jakby z pretensjami dlatego odchrząknęłam.
- Nic, nie spóźnij się, cześć – rozłączyłam się mając w dupie to, że on może chciałby jeszcze coś powiedzieć. Już i tak wystarczało mi to, że musiałam z nim wytrzymywać.
Spojrzałam na zegarek, było grupo po 12 w nocy dlatego dziwne było że chłopak w ogóle ode mnie odebrał, no to przestało być dziwne zaraz po tym gdy usłyszałam gdzie się znajduje.
W zasadzie nie powinno mnie to dziwić, był młody, był studentem i na dodatek teraz nieźle zarabiał, miał przecież prawo szaleć.
Zresztą, nie interesowało mnie to, jedyne na czym mi w tamtej chwili zależało to na tym, żeby brunet się nie spóźnił. To była kolejna akcja a ja miałam wrażenie że mój cel z każdym kolejnym dniem jest coraz bliżej... przynajmniej taką miałam nadzieję, przebywanie z Alciem źle na mnie wpływało, a na dodatek ten chłoptaś wkurwiał mnie jak nikt inny na tym świecie.
Naprawdę, a mało jest takich ludzi co się urodzili i z automatu by mnie nie wkurwiali.
Stanęłam przed lustrem w łazience z zamiarem ogarnięcia się do snu.
Zmyłam z siebie mocny makijaż, bez którego nie śmiałabym nawet przekroczyć progu swojego dotychczasowego mieszkania.
Związałam swoje długie, zdrowe blond włosy w kitkę i w końcu poczułam ulgę. Były grube i ciężkie a dbanie o nie było prawdziwą katorgą. Najchętniej bym je ścięła... ale wtedy straciłabym swój największy atrybut.
Popatrzyłam na siebie w lustrze, byłam piękna i seksowana i totalnie nikt nie mógł mi tego zabrać.
Z tą myślą udałam się prosto do łóżka gdzie zasnęłam z delikatnym uśmiechem na ustach wyobrażając sobie swoją niedaleką przyszłość w której z powrotem byłam szczęśliwa i bogata.
***
Weszłam do kawiarni od razu rozglądając się po całym lokalu w poszukiwaniu Alca, który miał już tutaj być bo to ja się spóźniłam, ale oczywiście jego nie było.
Z westchnięciem podeszłam do pierwszego lepszego wolnego stolika siadając na krzesło.
Mijały minuty a jego dalej nie było, spóźniał się wcześniej ale nigdy nie aż tak jak dziś.
Nie martwiłam się o niego, bo czemu miałabym się o niego martwić? To był nic nie znaczący w moim życiu pionek który za niedługi czas miał z niego zniknąć. Po prostu płaciłam mu za to, że miał tu być, a jego tutaj nie było.
Za 30 minut Brandon miał się pojawić a wcześniej chciałam obgadać z Alciem to, jak ma wyglądać dzisiejsza interwencja. No ale cóż, wszystko wskazywało na to, że znów będziemy improwizować a ja będę musiała obciąć mu pensje.
CZYTASZ
Actor
RomanceNieczułość? Brak empatii? Cięty język i sukowatość? Złamane serce czy... czy grubszy kawał historii kryjący się w sercu tej pięknej blondynki przed którą bez zastanowienia uklęknął by nie jeden, każdy... każdy tylko nie on. Dobry chłopak z jeszcze...