Rozdział 9

117 12 1
                                    

Koniecznie zostaw po coś po sobie jeśli ci się spodoba <3

1900 słów

***

Marilyn

- Czy ty jesteś pijana? - nie powiedział nawet cześć, co tam, jak się masz... nic. Pierwsze pytanie z jakim wyskoczył to czy jestem pijana. Prychnęłam.

- Nie - mruknęłam - po co przyszedłeś? - spytałam zakładając ręce na piersi a wtedy on wszedł do mojego mieszkania jak gdyby nigdy nic fuknęłam odwracając się w jego stronę. On natomiast podszedł do Mickey która patrzyła na niego jak na jakieś pieprzone ciasteczko do schrupania.

No halo, miała narzeczonego i dzieciaka w drodze, a Alec wcale nie był AŻ tak hot.

- Alec - przedstawił się wyciągając rękę w jej stronę, przełknęła ślinę gdy jej oczy zaświeciły się niczym diamenciki gdy usłyszała jego, lekko zachrypnięty, głos. Który, tak by the way, był sexi. Jak on cały.

Boże wino chyba serio za bardzo uderzyło mi do głowy.

- Ekhem - przyjaciółka odchrząknęła gdy uścisnęła rękę bruneta - Mickey - skinęła głową. Uśmiechnął się do niej szarmancko po czym puścił jej dłoń odwracając się w moją stronę.

- Po co przyszedłeś? - powtórzyłam pytanie niezbyt miło, zmarszczyłam brwi przypominając sobie dość istotną informację - skąd masz mój adres? - dopytałam ciszej. Prychnął.

- Jesteś naprawdę mało ostrożna i pijana skoro zapomniałaś że dałaś swoje dane adresowe na swoje konto na fb. Pomińmy to, że tego się po prostu nie robi ze względu na własne bezpieczeństwo, ale... - machnął ręką - ...nie będę cię niańczył sama wiesz co jest dla ciebie najlepsze - westchnięcie Mickey rozniosło się po całym pomieszczeniu a zaraz później jej przeciągłe jęknięcie.

- Mam narzeczonego - mruknęła pod nosem jakby wcale nie chciała aby ktokolwiek ją usłyszał. Cóż, nie udało jej się to. Alec zmarszczył brwi spoglądając na blondynkę przez ramię a gdy zorientowała się co się wydarzyło odchrząknęła. Jej twarz zaszła purpurą a ona była nieźle zawstydzona - w sensie... eee - podrapała się nerwowo po karku - muszę iść, mój narzeczony pewnie się o mnie martwi - starała się jakoś wybrnąć z niezręcznej sytuacji. Podeszła do swoich butów, schyliła się w celu ubrania ich ale jej ręce trzęsły się niczym galareta więc zajęło jej to z trzy minuty przy czym raz prawie poleciała do tyłu.

- Michaela torebka - mruknęłam w jej stronę gdy jedną nogą była już za progiem mojego mieszkania. Machnęła na to ręką.

- Przyniesiesz mi ją kiedyś - rzuciła - na razie - machnęła ręką, nie zamknęła za sobą drzwi więc doskonale było słychać jak puściła się biegiem gdzieś w połowie drogi do windy. Przewróciłam oczami łapiąc kontakt wzrokowy z intruzem który cholera wie po co wtargnął na teren mojego bezpiecznego azylu.

- Pytam po raz ostatni. Po co przyszedłeś tutaj o takiej godzi... - zanim zdążyłabym dokończyć dręczące mnie pytanie, on w dwóch krokach znalazł się przy mnie

Był blisko. Bardzo blisko. Za blisko.

Jedna z jego rąk znalazła się nad moim ramieniem, po całości mojego kręgosłupa przeszedł dreszcz. Dopiero gdy usłyszałam ciche skrzypienie a następnie trzask drzwi zorientowałam się co zrobił.

Chyba byłam w zbyt wielkim szoku, który był spowodowany jego działaniami w moim kierunku bo dosłownie mnie zamroczyło.

Przełknęłam ślinę nie potrafiąc spuścić wzroku z jego torsu okrytego czarną koszulką.

ActorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz