2300 słów! Miłego czytania i pamiętajcie aby koniecznie coś po sobie zostawić <3
Buźka <3
***
Alec
- Co ty jesteś taki poddenerwowany? – to właśnie głos Jackoba, który wyrwał mnie z łażenia tam i z powrotem po małym saloniku połączonym z kuchnią sprawił, że byłem poddenerwowany jedynie bardziej niż do tej pory – na dodatek pierwszy raz od kiedy się znamy nie poszedłeś na nieobowiązkowe wykłady. Alec... – zrobił przerwę chcąc w ten sposób wzbudzić napięcie i w jakiś sposób zwrócić na siebie moją uwagę – ...czy ty jesteś chory?
- Nie wkurwiaj mnie Jackob – warknąłem może odrobinę zbyt ostro. Odwróciłem się na pięcie w jego stronę a moje napięte mięśnie, jeśli to w ogóle możliwe, napięły się jeszcze bardziej a palce zacisnęły się w pięści. Chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. Pierwszy raz zachowałem się w stosunku do niego w taki sposób, miał prawo być w szoku.
- Wow, wow, wow – uniósł ręce w geście obronnym – wiesz co? – spytał przełykając głośno ślinę – ja chyba... ja chyba pójdę przypomnieć sobie ten no... – westchnął jakby nie mogąc ubrać w słowa tego, co tak faktycznie chciał powiedzieć – em... materiał na kolokwium – wstał z kanapy szybciej niż kiedykolwiek – tak, tak, dokładnie tak. Materiał na kolokwium – rzucił jeszcze tylko, a po chwili po kawalerce rozniósł się trzask drzwi od sypialni.
Syknąłem pod nosem przecierając twarz dłońmi.
Nie mogłem spać w nocy, od rana wypiłem już dwie mocne kawy, a była dopiero 12, byłem poddenerwowany i jedyne co chciałem zrobić w tamtym momencie to porządnie się najebać, żeby tylko nie czuć więcej stresu.
Tak, czułem tak w chuj wielki stres. Dawno takiego nie czułem, bo choć miałem czym się w życiu stresować, przeważnie potrafiłem nad tym w jakikolwiek sposób zapanować. Byłem typem człowieka, po którym nie było widać że się stresuje, na zewnątrz byłem oazą spokoju gdy w środku coś nie coś wybuchało gdy z drugiej strony po prostu miałem wyjebane na większość stresowych sytuacji, bądź po prostu byłem do tego stresu aż w tak wielkim stopniu przyzwyczajony, że nie robił już na mnie większego wrażenia. I nie skłamię, jeśli powiem, że ta druga wersja była tutaj po prostu jednym, wielkim faktem.
W tamten dzień jednak, świadomość tego, że poznam bliskie osoby Marilyn, które na dodatek ją wychowały, sprawiła że nerwy zawładnęły całym moim organizmem. Starałem sobie wmówić, że to nic, że poznałem już przecież w cholerę ludzi na tym świecie i prawdopodobnie dane będzie poznać mi ich jeszcze więcej. Dlatego tak bardzo nie byłem w stanie pojąć tego, dlaczego poznanie właśnie tych osób przyprawiło mnie o wybuch stresu jakiego tak dawno nie czułem.
W momencie gdy z głośnym westchnięciem usiadłem na miejscu, w którym jeszcze chwilę temu siedział mój współlokator, mój telefon wydał z siebie krótki dźwięk powiadamiający o nowej wiadomości. Wyciągnąłem go z kieszeni podświetlając wyświetlacz by móc odczytać SMS'a bez potrzeby wchodzenia na konwersację.
Od: Marilyn
„Powiedziałam im, że narzeczony mnie rzucił ale mam chłopaka. Stwierdzili, że dobrze zrobiłam. Mimo że to on rzucił mnie. Żałosne."
Po chwili przyszła kolejna wiadomość.
„ Chcą cię poznać. Najlepiej jak najszybciej, zaproponowali obiad w jakimś obskurnym barze mlecznym nie dla mnie, albo w domu."
„Dlatego bądź pod Monte Casino o 2 po południu"
Prychnąłem po odczytaniu trzeciej wiadomości od niej. Jej rodzice chcieli zjeść skromnie, w miejscu w którym nie trzeba było wydawać miliardów za zwykły posiłek, a ona wybrała jakiś pierdolony pałacyk w środku miasta.
CZYTASZ
Actor
RomanceNieczułość? Brak empatii? Cięty język i sukowatość? Złamane serce czy... czy grubszy kawał historii kryjący się w sercu tej pięknej blondynki przed którą bez zastanowienia uklęknął by nie jeden, każdy... każdy tylko nie on. Dobry chłopak z jeszcze...