Rozdział 19

137 11 16
                                    

2600 słów 

Miłego czytania! 

***

Marilyn

Stałam tam wpatrzona w niego niczym w pierdolony obrazek.

Nie słyszałam słów, które wypowiedział po tym jednym, albo może słyszałam, tylko dotarły do mnie zbyt późno?

Ciebie...

- Co? – mruknęłam gdy w końcu moje ściśnięte gardło mi na to pozwoliło. Jego kąciki ust nieznacznie uniosły się w górę, przez co moje automatycznie zrobiły to samo – z czego się śmiejesz? – mruknęłam a wtedy nie wytrzymał, z pomiędzy jego warg wydobył się cichy chichot, zaraźliwy chichot.

- Nie wierzę, dożyłem czasów w których Marilyn Lee chichocze – szepnął po chwili z szerokim uśmiechem na twarzy, jego oczy zabłyszczały. Pacnęłam go w ramię po czym pokręciłam głową z niedowierzeniem – dowiem się w końcu po co chciałaś do mnie zadzwonić? – wzięłam głęboki oddech a mój uśmiech nieznacznie zbledł, mimo to w głowie wciąż dźwięczało mi tylko jedno słowo.

Ciebie...

- Dzwoniłam, bo dzwonił do mnie Brandon – zmarszczył brwi dokładnie skanując moją twarz.

- Brandon? Po co? – oparłam ręce na jego klatce piersiowej przybliżając się do niego jeszcze bardziej, odetchnęłam głęboko, a w momencie gdy jego zapach dostał się do moich nozdrzy, po raz kolejny poczułam nieznośne szczypanie pomiędzy udami.

Naprawdę? Same jego perfumy?

- Mówił, że spotkaliście się niedawno pod twoją uczelnią, gadaliście i podobno zaproponował wspólną kolację – moje ciało samo do niego lgnęło, nie panowałam nad ruchami gdy moje dłonie z wielką dokładnością zaczęły badać każdy skrawek jego torsu okrytego cienkim materiałem koszulki.

- Tak, to prawda – mruknął – spotkaliśmy się – uniosłam na niego wzrok, który kilka sekund wcześniej miałam wbity w jego wystający obojczyk, dopiero gdy nasze tęczówki się ze sobą spotkały uzmysłowiłam sobie jak blisko siebie się znajdowaliśmy, mimo to nie przestałam błądzić opuszkami palców po jego mięśniach, które w tamtym momencie były niewyobrażalnie spięte.

- Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś? – spytałam głosem tak bardzo nie podobnym do mojego.

- Nie było okazji – szepnął przybliżając się jeszcze bardziej, teraz nasze twarze dzieliły zaledwie milimetry.

- Nie było okazji? – spytałam unosząc brew.

- Dokładnie, nie było okazji – powtórzył a gdy jego oddech odbił się od moich warg poczułam dreszcz na plecach. Jeszcze mocniejszy dreszcz poczułam, gdy pewnie zacisnął dłonie na wcięciu w talii, a w miejscach gdzie mnie dotykał skóra jakby paliła żywym ogniem, nawet przez materiał koszulki.

- Kolacja odbędzie się w sobotę o 8 wieczorem – poinformowałam zduszonym głosem.

- Yhy – mruknął jakby w ogóle nie interesowała go ta wiadomość. Jego tęczówki pociemniały jeszcze bardziej, o ile to było w ogóle możliwe.

Poczułam tak wielką i nieopisaną chęć pocałowania go.

Na szczęście nie musiałam długo na to czekać, aktorek jakby czytał w moich myślach, już po kilku sekundach złączył razem nasze usta.

Na początku to było spokojnie, wręcz dało się w tym wyczuć odrobinę czułości. Jedna z moich dłoni wylądowała na jego policzku, kciukiem głaskałam jednodniowy zarost bym w następnej chwili przesunęła dłoń na jego kark, zanurzając place w jego miękkich włosach. Pociągnęłam lekko za jego końcówki na co mruknął dając mi pełen dostęp, przejechałam językiem po nierównym podniebieniu na co sapnął.

ActorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz