Rozdział 14

107 13 15
                                    


1900 słów! 

***

Marilyn

- Kurwa – przeklęłam pod nosem zastanawiając się dlaczego, do cholery, postanowiłam w ogóle tutaj przychodzić.

Nie było zbyt wcześnie, jakoś po 10 wieczorem, a ja wylądowałem dokładnie w tym miejscu.

Wyszłam z domu mając dość swoich starych jakoś godzinę temu i naprawdę nie mam pojęcia dlaczego. Dlaczego moje nogi przyniosły mnie akurat tutaj, na dodatek że wiedziałam, iż młody mężczyzna był na mnie potwornie zły.

A ja z jakiegoś głupiego i niewiadomego powodu, czułam się z tą wiedzą gorzej, niż wmawiałam sobie, że się czuję.

Aktualnie stałam pod drzwiami jego marnej kawalerki z ręką w górze przygotowaną do tego, aby zapukać. Nie zrobiłam tego jednak czekając na jakiś cud, albo zbawianie, sama nie wiem.

Nie miałam pojęcia czego od niego chciałam, co chciałam mu powiedzieć, nie wiedziałam jak mam się zachować, przeprosić? Za co miałabym go przepraszać? Jak miałabym go przeprosić? A może to w ogóle nie jego wypadałoby przeprosić? Więc dlaczego moje popierdolone nogi przyprowadziły mnie właśnie tutaj?

Eh co ja tutaj w ogóle robiłam? Co ja robiłam ze swoim życiem? Nigdy nie zastanawiałam się nad tego typu rzeczami, nigdy nie zadawałam sobie tego typu pytań z jednego prostego powodu. Nigdy nie obchodził mnie drugi człowiek, ja nigdy nie przepraszałam.

Więc do cholery co zaczęło się zmieniać, co działo się w moim umyśle, że jednak nagle zaczęłam się nad takimi rzeczami zastanawiać?

Nie.. nic, a mnie w ogóle nie powinno tutaj być.

Tak, dokładnie tak.

Odwróciłam się z zamiarem odejścia, dopiero wtedy poczułam jak bardzo zdrętwiała mi dłoń, którą teoretycznie miałam zapukać w drzwi kawalerki Alca. W momencie gdy chciałam postawić pierwszy krok klucz w zamku zaszczękał, a ja nie zdążyłam uciec gdy drewniana pokrywa gwałtownie się przede mną otworzyła.

- A panienka do kogo? – usłyszałam głos którego nie znałam. Przełknęłam głośno ślinę a moje gałki oczne niemal wyszły z orbit, ostatecznie odchrząknęłam przybierając w miarę neutralny wyraz twarzy zanim odwróciłam się do chłopaka przodem. Przede mną zmaterializował się nieco wyższy ode mnie brunet, z ciemniejszą karnacją i ciemniejszymi oczami. Na pewno był niższy od Alca, tak i zdecydowanie był gorzej zbudowany... czekaj co?

- Do Alca, jest może? – starałam się zbytnio nie przymilać, czemu miałabym grać milutką dla faceta, który nawet w najmniejszym stopniu mnie nie kręcił? No właśnie.

- Taka szprycha do Alca? – wyglądał na mocno zdziwionego, zassał powietrze by w następnej sekundzie zagwizdać jednocześnie mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu. Często miałam takie sytuacje, niemniej jednak, gdy tą reakcję względem mnie ukazał współlokator, bo tak wywnioskowałam, aktorka... nie poczułam się z tym zbyt komfortowo.

- Jackob!? – usłyszałam podniesiony głos Alca gdzieś z wnętrza kawalerki – kto przysze... – przerwał w połowie zdania ponieważ w tamtej chwili nasze tęczówki się ze sobą spotkały, a ja musiałam powstrzymywać się resztkami silnej woli by nie spojrzeć w dół... prosto na jego nagą, jeszcze mokrą, klatkę piersiową.

Kurwa.

Ewidentnie był świeżo po prysznicu bo jego włosy również ociekały wodą.

Boże... poczułam delikatne szczypanie pomiędzy udami.

ActorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz