Rozdział 33

120 13 4
                                    

Ostatni rozdział przed epilogiem

Mam nadzieję że się spodoba ❤️

Jest 3300 słów jakoś

Miłego czytania ❤️

***

Alec

- Tak – ciężki oddech wypadł z pomiędzy moich warg – będę – dodałem przeczesując swoje roztrzepane włosy palcami, ziewnąłem opierając wolną rękę o blat.

- To dobrze, wiem że to nieobowiązkowe, ale w tym samym czasie jedyne które mamy razem. Nie widzieliśmy się długo i nawet jeśli twoja irytująca dupa mnie denerwuje, nadal jesteśmy współlokatorami – parsknąłem słysząc jego marne tłumaczenia.

- To ty masz irytującą dupę – zgarnąłem kubek ze świeżą, jeszcze parującą kawą – Przyznaj się po prostu że za mną tęsknisz Jackob – upiłem łyka delektując się tym cudownym smakiem i zapachem. Kochałem kawę.

- Ta no – parsknął – pomarzyć możesz – usłyszałem jak odstawił coś na stół. Obstawiałem że też pił w tamtej chwili kawę – kończę, widzimy się. Na razie.

- Cześć – kolejny łyk kawy. Odłożyłem telefon na blat opierając się o niego tyłkiem.

Kawa odrobinę mnie pobudziła, chociaż i tak nadal czułem ogarniającą mnie senność. Była dopiero 8, zajęcia zaczynały się o 9 a ja ostatnimi czasy zaczynałem je o 11 bezkarnie opuszczając sobie wykłady z panem Hoodem. Były one oczywiście nieobowiązkowe, a mi tak cholernie nie chciało się na nie chodzić ze świadomością że w taki sposób marnowałem czas, który mógłbym poświęcić na choćby nawet głupie patrzenie na Marilyn i podziwianie tego, jak pięknie i niewinnie wyglądała podczas snu.

Może to trochę psychopatyczne... ale ona naprawdę wygląda wtedy tak pięknie, że nie mogę się powstrzymać od obserwowania jej, pogrążonej w spokojnym śnie, twarzy.

Teraz gdy wiedziałem że na poważnie myśli o porzuceniu planu z Brandonem na rzecz naszej wspólnej przyszłości... Chyba mogłem pozwolić sobie na uczestnictwo w tych zajęciach.

I to że zaliczenie ich było dla mnie naprawdę ważne.

- Rozmawiałeś z kimś? – zaspany głos kobiety sprawił że spojrzałem na nią z opóźnionym refleksem. Stała oparta ramieniem o framugę drzwi. Ubrana była jedynie w moją za dużą koszulkę jakiegoś zespołu. Oczywiście faktem jest to, że wyglądała nieskazitelnie. Ona natomiast nawet nie zerknęła na moją twarz, bezkarnie Taskowała moją nagłą klatkę piersiową spod wpół przymkniętych powiek i nawet nie zamierzała się z tym kryć. Uśmiech sam wykwitły na mojej twarzy.

- Zrób zdjęcie, zostanie na dłużej – zakpiłem na co niemal natychmiast przeniosła wzrok na moje tęczówki. Przewróciła oczami po czym odbiła się od framugi drzwi ruszając powoli w moją stronę. Westchnąłem – Jackob dzwonił, chciał mnie namówić na to żebym dziś przyszedł na nieobowiązkowe lekcje do Hooda.

- Idziesz? – ułożyła dłonie na moim torsie zadzierając głowę by ani na chwilę nie zerwać ze mną kontaktu wzrokowego.

- Yhy – mruknąłem odstawiając pusty kubek do zlewu – opuszczam ostatnio zbyt dużo zajęć – dodałem zaciskając ręce na jej biodrach by w następnej chwili przynieść je na jej talię.

Przejechała opuszkami palców po moich mięśniach zatrzymując się niedaleko paska od jeansów. Poczułem ciepło i dreszcze rozchodzące się po całym ciele.

- A nie możesz jeszcze dziś iść na 11? – spytała szeptem zrywając kontakt wzrokowy tylko po to, by sekundy później jej usta spoczęły nad moja lewą piersią – albo nie iść w ogóle? – szepnęła. Przegryzłem wargę.

ActorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz