2200 słówPrzepraszam że dawno nie było rozdziału, wena opuściła mnie całkowicie.
Ale rozdział jest i będzie już reguralnie.
Miłego czytania ❤️
***
Alec
- Nawet nie zdążyłam tam wejść a ty wyleciałeś stamtąd jakby kogoś ci zabili. Co tam się stało? – spytała mocniej zaciskając palce na mojej dłoni. I tak długo wytrzymała, byliśmy już praktycznie przed jej mieszkaniem gdy zapytała. Spojrzałem na nią, zauważając że nawet na mnie nie zerknęła gdy wypowiadała te słowa. Pusto patrzyła gdzieś przed siebie, dopiero po krótkiej chwili po wypowiedzeniu tych słów przeniosła na mnie swoje spojrzenie.
- Marilyn... – mruknąłem wzdychając, spuściłem wzrok na nasze złączone ręce. W sekundę zatrzymała się, po czym złączyła razem nasze wolne dłonie, tym samym zmuszając mnie do tego bym również przewał dalszą drogę.
- Nie, przepraszam. Nie musisz nic mówić – przejechała kciukiem po moich knykciach sprawiając, że ciepło rozlało się po moim wnętrzu. Uniosłem wzrok, z jej oczu niemal wylewało się ciepło. Coś niemiłosiernie zacisnęło się na moim sercu a zaraz później na gardle.
Trzy dni.
Tyle nam zostało. Trzy wspólne noce. Trzy ostatnie dni z nią u mojego boku.
Na chuj ja reagowałem na to ogłoszenie? Po co?
- Nawet nie chciała się dziś przyznać do tego, że jest moją siostrą. Powiedziałem jej że mimo wszystko może na mnie liczyć, zrzekłem się spadku bo i tak nie jest mi potrzebny matka mnie kochała, może wciąż kocha, mimo wszystko kasa nie odkupi jej win. Ojciec mnie okłamywał a jej ojciec bił mamę. Chciała od niego uciec i do nas wrócić. Razem z Jasmin, ale ojciec nie chciał przyjąć ich pod swój dach. Tak w skrócie – dokończyłem kontynuując drogę – wychodzi na to, że przez całe życie byłem okłamywany – dodałem po czym prychnąłem.
Puściłem jej dłonie wymijając ją. Po kilku chwilach stałem już na klatce schodowej ciągnąc za klamkę i tym samym otwierając drzwi wejściowe do budynku mieszkalnego.
- Wow... – mruknęła smętnie przekraczając próg przez który ją przepuściłem, gdy tylko zorientowałem się że calutki czas nie opuściła mnie ani na krok. Cały czas utrzymywała moje tempo – grubo – odchrząknęła błądząc rozbieganym wzrokiem po całej klatce schodowej. Zachichotałem.
- No, jeszcze niedawno nie byłbym w stanie powiedzieć, że moja historia rodzinna jest pokręcona w takim stopniu – rzuciłem idąc krok w krok za kobietą. Jedynie skinęła a na jej twarzy pojawił się cień uśmiechu. Zmarszczyłem brwi bo jeszcze sekundy temu jej humor był normalny. A może jednak nie był? – co jest? – zatrzymała się przed drzwiami swojego mieszkania, spuściła wzrok nerwowo szukając kluczy w torebce. Doskonale zauważyłem jak bardzo jej dłonie drżały.
Wypuściłem powietrze z płuc po kilku sekundach wyciągając przedmiot który szukała z kieszeni swoich jeansów. Otworzyłem drzwi przepuszczając ją przodem. Nawet tego nie skomentowała, popatrzyła na mnie zdziwionym wzrokiem po czym weszła od środka.
- Co jest Marilyn? – powtórzyłem po kilku minutach głuchej ciszy która panowała między nami. Stałem na wejściu do salonu, gdy ona powędrowała do kuchni. Oparła się dłońmi o blat wyspy kuchennej i głęboko oddychała. Zmartwiłem się. Ale nie zamierzałem naciskać by powiedziała mi o co chodzi.
Nie można było jej pospieszać.
W końcu znów popatrzyła mi w oczy przez ramię, zauważyłem w nich łzy – czemu płaczesz? Co się stało żmijko? – znalazłem się przy niej w paru krokach przyglądając się jej twarzy z troską.
CZYTASZ
Actor
RomanceNieczułość? Brak empatii? Cięty język i sukowatość? Złamane serce czy... czy grubszy kawał historii kryjący się w sercu tej pięknej blondynki przed którą bez zastanowienia uklęknął by nie jeden, każdy... każdy tylko nie on. Dobry chłopak z jeszcze...