25.wystawieni na próbę

255 17 29
                                    

Sanemi pov

Czego chcesz psychopatko-warknąłem zdenerwowany do słuchawki. Pytanie wydało mi się bardzo retoryczne, jednak wolałem upewnić się co do działań dziewczyny.

niczego, zobaczyć starego dobrego kumpla -powiedziała z pełną ironią.

nie rób ze mnie idioty, dobrze wiem, że nie chodzi ci o to. Mam ci przypomnieć za co siedziałaś?-powiedziałem nie schodząc z wkurwionego już tonu.

słońce, ja dalej powinnam się, uciekłam by cię zobaczyć, to takie okrutne?-spytała śmiejąc się psychopatycznie.

zabiłaś kite, miyasaki, teruye i marisake. Zabiłaś każda moją dziecwzyne bo jesteś pieprzoną psychopatka, która miała spędzić w więzieniu całe swoje pieprzone życie, jestem pewny, że znajdą cię szybciej niż ty sama się tego spodziewasz.-dodałem po czym rozłączyłem połączenie.

Bałem się, że ta chora wariatka będzie chciała coś zrobić Giyuu, mojemu giyuu. Nie, nie dopuszczę do tego, nie ma takiej opcji, ja-.

kto dzwonił?-spytał szatyn owinięty w ręcznik i z turbanem na głowie.

nikt taki, jakaś firma od fotowoltaiki-skłamałem niewzruszony.

okej, ale i tak średnio chcę mi się w to wierzyć.-stwierdził tomioka i po wzięciu ciuchów udał się spowrotem do łazienki.

Tak samo ja, ale zamiast w łazience przebrałem się w pokoju, i będąc już gotowym do spania czekałem tylko na chłopaka, jednakże nie dałem rady, bo już po chwili usnąłem.

time skip (rano, droga do szkoły)
Ja i giyuu szczęśliwi szliśmy w kierunku znienawidzonego budynku zwanego liceum, po przejściu bramki przywitała nas mitsuri z promiennym uśmiechem i stojącym obok niej obanaiem. Chwilę tak staliśmy, póki nie zobaczyłem, że ktoś nam się przygląda, puściłem momentalnie dłoń giyuu i stanąłem kawałek od niego, po czym powiedziałem, że zaraz wracam i rozwścieczony ruszyłem w kierunku murku. Jak mogłem się spodziewać, była to Kanae we własnej osobie, jak mnie ta dziewczyna leczy.

Czego tu chcesz szmato-nie miałem zamiaru owijać w bawełnę.

pilnuje tego co moje, już nie mogę?-spytała aktorsko.

radzę ci się ode mnie odczepić, raz ja zawsze-odparłem gdy już miałam się od niej oddalić.

ładny ten szatyn, nieco niższy od ciebie, długie włosy, delikatna cera i bada karnacja-powiedziała z chytrym uśmiechem. Zamarłem.

odpierdol się od niego, dobrze ci radzę-warknąłem.

oj słońce, teraz przerzuciłeś się na chłopców? Spokojnie go też się prędko pozbędę~- powiedziała rozmarzona i podeszła bliżej mnie.

wypierdalaj, dzisiaj jesteś na policji, i radzę ci, lepiej się nie zbliżaj do niego.-dodalem po czym wróciłem do reszty, której juz tam nie było.

Weszłem więc do szkoły, i poszedłem znaleźć iguro, bingo, stał z rengoku i reszta.

sanemi, czy mogę-zaczął Giyuu jednak ja posłałem mu porozumiewawcze spojrzenie po czym zabrałem na bok heterohromika.

stary co z tobą? O co chodzilo z tym puszczeniem dłoni Tomioki? Odpierdala ci?-dopytywał iguro.

ona wróciła -powiedziałem krótko a chłopak momentalnie pobladł i próbował z siebie cokolwiek wydusić.

Kanae? Przecież mieli jej wymierzyć karę śmierci, jakim cudem uciekła?-dopytywał dalej przerażony.

nie wiem, ale stała dzisiaj i przyglądała się giyuu, muszę go chronić a nie wiem jak, nie mogę też podać jej na policję bo wiem jaka jest, i będzie chciała się mścić. Muszę zerwać z giyuu, dla jego dobra.-stwierdziłem po czym wyłapałem mocnego liścia od obanaia.

pojebało cię? Chłopak się załamie jak to zrobisz, jest wiele innych rozwiązań, nie musicie zrywać.-probował otrzeźwić mi rozum chłopak jednak ja wiedziałem, że na tą chwilę, to jedyne rozwiązanie by ochronić tomioke.

muszę, wtedy będzie wiedziała, że nie ma kogo krzywdzić.-powiedziałem, po czym odszedłem w stronę szatyna zabierając tym razem jego na bok.

sanemi o co chodzi?-spytał zmartwiony.

musimy zerwać-powiedziałem bez ogródek powstrzymując łzy, chłopak wyglądał na bardzo zdezorientowanego.

jak to zerwać, o co chodzi? Nic nie rozumiem.-mowil łamiący głosem.

to dla twojego dobraz, przepraszam, że muszę to zrobić. Uważaj na siebie.-dodałem po czym zostawiłem zapłakanego chłopaka na pustym holu i pokierowałem się do wyjścia z placówki.

Biegłem ile miałem tylko sił w nogach, aż wylądowałem w ślepej uliczce słysząc jakieś kroki po czym znów ja zobaczyłem, zobaczyłem Kanae.

widzę, że już nie mam kogo eliminować, jesteś mój, mój, mój i tylko mój-mowiła z rozkoszą, po czym dostałem strzał z tyłu głowy, zemdlałem i wiedziałem, że robiąc to ratuje ukochanemu życie.

obroń nasza miłość|sanegiyuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz