31.niebo dziś płacze

187 15 5
                                    

⚠️tw! krew, rany⚠️
Sanemi pov
(dzieciństwo sanemiego, lato)

Miałem wtedy około 5 lat, biegam szczęśliwy po niewielkim tarasie mojego wujka, zbiegając co chwila na ogromnych rozmiarów ogród. Obok mnie dostrzegam moją kuzynkę, Yumisaki. Dziewczynka o śnieżnych włosach, czarnych jak węgiel tęczówkach i bladej skórze biega energicznie wokół mnie. W pewnym momencie upadam i słyszę tylko krzyk Yumi i to, jak woła płaczliwie moja mamę.

















Obudziłem się, ale nie napewmo, widzę przed sobą mężczyznę, z gardła sączy mu się szkarłatna ciecz, tak samo jak z rąk.

-Kim jesteś?-pytam przerażony doglądając ran na rękach mężczyzny i jego gardle.

-Kyata, a ty to kto? Zgubiłeś sie?Gdzie są twoi rodzice?Jak mają na imię?Chcesz iść ich poszukać?-dopytuje.

-Jestem sanemi, nie, nie zgubiłem się, moja mama czeka na poczekalni szpitala, moja mama to Shizu a ojciec Kyogo-odpowiadam na każde jego pytanie.

-Chwila, Kyogo?-pyta zdezorientowany.

-Tak.-odpowiadam krzywiąc się na dziwne zachowanie mężczyzny.

Śnieżnowłosy mężczyzna otula mnie swoim zimnym, skostniałym ciałem. Czuje zimne łzy na mojej koszuli, a cichy szloch mężczyzny przeobraża się w uśmiech i radość.

-Jestem bratem twojego taty, Nie poznałeś mnie, ponieważ popełniłem samobójstwo po śmierci naszej siostry. Twój tata bardzo to przeżył, bądź dla niego wyrozumiały. W końcu, wyglądasz tak, jak ja wyglądałem za życia.-oznajmil mi po czym zniknął, tak poprostu, przepadł w ciemnej odtchłani.







I w tym momencie faktycznie się obudziłem, było ciemno, więc dalej myślałem, że śnię. Jednak po ujrzeniu giyuu na krześle tuż obok mojego łóżka uświadomiłem sobie, że jestem w realnym świecie. Wstałem obolały, ale nie miałem przed oczami mroczków jak zawsze, podszedłem do okna a za nim dostrzegłem deszcz, poczułem po niedługej chwili czyjąś obecność tuż obok.

-Niebo dziś płacze.-skomentowałem nie patrząc na nic innego tylko padający mocno deszcz.

-Masz rację, niebo tej nocy płacze.-odparł również wpatrując się w deszcz.

-Dlaczego nie jesteś w domu?-spytałem patrząc już na chłopaka, oczy miał podkrążone, odznaczające się mocnymi worami i mała barwą zaczerwienienia.

-Chcialem być przy tobie, gdy się wybudzisz.-odparł przecierając oko, po czym ziewnął.

-Ile byłem nieprzytomny, że wyglądasz jakbyś nie spał od kilku dni?-spytałem.

-około 2 dni, lekarze zapewniali, że potrwa to dłużej ale jak widać, wszystko jest okej-stwierdził przytulając się do mojego torsu błądząc tym samym dłońmi po moim karku.

Jego zimne dłonie ogrzewały się przez ciepło emitowane przez mój kark. Nagle nastała cisza, a ten przerwał ja momentalnie.

-Dlaczego nic nie mówiłeś?-spytał cicho.

-nie mówiłem czego?-unioslem lekko prawą brew na znak niezrozumienia chłopaka oplatając go w talii.

-Że chorujesz, że masz planowana operacje, i że nie wiadomo czy to przeżyjesz.-mówił a jego głos zdawał się łamac jak delikatna gałązka, a jego oczy przeszkliły się.

-Nie chciałem nikogo tym martwić, wiedziałem, że jeżeli umrę to świadomość tego, że mimo trudności podjąłem próbę czy to operacji, czy samego życia dawała mi uczucie spełnienia-oznajmiłem, po czym załapałem się na nie delikatniego liścia.

-Nawet nie zakładaj śmierci.-odparł przecierając oczy.

Spojrzałem od góry na szatyna, wzrostem nas dużo nie dzieliło, ledwo kilka centymetrów. Jednak i tak byłem wyższy od chłopaka, dłonią ujałem jego zimny i mokry policzek a druga dłoń umiejscowilem na biodrze, chlopak wpatrywał mi się w oczy tak, jakby ukryto w nich sekrety całego świata. Delikatnie musnałem wargi szatyna zamykając je w szczelnym pocałunku, ten natomiast odwzajemnił go łapiąc w dłonie moje policzki, a moja dłoń zabrał z policzka i położył na swoim biodrze.


---------------

Witam moje misiaczki, rozdział dla was jako spóźniony prezent świąteczny, i wesołych świąt!!

wasza quxe💋

obroń nasza miłość|sanegiyuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz