3."pedał"

549 26 31
                                    

Sanemi pov
Wstałem nieco szybciej od szatyna, w którego byłem wtulony.Pozycja ta była cholernie niekomfortowa ale bardzo wygodna.Mimo to wstałem delikatnie by nie obudzić Giyuu i ruszyłem na dół przygotować nam jakieś śniadanie.Postawiłem na coś standardowego, tego dnia obaj opuszczamy szkołe, gdyż nie mam siły się ruszać z domu tomioki.Gdy skończyłem na dole zawitał pół żywy Giyuu, nałożyłem mu porcje i położyłem przed nim a on usiadł i zabrał się do jedzenia.Po chwili sam jadłem już swoją porcję siedząc naprzeciwko szatyna, obaj zjedliśmy w podobnym czasie.Tomioka zebrał naczynia a ja zacząłem przeglądać telefon.

napewno chcesz dzisiaj nie iść?-spytał wycierając mokre ręce po zmywaniu.
tak-odpowiedziałem nieco chłodniej niż zazwyczaj.Nie wiedziałem, dlaczego, jednak chłopaka to całe szczęście nie ruszyło.Po chwili dostałem telefon od tengena, nie miałem ochoty z nikim rozmawiać, więc poprosiłem giyuu by to odebrał.
halo?-powiedział chłopak przykładając komórkę do ucha.
halo? Tomioka? dlaczego to ty odbierasz telefon sanemiego? gdzie on jest?-pytał o wszystko co mu na jęzor padło.
Shinazugawa nie ma ochoty w tej chwili z kimkolwiek gadać, oddzwoni.-stwierdził giyuu
co on u ciebie robi?-nie kończył pytać szatyna o informacje.
sam z nim o tym pogadasz.
głupi pedale daj mi mojego przyjaciela do telefonu! jeszcze zarazisz go gejostwem!-wydarł się do słuchawki tengen a giyuu ledwo powstrzymywał łzy.
daj mi go-powiedziałem spokojnie do roztrzęsionego szatyna, który podał mi telefon nie patrząc na mnie.
posłuchaj mnie sukinsynu-zacząłem rozwścieczony-nie masz prawa mówić tak do niego, nawet jeśli nim jest, to jego wybór.Przypomne też,że to ty lecisz na trzy fronty i słabo by było gdyby dziewczyny się o tym dowiedziały, więc radzę ci zmienić słownictwo bo inaczej załatwimy to fizycznie-oznajmiłem po czym rozłożyłem się i obróciłem w stronę Giyuu, dalej stał w tej samej pozycji, jednak lekko się trząsł a jego oddech był przyspieszony, powoli podszedłem do niego a dłoń umiejscowiłem na jego barku.
giyuu.-zaczepiłem.
wiem,że jestem paskudny -oznajmił łamiącym głosem strzepując moja dłoń ze swojego barku.-nie musisz udawać,że jakkolwiek mnie lubisz czy cokolwiek, to zbędne, lepiej jak normalnie pójdziesz do szkoły, zadając się ze mną zniszczysz sobie tylko reputację-odrzekł a ja stałem ja wryty.
nie uważam,że jesteś paskudny, lubię cię naprawdę, nie zniszczysz mi reputacji.Wole się zadawać z osobą, która jest życzliwa niż tengenem -oznajmiłem, jednak czułem swojego rodzaju ból, bo ja go nie lubiłem, tylko kochałem, bolało mnie to,że nie mam odwagi przyznać się do tego,że go kocham.

dziękuję sanemi -powiedział szatyn przecierając oczy-moze obejrzyjmy film?I tak nie mamy nic lepszego do roboty-stwierdził chłopak a ja skinąłem głową na zgodę-to chodź, przygotujemy przekąski-dodal i chwytając mój nadgarstek pobiegł do kuchni.Zaczeliśmy robić jakieś przekąski, w pewnym momencie zaczęliśmy rzucać się mąka przy okazji dusząc się nie tylko samą mąką a i śmiechem.Gdy spojrzałem na Giyuu uśmiechał się on patrząc na mnie niezwykle ciepłym i delikatnym spojrzeniem, te niebieskie piękne oczy patrzyły na mnie z takim dobrem, z jakim nawet na mnie nie patrzyła moja mama.W tym momencie poczułem tę miłość do niego.Gdy skończyliśmy sprzątać zabraliśmy się za robienie przekąsek do końca.Gdy skończyliśmy ruszyliśmy na kanapę i puściliśmy sobie jakiś film.Oglądanie filmów nie należy do najbardziej ciekawych rzeczy, które lubię robić, jednak zrobiłem to dla chłopaka.Nim się obejrzeliśmy było już po 16.
to co, robimy dziś korki?-spytał Giyuu.
tak, w końcu to dzień jak każdy inny-stwierdziłem po czym szatyn wyłączył telewizje i poszedł wyjąć książki ze swojego i mojego plecaka.Po chwili wrócił na kanapę i podał mi mój angielski a po chwili sam otworzył swój podręcznik oraz zeszyt i zaczął tłumaczyć dany temat.W godzinę przerobiliśmy trzy tematy, po czym musiałem iść do domu,niestety.Podziekowałem Tomioce, wziąłem swoje rzeczy i pokierowałem się do domu.Już na progu przywitały mnie krzyki, jak mogłem usłyszeć mamy i genyi.Pobiegłem do salonu a moim oczom ukazał się obraz mamy starającej się zakryć genye swoim drobnym ciałem oraz ojca podnoszącego rękę na kobietę.Szybko popchnąłem ojca a ten upadł.
mamo, genya, uciekajcie na górę!-krzyknąłem a oni nie odpowiadając mi uciekli.
wrócił smarkacz -powiedział ojciec powoli wstając.-gdzie byłeś-spytał ostro.
nie twój interes pijaku-odpowiedziałem bezdusznie.
co?w braciszka się zamieniasz?też jesteś pedał?-dopytywał pogradliwie.
a ty co? słownik masz tak mało rozwinięty,że to twoje jedyne teksty?-spytałem z jeszcze większą pogardą niż on.
oj przegiołeś gówniarzu-powiedzial nim ruszył w moją stronę zadająca mi cios w brzuch, następnie oko.Poprzestal na kopaniu mnie w brzuch.Gdy skończył wyszedł z domu z hukiem a do mnie zbiegła mama i genya.
braciszku!-krzyknął genya podbiegając do mnie i klękając przy mnie gdy ja próbowałem złapać oddech.
wszystko okej genya, wszy-nie zdążyłem dokończyć, gdyż zacząłem kaszleć krwią.
Sanemi!-krzyknęła tym razem moja mama równiez klękając tylko, że obok mnie pomagając mi odkrztusić krew.
już okej, naprawdę mamo-oznajmiłem uspokajając mamę.
przepraszam synku! przepraszam!-mowiła zakrywając twarz w dłoniach.
mamo to nie twoja wina, idź spać, proszę.-odparłem a kobieta ruszyła ku górze.
jak ty dajesz radę sanemi.-spytał genya, jego oczy były przeszklone a dłonie strasznie się trzęsły.
ktoś musi-usmiechnąłem się smutno po czym razem z genyą poszliśmy do swoich pokoi.

obroń nasza miłość|sanegiyuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz