Rozdział 3.

245 8 1
                                    

Elena

8.06.2021
Wracam do Eleny
Do ciebie Russo
Pierdole to wszystko, czym może grozić ci moje pojawienie się koło ciebie.
Potrzebuje cię, a okazuje się, że i ty możesz mnie potrzebować.

***

- Dlaczego boston? - spytałam, kiedy wpatrując się w mijane przez nas budynki, drzewa i samochody, doznałam olśnienia, że przecież wyjeżdżam na kolejny koniec kraju. Inny stan, miasto i ludzie.
Pod wieloma względami uważałam, że było to naprawdę dobre rozwiązanie.

Musiałam spojrzeć prawdzie w oczy — moje życie już dawno przestało być moje, a mi samej przyszło po prostu uciekać. Chować się.
A potem zaplanować wszystko na nowo i zapomnieć o przeszłości.

- Wiesz, w ciągu pół roku sporo się wydarzyło i między innymi dostałem pracę w szpitalu w Bostonie. - odpowiedział, skupiając się jednak na drodze. Byłam naprawdę zdziwiona jego pokładami energii, bo lot trwający pięć godzin, przenoszący nas do innej strefy czasowej, praktycznie w ogóle go nie zmęczył.

Wynajętym samochodem przemierzaliśmy kolejne kilometry w kierunku... miałam nadzieję, ze jakiegoś przyjemnego łóżka.

- Czyli mieszkasz tam, tak? - zadałam dość głupie i pospolite pytanie, jednak moje powieki będące w tamtym momencie ciężkie niczym żelazna kurtyna, odbierały mi część zdrowego i trzeźwego myślenia.

- Raczej nie dojeżdżam ponad dwóch dni samochodem, co? - założyłam ramiona na piersi, lekko marszcząc brwi. Nie spojrzałam na profil chłopaka, jednak czułam jego skupienie na swojej osobie. Już po chwili ciepła dłoń wylądowała na moim kolanie, otulonym materiałem ciemnych jeansów, które potarł, kontynuując pogodnie. - Hej, rozchmurz się. Boston jest naprawdę piękny, mimo że trochę deszczowy jak na luty.

Przełknęłam z trudem, łapiąc się na kolejnym zawirowaniu myśli w mojej głowie. Otworzyłam szczerzej oczy, gdy doszedł do mnie sens słów Felixa.

Luty.

Czułam się jak wyrwana z innego uniwersum i wsadzona na nowo w kolejną czasoprzestrzeń. Ominęły mnie święta, sylwester oraz nowy rok. Ominęły mnie nawet moje własne urodziny. Miałam wrażenie, że wyszłam do ludzi z izolatki, w jakiej poniekąd żyłam przez ostatnie miesiące.

Zatopiłam się w materiale swojego swetra, czując, jak narasta we mnie niepokój. Zagryzłam dolną wargę, przymykając na chwilę powieki.

Luty.
Realnie minęło pół roku.


- No tak. - usłyszałam chrząknięcie ze strony kierowcy. Chłód owiał na nowo miejsce, w którym znajdowała się jego dłoń. Nie chciałam tego przyznać, ale ciepło tego dotyku w jakiś sposób było dla mnie przyjemne.

- Nie o to chodzi. - zapewniłam od razu, spoglądając kontem oka na jego nietęgi wyraz twarzy. - Po prostu dopiero dochodzi do mnie realny świat i to... - przerwałam na chwilę, biorąc głębszy wdech. Poprawiłam się na siedzeniu, podsuwając wyżej swój tyłek.

Spojrzałam przez przednią szybę na niebieski samochód przed nami, skupiając się na odcieniu jego lakieru. Nie wiedziałam, dlaczego skupienia się na tak błahych rzeczach oddawało mi skupienie i władze nad swoimi myślami. Margot chyba również tego nie rozgryzła. Wiedziałam, że to u mnie zauważyła, chociażby gdy skupiałam się na książkach zamiast na niej, odpowiadając na zadane przez nią pytania.

- Ja po prostu dopiero teraz rozumiem, co się dzieje, Felix. - odpowiedziałam, zbierając w sobie tę odwagę, jakiej brakowało mi jeszcze parę chwil temu. - Te pół roku na odwyku mnie odcięło. Poczułam się, jakby czas na chwilę się zatrzymał, a ja mogłam odpocząć. Realnie odpocząć.

Cisza nastała w samochodzie, na chwilę uspokajając moje serce. Nie wiedziałam, czy wynika to z tego, że Felixa nie znałam jeszcze na tyle dobrze, czy po prostu w ciemno mu zaufałam, ale jego odpowiedź na moje słowa jakoś bardzo mnie nie przerażała. Byłam chyba gotowa nawet na pstre zetknięcie z krytyką mnie i mojego myślenia.

Byłam idiotką i czekałam, aż ktoś powie to głośno.

This is the end, My Sweetheart #3 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz