Rozdział 12.

187 5 0
                                    

Elena

Cisza.
Pustka.
Brak emocji.

Tak się czułam i tak minęła mi ponad dziesięciogodzinna podróż. Mimo że tego trzeciego tak bardzo pragnęłam, to przez brak emocji rozumiałam jedynie żal i dziwne poczucie, rozchodzącego się chłodu po całym ciele.
Żal miałam do samej siebie. Płakać nie potrafiłam. Łez już nie miałam, a ucisk i chłód należały do tej części mnie, która teraz nie miała nawet siły się pokazać.

Po prostu egzystowałam na tylnym siedzeniu samochodu, wpatrując się cały czas w mijane przez nas drzewa i budynki. Starałam się nie myśleć i nie zamęczać niepotrzebnymi spekulacjami własnej podświadomości.
Jedno było pewne — to, co miało dziać się dalej już i tak nie było zależne ode mnie. Dlatego starałam się nawet o tym nie rozmyślać, nie planować i nie uciekać przed tym, czego i tak nie mogłam powstrzymać.

A Ashera nie miałam jak powstrzymać.

W mojej głowie jedynie kotłowały się plany zemsty. Ucieczki. Tego, co tak bardzo chciałam zrobić.
I mogłam to zrobić. Tylko potrzebowałam odpowiedniego momentu. A teraz mimo wszystko dalej mogłam się buntować. Nie powstrzyma to Rivera. Nie zmieni to tego, co zaplanował. Ale pokaże mu, że przestałam być jego już dawno. Że zmieniłam się, a jego Russo już dawno zniknęła.

- Wysiadka. - usłyszałam głos bruneta zza kierownicy, który mimo tak długiej podróży, nie miał zamiaru zmieniać się z Riverem.
Nie obchodziło mnie to. Miałam w dupie jego zmęczenie i miałam w dupie zmęczenie Ashera.
Miałam ich obu w dupie.

- Co my tu robimy? - spojrzałam na dwójkę chłopaków, którzy z nietęgimi minami unikali odpowiedzi. Nie odezwaliśmy się do siebie słowem, odkąd Asher jasno dął mi do zrozumienia, że na ogół to w swoim własnym życiu nie mam nic do powiedzenia.

Dochodziła dziesiąta wieczorem, gdy wysiedliśmy z samochodu na totalnym pustkowiu. Pojedyncze samochody przejeżdżały przez dwupasmową drogę, która miałam wrażenie, że prowadziła donikąd. Jednak po jednej ze stron wyrósł sporych rozmiarów pensjonat. Przynajmniej tak mi się wydawało, że mogłam to nazwać.

- Musimy się kimnąć młoda. - wzruszył ramionami Rick i obszedł samochód, podchodząc do bagażnika. - Z rana pojedziemy z Asherem za kierownicą. - zarechotał, szturchając blondyna ramieniem.
Przewróciłam oczami na ich denne przepychanki.

Poprawiłam torbę na swoim ramieniu i nie zwracając uwagi na mężczyzn za mną, ruszyłam do wnętrza motelu.

Dzwonek nad moją głową rozbrzmiał, gdy otworzyłam drzwi i weszłam do środka niewielkiego holu. Od razu do moich nozdrzy dotarł stęchły zapach starości wymieszanej z duszącą wanilią. Musiałam odchrząknąć, pozbywając się z gardła tego odoru.

- Dobry wieczór. - odezwała się kobieta zza biurka pod jedną ze ścian. Ciemny mahoń kontrastował z jej jasną karnacją i siwymi włosami. Robiła na drutach.

- Dobry wieczór. - odchrząknęłam ponownie i podeszłam do recepcjonistki. - Czy znalazłyby się trzy pojedyncze pokoje albo dwa z pojedynczymi łóżkami? - spytałam, nie kryjąc swojego zmęczenia i zniechęcenia. Starsza kobieta spojrzała na mnie z uniesioną brwią i przekręciła głowę.

- Tylko dla pani? - zapytała niepewnie, a ja jedynie parsknęłam pod nosem.
No tak. Musiało to wyglądać dość dziwnie, gdy prosiłam o trzy pokoje, będąc sama w holu.

Miałam już coś odpowiedzieć, zaprzeczy czy cokolwiek, gdy dzwonek nad drzwiami wejściowymi ponownie rozbrzmiał, a do wnętrza motelu weszli Rick i River. Oboje w dłoniach mieli po walizce oraz torbie na ramieniu. Zmarszczyłam brwi, gdy rozpoznałam w tych bagażach swoją torbę.

Mimo że powinno mnie to dziwić, fakt, że znalazła się ona na ramieniu Ashera z początku nie wywołał we mnie żadnych emocji.

Felix. On musiał mnie spakować, zanim Asher do niego przyjechał.
Dlatego jedyną myślą, jaka pojawiała się w mojej głowie, było pytanie, czy na pewno w tej torbie jest wszystko, co potrzebuje.

Nie miałam pojęcia, czy był to mój system obronny. Może moja głowa wolała myśleć o czymś tak nieznaczącym w obliczu tak wielu niewiadomych.
Z tego wszystkiego wyrwało mnie jednak chrząknięcie starszej recepcjonistki, która dalej czekała na moją odpowiedź.

- To jak? Będą te pokoje? - ponowiłam swoje pytanie, czując jak Asher staje tuż za mną. Kobieta spojrzała na blondyna i zmarszczyła brwi.
Ostatnie czego potrzebowałam to, żeby rozpoznała go i wezwała policję.

Nie wiedziałam, na jakiej zasadzie Ash wyszedł z więzienia. Kto go uniewinnił i czy w ogóle został uniewinniony. Wolałam również nie zagłębiać się w tą sprawę i nie dopytywać.

This is the end, My Sweetheart #3 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz