Rozdział 6.

207 5 0
                                    

Asher

- Nie przyznałem się ani razu do tego, o co mnie oskarżaliście. - prychnąłem, spoglądając na mężczyznę przede mną. Pracował najpewniej w wydziale do walki z narkotykami, ale szczerze, nie obchodziło mnie to.

- Ponawiam pytanie, bo jak widać, masz problem z udzieleniem mi konkretnej odpowiedź. - rzucił z arogancją w tonie swojego głosu, którą najpewniej zgapił ode mnie. Wchodząc tutaj, był bezosobową gnidą, zachowującą się jak maszyna.
Przewróciłem oczami na jego słowa. - Czy zdawałeś sobie sprawę z tego co czynił twój kuzyn Damiano? I czy potwierdzasz to, o czym mówił list czytany przez twoją siostrę?

- Przepraszam, ale jak mam kurwa potwierdzić coś, o czym nie miałem pojęcia? - oderwałem plecy od oparcia niewygodnego krzesła i uderzyłem dłonią w stół. - Wy jesteście do cholery głupi czy głusi? Przecież Aiden ściągał mnie tam, gdzie chciał tylko dla swojej własnej satysfakcji.

- Musiałeś mieć powód, aby tam jeździć. - odparł na oko czterdziestolatek, zakładając ramiona na piersi. Zamknął moją teczkę z aktami i spojrzał na mnie wyczekująco, odchylając się na krześle.
Ponownie zbierało się we mnie na prychnięcie.

Upierdliwi byli. Miałem już dość biegania od przesłuchania do przesłuchania.
Powinni mnie już dawno wypuścić.

Okej, może i byłem wdzięczny za przeniesienie mnie do z więzienia do areszty śledczego, gdzie mogłem odpocząć i przede wszystkim spać w niezaszczanej celi, jednak od tygodnia trzymali mnie tam na siłę. Powinienem zostać uniewinniony i tyle.

- Tłumaczyłem to już pierdolone pięć razy. - przetarłem twarz dłonią. Byłem zmęczony. Miałem dość siedzenia w zamknięciu mimo swojej niewinności i niepewności, jaka trzymała mnie za każdym razem gdy zamykali kraty.

Względnej niewinności.
Larissa i Aiden tak nakłamali, że aż sam w to uwierzyłem.

- To potwórz jeszcze szósty i możemy się rozejść. - mężczyzna mnie przesłuchujący uniósł brew. Pokręciłem głową z niedowierzaniem, zanim wydałem z siebie westchnienie.

- Aiden, to znaczy Damiano, bo chyba tak powinienem mówić, był tą częścią rodziny, o jakiej nie miałem pojęcia. Od dziecka moi rodzicie nie dogadywali się z rodzeństwem mamy i dziadkami. - wzruszyłem ramionami, łżąc jak z nut. - Poznałem Aidena na imprezie w liceum i jakoś tak bliżej się zaprzyjaźniliśmy. Po jakimś czasie poprosił mnie o pożyczkę, więc mu ją dałem...

- Tak po prostu? - przerwał mi. - I mam ci w to uwierzyć?

- Wierzyć możesz sobie nawet w potwora z Loch Ness, mówię, jak było.

Kłamać było łatwo, jeśli sam wierzyłeś w to co mówisz. Po latach zabawy w kotka i myszkę wraz z wieloma organami prawa, kłamanie było dla mnie nową definicją prawdy. Mówiłem to, co jako pierwsze przyszło mi na myśl i szybkim tempie wymyślałem do tego całą historię. Wiarogodność tego co mówiłem, była potwierdzana lub nie — zależało od humoru policjanta. Ale nauczyłem się po prostu doskonale ukrywać to, czego nie miałem zamiaru mówić obcym ludziom.

- Aiden miał oddać pożyczkę, ale tego nie zrobił. Co jakiś czas pisał do mnie, że dostanę kasę, ale muszę do niego przyjechać. - kontynuowałem, bawiąc się swoimi palcami. Moja postawa nie wskazywała na zaangażowanie w historię, bo miałem dość powtarzanie w kółko tego, co nawet mimo mijania się z prawdą, znałem już na pamięć. Recytowałem kolejne słowa jak wersy wiersza wyuczonego na pamięć. - Dostawałem wtedy kasę, ale nie całość. Zacząłem więc naliczać sobie odsetki, a Aiden za każdym razem dawał mi na takich spotkaniach odliczoną kwotę w gotówce.

- I nie zdziwiło cię to, że twój kolega daje ci tyle pieniędzy w gotówce? - ponownie rzucił kotwicę niepewności w ocean kłamstw, jakim zalałem rząd Kalifornii. Uniosłem jedną brew i spojrzałem wyczekująco na mężczyznę, który zaraz powie, ze to żart.
Bo chyba nie mówił poważnie.

- Podejrzewaliście mnie o handel narkotykami, wiecie już, że Aiden brał w tym udział, a mnie się pytasz, czy mnie to nie niepokoiło? - czterdziestolatek westchnął. - Człowieku, a czy jak dostałeś swoją pierwszą wypłatę, to też się zastanawiałeś, czemu jako nastolatek masz gotówki AŻ tyle? Ja pierdole nie wiem, uznałem, że się puszcza. Burdelów w Santa Monica nie brakuje. - uniosłem kącik swoich ust w reakcji na swoje własne słowa.

This is the end, My Sweetheart #3 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz