Rozdział 10.

196 6 1
                                    

CZĘŚĆ II
who are you?

Asher

Wysiadłem z zaparkowanego pod miejskim szpitalem samochodu, nie widząc wokół za dużo wozów. Złapałem w dłonie paczkę papierosów oraz zapalniczkę i odpaliłem jedną fajkę, zaciągając się trucizną.

Powinienem zajmować się sprawami kartelu. Po śmierci Raphaela i Aidena, Igrek i Zeta zostali dalej w cieniu, ale jako jedyni mogli dalej prowadzić kartel. Do tej pory to O'Neal kontaktował się z nimi. Do tej pory on i ja byliśmy powiązani między sobą, a sam Aiden był wysyłany do "góry", jaka mimo tej samej pozycji, stała nad nami.
Bo mimo wszystko każdy z nas odpowiadał z inne kontakty. Każdy z nas obracał się w innym środowisku tego samego świata.

Teraz zostałem sam.

Rick jeszcze nie wyszedł. Nie wyznaczyli mu jeszcze kaucji, a rozprawę miał mieć dopiero na początku tygodnia. Ja jednak miałem się nie mieszać. Miałem być przykładnym obywatelem.

Dlatego przykładnie miałem zamiar, spuścić Felixowi wpierdol.

Zgasiłem papierosa swoim butem o beton i wyciągnąłem telefon z kieszeni swojej bluzy,  spoglądając na wiadomości do Adama. Skopiowałem numer telefonu, jaki mi wysłał, wraz z adresem szpitala i mieszkania Felixa. Jeśli dobrze zrozumiałem tą chorą sytuację - to i mieszkania Eleny.

Wiedziałem, że jego ojciec kontaktuje się z Felixem oraz Eleną, więc zdobycie na nowo numeru zasranego lekarza nie było problemem.
Przytknąłem urządzenie do swojego ucha i skupiłem się na sygnałach, jakie odbijały się w mojej głowie.

- Halo? - usłyszałem po drugiej stronie słuchawki.
Z uśmiechem na ustach odepchnąłem się od maski swojego samochodu.

- Felix, jak dobrze cię słyszeć. - odparłem nie co zbyt entuzjastycznie, jak na fakt, że nigdy za sobą nie przepadaliśmy jakoś bardzo.

- River? - nie brakowało zaskoczenia w jego głosie. Dodatkowo coś przełykał, a ja miałem wewnętrzną nadzieję, że za chwilę się tym udławi. - Po co do mnie dzwonisz? Brakuje ci więzienia?

Parsknąłem na jego słowa.

- Nie zatęsknię za tym stary. - wsunąłem dłoń do kieszeni swoich spodni i spojrzałem w kierunku budynku przede mną. Przymknąłem na chwilę powieki, zbierając kolejne słowa rozsypane w mojej podświadomości. - Słuchaj, wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale jestem pod szpitalem, w jakim pracujesz. Rick jeszcze nie wyszedł, a chyba nie mam z kim innym spalić fajki, więc może chcesz zrobić sobie przerwę?

Nigdy w życiu nie pytałem. Nie prosiłem. Nie oczekiwałem czegoś po dobroci.
Ale jeśli Felix miał uwierzyć w moją wielką przemianę po wyjściu z więzienia, nim zatłukę go na amen, to wolałem chociaż przez chwilę udawać.

Usłyszałem parsknięcie śmiechem i jakiś szmer po drugiej stronie.
- Wiesz, chyba sam zatęskniłem za paleniem w twoim towarzystwie. - mruknął, na co miałem ochotę przewrócić oczami. - Zaraz zejdę. - dodał, nim się rozłączył.
Schowałem urządzenie z powrotem do swojej bluzy i założyłem ramiona na piersi, oczekując pojawienia się byłego znajomego.

Fakt, że ten idiota zrobił coś wbrew mojej woli w stronę Eleny, było chyba chorym żartem. Jedyna informacja, którą przekazałem wszystkim zebranym na grze gangów, to tyle, że nie ważne co się stanie ze mną czy Rickiem, Elena ma zostać z Nicholson. Mają we dwie czekać, aż wszystko wróci do normy.

A teraz się dowiaduję, że ktoś wysłał ją na odwyk? Że zamieszkała z tym pedałem i najpewniej bzyka ją po kontach?
Chociaż wzbudzało to we mnie frustrację i obrzydzenie, wiedziałem, że tak mogło być. Miałem nadzieję na jej trzeźwy umysł i wierność, ale siedziałem w więzieniu. Skąd miałem wiedzieć, że nie oddała mu się?

Nim zdążyłbym pomyśleć o odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, sylwetka wytatuowanego lekarza pojawiła się na horyzoncie. Sterylne spodnie, gumowe buty i czarna bluza sprawiły, że byłem bliski niepoznania go. Odepchnąłem się ponownie od maski swojego samochodu i czekałem, aż sukinsyn sam do mnie podejdzie.

This is the end, My Sweetheart #3 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz