Rozdział 19.

185 4 0
                                    

Nie wiem co się dzieje, ale wattpad nie zapisuje moich poprawek przy edytowaniu tekstu, więc za wszelkie literówki przepraszam ://

Asher

Chaos.
W mojej głowie był chaos.

Dudniło mi i w uszach. Odliczałem w swojej głowie do stu, a gdy dotarłem w przeciągu paru minut do tej liczby, zacząłem skupiać się na odliczaniu w dół. Podrzucałem w swoich dłoniach kluczki do Dodga i stawiałem kroki, które po linii prostej prowadziły mnie w tą i z powrotem.

Nie miałem przy sobie fajek. Nie mogłem ćpać ani pić, bo miałem się ścigać. Nie mogłem nawet kurwa nikogo uderzyć.
Buzowały we mnie emocje, a ja nie miałem kontroli nad furią, która powoli ogarniała moje ciało.

- Zaraz będą - rzucił Ian, co jedynie przyjąłem bez odpowiedzi. Uniosłem głowę ku niebu i brałem pełne wdechy, czekając na ciszę w moim ciele. Serce wybijało mi coraz szybszy rytm, a dudnienie w uszach zamieniło się na pisk.

Klient faktycznie miał dla nas coś więcej niż kasę. Jednak nie były to dziwki, tak jak miał w to nadzieję Ian.
Miał układ. Był doinformowany przez Blacka i przez niego wykorzystany.
Ten socjopata zrobiłby wszystko, tylko po to, aby wygrać w tą chorą grę. Byliśmy w niej, ale wiedział, że bez przymusu nie weźmiemy udziały w kolejnych etapach.

Dlatego miał na nas haka.
I to mnie tak bardzo rozwścieczyło

- Kurwa! - Wsunąłem palce we włosy, ciągnąc za ich końcówki, zgiąłem się w pół. Miałem ochotę uderzać pięściami w jebany beton.

Michael nas znowu przechytrzył. Byliśmy pierwsi, a on tak po prostu nas wyprzedził.
Nie mógł dowiedzieć się tego od nas. Musiał z kimś współpracować, albo mieliśmy kreta.

I nagle w mojej głowie pojawiła się jedna myśl.
- Rick.

- Co? Co ty gadasz, River? - Przeniosłem swoje rozbiegane spojrzenie na Iana, który podszedł do mnie na bezpieczną odległość.

- Pomyśl, Ian. Tylko Rick mógł mu powiedzieć. - Zaczynałem gadać jak nakręcony. Słowa wypadały z moich ust, ale furia nie ustawała. Wręcz przeciwnie. Miałem ochotę rozwalić twarz Crabtree'ego. Zdradził nas. A to był kolejny argument przeciwko niemu.

- Black go sobie zbratał, bo w jakiś sposób dowiedział się, że został sam.

- Crabtree go znalazł. Został sam na pustkowiu, więc jakoś do niego dotarł. Skurwysyn, kurwa! Pierdolony fiut nas wykiwał.

Byliśmy w jebanym, ślepym zaułku. Wpierdolili nas w pole i byliśmy zależni od ich dobrej łaski. Od łaski Blacka, jaką okazał, dając nam wybór. Wyścig za informacje.
Powstawało pytanie.
Czy wysłał już Ricka? Cabtree dla Rudej zrobiłby wszystko, więc dlaczego nie mam jeszcze informacji, że jest bezpieczna?
A jeśli mu nie powiedział, to o co dokładne mu chodzi?

- Ash!

Uniosłem spojrzenie na biegnącą w moją stronę brunetkę. Przerażenie miała wypisane na twarzy. Bała się czegoś, przed czym nie dałem rady jej obronić. A powinienem.

- Ash. - Elena od razu wtuliła się w moje ciało, a ja jakby automatycznie, zacisnąłem ramiona na jej drobnym ciele, przyciskając ją jeszcze bliżej. Widziałem z daleka, jak Maya również rusza w naszą stronę. Właściwie to w stronę Iana, jednak nieco wolniej niż Russo. Wyglądała na naprawdę spokojną, mimo podpuchniętych oczy i czerwonych policzków.

- Russo co się stało? - Pochyliłem się nad dziewczyną, całując czubek jej głowy. W odpowiedzi zacisnęła jedynie mocniej ramiona wokół mojego ciała. - Elena? Co się kurwa stało?

- Jechał za nami - wyszeptała, unosząc głowę.

Od razu spiąłem się na jej słowa.;

- Kto? - wyrzuciłem z chłodem w jej kierunku, chociaż gniew, jaki we mnie rósł, wcale nie był jej winą.

Zanim odpowiedziała, na horyzoncie w górnej części toru pojawił się samochód Blacka.
A z niego wysiadł Michael oraz Rick.

- Zaraz kogoś rozpierdole.

Odsunąłem od siebie brunetkę, która krzyczała coś za mną niezrozumiałego. Zignorowałem to, idąc pewnym krokiem w stronę dwóch śmieci. Widziałem zadowolenie na twarzy Michaela, który szedł pierwszy. Zanim kulejący Rick pozostawał obojętny. A mimo to, właśnie jemu miałem ochotę najbardziej przyjebać.

- Zrobiła się z ciebie taka pizda, że straszysz moją żonę, zamiast stanąć ze mną twarzą w twarz?

Wyciągnąłem broń zza paska swoich spodni na plecach. Zamaszystym ruchem ją odbezpieczyłem i wycelowałem w Crabtree'ego, który chował się jak tchórz za plecami swojego nowego właściciela.

- Biegasz jak piesek za tym, który ci rzuci zdobycz? - prychnąłem, słysząc za sobą nawoływanie Iana. Mógł sobie kurwa wołać, teraz nie było zlituj. - Mogłem strzelić ci między oczy, gdy leżałeś ja bezbronne psisko, zdany na moją łaskę. Chociaż i tak pies zasługuje na więcej szacunku nić ty. - splunąłem, podchodząc bliżej. Black wystawił ręce w geście obronnym.

- River spokojnie, kolega jest ze mną.

- I właśnie w tym jest problem. - Poprawiłem swoją postawę i zrobiłem kolejny krok w przód, obierając lepszą pozycję do strzału w tego pierdolonego śmiecia.

Przez wiele lat był przy mnie. Ale jak widać nawet naszym zdaniem najwierniejszy nam przyjaciel, może nas szybko zdradzić. Powiewał jak chorągiewka na wietrze, biegnąc za tym, kto trzymał piłkę.
A ona szybko przelatywała z rąk do rąk.

Niestety Crabtree miał pecha. Nie pobiegnie już bowiem za żadną piłką.

- Tym razem może w końcu strzelisz, co? - Jego pogardliwy ton głosu działał na moją niepoczytalność.

Byłem wyrozumiały w wielu sprawach, Wiedziałem, ze porwanie Nicholson działało na niego i przy wielu sytuacjach nie był sobą. Tamten filmik wpłynął tak samo jak i na mnie, choć w mniejszym stopniu. Wiedziałem, że zrobiłby dla niej wszystko.

Ale moja cierpliwość się skończyła.

- Strzelaj, River! Zakończmy to!

Skakał za plecami Blacka jak pieprzony kundel, chroniący się innym psem. Zacisnąłem szczękę i unosząc ramiona nad swoją głowę. Strzeliłem w powietrze trzy razy pod rząd, ponownie wracając z celowaniem do Ricka.

Jego mina nie zrzedła. Wręcz przeciwnie. Przybrał wielki uśmiech. Jego oczy świeciły jak pieprzone lampki choinkowe w święta. Miałem wielką ochotę pociągnąć za spust, ale powstrzymała mnie przed tym jej delikatna dłoń.

Elena stanęła tuż obok mnie. Nie odwróciłem spojrzenia od śmiejącego się Crabtree'ego, jednak kątem oka widziałem błysk w jej dłoni, a rewolwer, jaki należał do Iana, mienił się w jej dłoni bardziej, niż jakikolwiek pierścionek.

- Jakie są zasady wyścigu? - Chłodny i suchy ton głosu, jakim rzuciła to pytanie, mnie zaskoczył. Jeszcze parę chwil temu była w stanie rozpaść się w moim ramionach, a teraz stała ze mną ramię w ramię i udawała niewzruszona. Spoglądała na Blacka i Ricka zupełnie obojętnym wzrokiem. Opuściłem swoją broń, biorąc jej dłoń w objęcia swojej. Nasze splecione palce schowałem za plecami.

This is the end, My Sweetheart #3 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz