Rozdział 18.

191 6 1
                                    

Elena

Ciało chłopaka przykrywało moje, zaciskając mocno palce na moim biodrze. Czułam rozsadzające mnie endorfiny, które przez cały ten czas zbierały się w moim podbrzuszu. Powoli oddawałam się temu, co miało przyjść.
Nie mogłam zaprzeczać, że jego ciało nie było pociągające. Bóg obdarzył go cholernie wieloma atutami, które teraz jedno po drugim doprowadzały mnie do orgazmu.

Złączyłam nasze usta, czując pot spływający po moich plecach. Wygięłam je w łuk, oddając się całkowicie Asherowi. Podgryzał moją dolną wargę i zmuszał mnie do wyjękiwania jego imienia. To było tak cholernie złe i niemoralne, że pragnęłam więcej i więcej.

Och, spłonę za to w piekle, jeśli przeżyję to po raz kolejny.

Wbił się we mnie z całą mocą w swoich biodrach, pozbawiając mnie oddechu. Nie byłam gotowa na tak wiele cholernych doznań, jakich mi zapewnił. A zwłaszcza o tak wcześniej godzinie po długim i regenerującym śnie.

- Och, kurwa... - przejechałam swoimi paznokciami po jego plecach, co skwitował jęknięciem. Nie wiedziałam, czy sprawiam mu ból, a może podwajam doznania, ale nie analizowałam. Poddałam się, gdy przyjemność ponownie zaczęła rozsadzać moje ciało.

- Ciszej Russo, Ian nie jest głuchy - wychrypiał, jednocześnie ponownie wbijając się we mnie jeszcze głębiej. Miałam wrażenie, że robi to specjalnie, gdy nie mogąc się kontrolować, przekręciłam głowę w bok i krzyknęłam wręcz, do poduszki.

Ramię Ashera objęło mnie w talii, unosząc do pozycji siedzącej.

Nie sądziłam, że jestem w stanie tak długo odwlekać orgazm, by móc nacieszyć się tym, co dawał mi ten mężczyzna.

Poruszałam biodrami, sprawiając tym nam obu przyjemność. Naga skóra chłopaka stała się płótnem do zostawiania na niej śladów. Całowałam jego skórę i podgryzałam ją, ssąc każdy jej fragment.
Palce blondyna odnalazły moją pierś i ściskały sutek raz po raz. Z niemocą oparłam czoło, do którego lepiły się moje mokre od potu włosy. Wydobyłam z siebie krzyk, którego nie mogłam tłumić. Dłoń Ashera zakryła moje usta, a ja zagryzłam na jego małym palcu swoje zęby, dochodząc po raz trzeci tamtego poranka.

Spokój nastał nie długo po tym. Zarówna ja jak i River, zmęczeni, ale i dalej nienasyceni sobą, opadliśmy na materac, trwając wtuleni w siebie przez następne minuty. Bałam się otworzyć oczy, nie chcąc, aby to, co właśnie wydarzyło było tylko chorym snem. Chciałam trwać w tej chwili i napawać się nią, po prostu w niej będąc.

Poczułam jak usta Ashera muskają moje czoło oraz skroń. Z uśmiechem wtuliłam się jeszcze bardziej w jego równie spocone ciało. Było mi po prostu dobrze. Tylko przez tą chwilę, ale było dobrze.

- Myślę, że jeśli tak dalej pójdzie, Vivan pojawi się szybciej, niż sądzimy. - Głos Ashera był lekko ochrypnięty. Po swoich słowach musnął ustami mój policzek, po chwili ponownie się prostując. Jego ramię oplatało mnie w talii, gdy przyciągnął mnie jeszcze bliżej.

- Nie żartuj sobie. To nie czas na to. - Uderzyłam dłonią w jego tors. - Plus dalej biorę tabletki. A my się zabezpieczamy. - Odepchnęłam go od siebie i dalej obalała, podniosłam się do pozycji siedzącej. Usiadłam na skraju łóżka, czując, jak materac za mną również się ugina.

- Nie spinaj się Russo, przecież się tylko z tobą przekomarzam - rzucił za moimi plecami. Nie odpowiedziałam. - Hej, jędzo. Co jest?

Poczułam jego dłonie na swoich nagich ramionach, gdy oplotłam rękami piersi.

- Po prostu... - westchnęłam, spuszczając napięte ramiona. - Od zawsze chciała być matką. Nasze rozmowy na ten temat wiele dla mnie znaną, ale nie sądzę, aby teraz czy za parę miesięcy był na to czas. Co najwyżej za rok lub dwa.

Spojrzałam przez ramię na blondyna. Jego twarz nie wyrażała nic, jednak wiedziałam, że to jego oczy zawsze mówił najwięcej. A w nich kryła się dziwna niepewność, której nie widywałam u niego za często.

- Przecież wiesz, że nie zrobię niczego wbrew twojej woli. - Szept chłopaka spowodował ciarki na moim ciele.
Skinęłam głową, również zniżając swój głos.

- Wiem.

- Jesteś moja, Russo. - Oparłam plecy o jego ciało, pozwalając sobie na odpłynięcie. Będąc w jego ramionach, nigdy nie czułam się źle. Koszmarnie było, dopiero gdy je opuszczałam.

- To też wiem. - Ułożyłam swoją głowę na jego ramieniu, czując jak dłoń Asher błądzi po moim ciele.

- Mhm... - Uczucie, jakie rodziło się w moim wnętrzu, wzrastało z każdą kolejną chwilą. Jego nos wodził po mojej szyi i barku. Co jakiś czas całował tamte miejsca. Westchnienie wybiegło z moich ust. - Uwielbiam twój zapach...

- Pachnę tobą i seksem - Złapałam dłonią jego policzek, gdy wtulał twarz w zagłębienie mojej szyi.

- Dlatego to uwielbiam - mruknął, wprawiając tym moją skórę w wibracje.

- Ale z ciebie pantofel. - Zaśmiałam się, obracając się przodem w jego stronę.
Asher zmrużył powieki, zapewne w reakcji na moje słowa. Mój uśmiech jednak nie schodził z twarzy. Przybliżyłam się do chłopaka, z pragnieniem ponownego pocałowania go, gdy przerwał nam donośny krzyk zza drzwi i walenie w drewnianą płytę.

- Ej, gołąbeczki! Koniec tej kopulacji, jedziemy do Long Beach.

Czułam, jak rumienice wkradając się na moją twarz. Szeroko otwartymi oczami spojrzałam na twarz roześmianego Ashera.

- Mówiłem, żebyś była cicho. - Cmoknął mnie przelotnie w nos, gdy ciężkie korki na schodach dobiegły moich uszu.
Zmrużyłam oczy i złapałam za poduszkę, uderzając nią w jego twarz.

This is the end, My Sweetheart #3 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz