22

239 20 4
                                    

Arrigo

Elisa miała dziś bardzo udany dzień. Siedziała obok mnie na miejscu pasażera uśmiechnięta i nawet żartowała. Opowiadała o wrażeniach i odczuciach. Zapytała się nawet czy zielony może być kolorem przewodnim naszego ślubu. Szczerze jeśli o mnie chodzi to kolor był dla mnie bez większego znaczenia, nawet gdyby wybrała jaskrawy żółty, to i tak zgodziłbym się bez wahania. Była taka przejęta, mówiła o wszystkim z taką radością. Wspomniała jeszcze coś o swoich ubraniach i wtedy skonsternowany zapytałem.

- Czy czynił ci ktoś uwagi, że jesteś brzydko ubrana? – Od razu zagotowało się we mnie. Spojrzała na mnie zaskoczona i sprostowała szybko.

- Co? Nie, nic z tych rzeczy

- To nie rozumiem czym się martwisz - Odparłem.

- Bo na tle twojej siostry wypadam raczej słabo, chciałbym po prostu kupić sobie kilka ładnych ubrań...- Urwała.

- Dla mnie ubrania nie mają znaczenia, bo podobasz mi się we wszystkim co nosisz – Odparłem zgodnie z prawdą, a najbardziej podobałby mi się naga pode mną.

- Ale ty jesteś facetem masz inne spojrzenie na świat – Stwierdziła. Plany, plany i po planach, miałem ją zabrać dziś w jedno miejsce, miejsce po którym nikt by się po mnie nie spodziewał. A mianowicie kupiłem dom, ale to może poczekać.

- Dobra zmiana planów – Zjechałem na stacje benzynową, tylko po to by zawrócić.

- Arrigo co ty wyprawiasz!? – Wrzasnęła przestraszona siłą docisku do siedzenia spowodowane moimi manewrami.

- Zabieram cię na zakupy – Odparłem z szelmowskim uśmiechem na twarzy.

Gdy byliśmy już na słynnej ulicy Madison Avenue, Elisa zamiast być urzeczona, co chwile powtarzała.

- To się nie dzieje naprawdę

- Zrobimy przyjacielskie zakupy – Rzuciłem, podchodząc do pierwszego sklepu, którym okazał się Dolce&Gabana. Elisa spojrzała na szyld sklepu potem na mnie, przyłożyła dłonie do swoich zaróżowionych policzków.

- Przyjacielskie zakupy – Wydukała oszołomiona.

- Tak, panie przodem – Wskazałem dłonią na wnętrze sklepu. Elisa niedowierzając, w to co właśnie robimy, weszła do sklepu. Wnętrze sklepu było białe, mocne światło sprawiało wrażenie jakby wciąż panował dzień, choć na zewnątrz zapadł już mrok. Na wieszakach wisiało mnóstwo ubrań, a pułki zdobiły buty, był też dział z kosmetykami i perfumami. Ekspedientka od razu do nas podeszła, przywitała się serdecznie.

- W czym mogę pomóc? – Zapytała. Kobieta okazała się książkową blondynką o niebieskich oczach, długie włosy miała rozpuszczona, ubrana w biała koszulę i czarną spódniczkę mini. Wzorzyste czarne rajstopy zdobiły jej zgrabne nogi. Na plakietce widniało imię Sally.

- Szukamy eleganckich ubrań, ale także i na co dzień – Odparłem, Elisa chodziła po sklepie obserwowała wszystko z dozą nieśmiałości.

- Jeżeli mogę zapytać jakim budżetem dysponujemy? – Zapytała uprzejmie Sally. Elisa na to pytanie obróciła się do naszej dwójki. Spojrzała na mnie niepewnie.

- Bez limitów – Odpowiedziałem, a moja narzeczone aż pobladła. Podeszła do mnie pociągnęła za rękaw mojego płaszcza, oddaliliśmy się od kobiety jakieś pięć metrów.

- Zwariowałeś!? Widziałeś jakie tu są ceny!? – Zaczęła.

- Spokojnie

- Jak mam być spokojna skoro jedna sukienka kosztuje tutaj notabene 1500 dolarów!? – Szepnęła z przejęciem.

Mafia: Naznaczony Tom 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz