Arrigo
Wsiadłem do samochodu, a mój brzuch dał o sobie znać, byłem tak zabiegany, że od wczorajszego śniadania nie miałem nic w ustach. Eh, zapewne w domu rodzinnym zostanę czymś ugoszczony i kurwa, jak nigdy zostanę tam dłużej i wszystko zjem.
W progu rezydencji rodziców przywitała mnie jedna z pokojówek, zabrała ode mnie płaszcz. Luty wciąż był chłodny i czasem padał jeszcze śnieg, ale już nie długo. W marcu przejdzie wiosna i cieplejsze dni. Nie cierpię zimy, za dziecka uwielbiałem taplanie się w śniegu, a teraz niekoniecznie, w szczególności jako kierowca nie cierpię tego białego gówna.
- Pani Sandra jest w salonie, a pańscy bracie są w szkole i przedszkolu – Poinformowała mnie kobieta, kiwnąłem jej głową. Dobrze wiedzieć, że będzie przynajmniej spokój podczas mojej wizyty. Zajrzałem do salonu, na wózku inwalidzki siedziała schorowana babcia Barbara, a na przeciwko niej na sofie mama. Obie kobiety piły kawę i rozmawiały.
- Dzień dobry – Powiedziałem stając przy nich. Babcia podniosła głowę i popatrzyła na mnie, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. W jej brązowych oczach zagościła szczera radość. W przebłyskach świadomości dało się z nią niekiedy normalnie prozmawiać, ale niestety alzheimer był zaawansowany na tyle, że tych przebłysków bywało co raz mniej. Mama nie chciała jej oddawać do domu starców, co poniekąd rozumiałem, w końcu to był jej dom, była dla nas wszystkich dobra, nie zasłużyła na taki smutny, żałosny, a przede wszystkim samotny koniec.
- Aiden, jak miło, że nas odwiedziłeś - Rzekła ucieszona, poklepała siedzisko jasnego welurowego fotela. Siwe niemal białe włosy miała zaplecione w warkocz, który zwisał jej na prawym ramieniu. Przez ostatnie lata jej postura się zmieniła, była bardzo szczupła, postarzała się mocniej, szczególnie upływ czasu było widać po jej twarzy, ale dla mnie wciąż będzie tą samą babcią Barbarą.
- Cześć babciu, jak się dziś miewasz? – Usiadłem na fotelu, przysunąłem się z meblem bliżej niej.
- Ach...Wiesz jak to bywa...- Machnęła dłonią i puściła do mnie oczko.
- Co tutaj robisz synu? – Zapytała mama widocznie zaskoczona moją wizytą.
– Wpadasz bez zapowiedzi – Uniosła jedną brew i popatrzyła na mnie podejrzliwie. Prawie dwa miesiące jej nie odwiedzałem. I powinno być mi głupio bo po ostatnim naszym spotkaniu, które nie przebiegło zbyt dobrze łagodnie mówiąc. Porywam się dziś z motyką na słońce, równie dobrze mogłaby mnie teraz wyrzucić za drzwi jak zwykłego śmiecia. Mimo wszystko jednak nadal tego nie zrobiła. Na pewno jest lepszym człowiekiem ode mnie.
- Mam sprawę, ale może omówimy ją przy czymś pożywnym – Mama uśmiechnęła się nieśmiało do mnie. Wpatrywała się we mnie przez dłuższy moment, po czym wstała.
- Pójdę powiedzieć Iren aby podała obiad wcześniej – I odeszła w stronę jadalni.
- Co u ciebie kochany, opowiadaj – Zachęciła babcia.
- Zaręczyłem się – Na jej twarzy widać było wyraz zakłopotania wiem, iż Leonardo informował ją o moich zaręczynach, widocznie zapomniała, ale takie niestety skutki jej choroby.
- Tak? No w końcu – Poklepała mnie po ramieniu.
- Poznam twoją wybrankę, jak jest? – Dopytywała ożywiona.
- Pochodzi z klasy średniej, ale...
- Pochodzenie nie ma znaczenia, nie widzisz tego po moim Leo i Sandrze - Oświadczyła z dumą.
- Widzę – Do salonu wróciła mama wraz z Leonardem.
- Tylko nie mów, że postąpiłeś po swojemu – Rzucił na przywitanie podając mi dłoń. Nawiązując do naszej dzisiejsze rozmowy telefonicznej. Uśmiechnąłem się szczerze, a jednak chyba go zaskoczę.
- Właśnie, że nie.
- Kamień z serca, uwierz mi użeranie się z Carllo było ostatnim o czym marzyłem - Dopowiedział.
- Ale mam inne wieści. Chciałbym pobrać się z Elisą już w przyszła niedzielę - Mama spojrzała na swojego męża, zrobiła duże oczy, wyglądała na zaskoczoną, jak nie na zszokowaną.
- Zwariowałeś - Odparła.
- Ty który tyle czasu migałeś się od tego!? - Dodała teatralnie łapiąc się za serce. Po czym szybko spoważniała.
- To chyba musi być miłość, w końcu ukuła cię ta strzała amora, szkoda tylko, że w tyłek - Że co? Moja matka miewała dziwaczne poczucie humoru.
- Ślub to jest wielkie przedsięwzięcie, jak chcesz ogarnąć wszystko w przeciągu tygodnia? – Zapytał wuj ignorując reakcję swojej żony.
- Moja droga siostrunia wyznaczyła nam termin na przyszłą sobotę.
- Przecież z tego, co słyszałam w sobotę bierze ślub córka Franko – Wtrąciła zaaferowana matka.
- A no tak... - Odparował wuj i mina mu nagle zrzedła, włożył ręce do kieszeni spodni i obrócił się twarzą do mojej matki. Boże, co jest z nimi!? Wszyscy tak obawiają się tej Sofii jakby nie wiem była co najmniej królową Anglii! A jest tylko rozkapryszoną córeczką swojego tatusia.
- A oni nie będą zadowoleni z takiego obrotu sytuacji, w szczególności jego córka...- Urwała z rozgoryczeniem mama.
- Wiecie co? A ja mam gdzieś ich zdanie – Rzuciłem rozdrażniony, na co babcia aż zaniosła się śmiechem.
- I tak trzymaj – Zawołała.
- Barbara! - Moja matka spiorunowała ją wzrokiem.
-Sandra przecież Aiden migał się od ślub dobrych parę lat, jeżeli młodym tak śpieszy się do ożenku, ja nie wiedzę w tym problemu - Odparła zadowolona z siebie, a do mnie znowu puściła oczko.
- Tak, tylko to ja nasłucham się biadolenia Sofii, że jej wielki dzień będzie przyćmiony ślubem mojego syna. Zresztą nie tylko ja, bo Franco nie da żyć twojemu ojczymowi - Skierowała do mnie.
-Nie martwiłbym się tak o nią, ona nie jest tego warta – Stwierdziłem, mając w pamięci nasze dzisiejsze spotkanie, po którym wciąż pozostał mi niesmak. Rodzice chwile milczeli, nagle mama wyskoczyła ze swoim pomysłem jak Filip z konopi.
-To może zamiast w hotelu, urządźmy go tutaj – Zaproponowała matka.
- Co ślub u was w domu? – Odparłem powątpiewająco, kurczę nie wiem, czy ten pomysł spodobały by się Elisie.
- Chyba sobie żartujesz – Skierował do niej Leonardo.
- Cóż za świetny pomysł – Ożywiła się babcia, aż zaklaskała w dłonie, tak spodobał jej się ten pomysł. Leonardo z rezerwą spojrzał na swoją matkę.
- Dawno nie było u nas w domu żadnej znaczącej uroczystości – Dodała babcia.
- W zasadzie to bardzo ważne wydarzenie w życiu ich obojga, może zróbmy tak, zaprosimy jutro Elisę wraz z rodziną, omówimy to wszystko przy obiedzie - Zaproponowała mama.
- Dobrze, skontaktuję się z Carllo i zaproszę ich na jutro – Dodał Leo, złapał moją matkę za dłoń i pociągnął w stronę jadalni. Zapewne chciał z nią jeszcze przedyskutować parę szczegółów sam na sam. Babcia nachyliła się bliżej mnie, przyłożyła mi chłodną dłoń do policzka.
- Jestem z ciebie dumna, a najbardziej się cieszę tym, iż dane mi jest dożyć dnia twojego ślubu - Powiedziała to z taką nostalgią, aż mnie zrobiło się dziwnie.
- Nie mów tak jeszcze przeżyjesz nas wszystkich - Zapewniłem ją. Chwyciłem jej dłoń w swoje wielkie łapska, bo tak można było tylko to porównać. W dotyku była chłodna, skóra na jej dłoni wydawała się niemal przezroczysta, a sama postać babci słaba i mizerna. W głębi serca nie chciałem dopuścić do siebie myśli o jej śmierci. Ta myśl była zbyt przytłaczająca i powodowała napływającą falę przygnębienia.
![](https://img.wattpad.com/cover/326754070-288-k392367.jpg)
CZYTASZ
Mafia: Naznaczony Tom 3
RomanceJestem, jak feniks. Wpierw musiałem spłonąć, by móc odrodzić się na nowo. Mimo wszystko to i tak nie zmyło ze mnie całkowicie grzechów mojego ojca. Jego zdrada naznaczyła mnie już na zawsze.... Arrigo po latach prób, wypracowuje sobie szacunek i odd...