Sunąłem swoim najnowszym Audi RS7 po opustoszałych ulicach Nowego Yorku, wspaniale było poczuć pełną moc silnika i to bez zbędnego zatrzymywania się, czy wiecznie wkurwiających korków. Kierowałem się do Staten Island, które było okręgiem piątym, a ja byłem szefem tego pododdziału. Nie byłem podirytowany, byłem wkurwiony faktem, że dwa razy musiałem pokonywać tę samą drogę. Sergio mógł mi o tym powiedzieć z samego rana, podjechałbym do niego i było by po sprawie. Powinienem teraz zasiadać do kolacji wigilijnej ledwo, co udało mi się wymknąć. Rzadko bywałem w rodzinnym domu, a mojej matce cholernie zależało na tej kolacji. Dlatego musiałem szybko uwinąć się ze sprawą. Chciałem uniknąć wyrzutów nie tylko z jej strony, bo wiem, że to zapoczątkowałoby kolej wydarzeń, których scenariusz znałem na pamięć. Potem te wyrzuty czyniłby mi wuj, a na koniec dopierdoliłaby do pieca moja siostrunia. I mój w miarę dobry nastrój prysnąłby jak bańka mydlana. Sergio Rosso dobrze wiedział czym są święta Bożego Narodzenia dla włoskiej rodziny i przez te pieprzone dwa dni wszyscy bez wyjątku mieli spędzać czas ze swoimi bliskimi. A jednak kurwa sprawa, którą miał mi do przekazania mój podwładny ponoć dotyczył tylko mnie. Ciekawe co mogło być tak ważne?
Zaparkowałem pod małym białym domem, których pełno było w tej dzielnicy. Klasa średnia mieszała się z nowobogackimi, a między nimi moi ludzie. Sergio był na tarasie z papierosem w ustach, chodził nerwowo to w jedną to w drugą stronę, pocierając dłonie z zimna. Ubrany był w jeden z tych tandetnych świątecznych swetrów, który na dodatek świecił. Prychnąłem pod nosem na ten widok. Nigdy kurwa więcej nie pozwolę nikomu założyć na siebie tak upokarzającego wdzianka! Te sweterki były uwłaczające dla naszego męstwa i aż ciężko było mi patrzeć na niego. Wysiadłem z samochodu i gdy ten mnie dostrzegł nerwowy uśmiech pojawił się na jego twarzy. Szybko zgasił papierosa w stojącej obok doniczce z miniaturową choinką. Sergio był niższy ode mnie o głowę, niestety jego sylwetka dalece była od wysportowanej. Włosy miał czarne jak smoła ostrzyżone na jeża. Jego zielone oczy wydawały się sporo większe za sprawą okularów, które osadzone był na dużym krzywym nosie.
-Arrigo - Poklepał mnie po ramieniu na powitanie. Sergio był specem od komputerów w moim oddziale, zajmował się też hakowaniem i naszą obecnością w dark necie. Pracował głownie ze swojego domu, albo z biura, które znajdowało się na ostatnim piętrze hotelu Lombardio. W oczy rzucił mi się jego kapcie renifery. Przemilczałem ten fakt, że też nie było mu głupio paradować przed swoim szefem w tym wdzianku, no cóż.
- Do rzeczy, co było tak pilne? - Zapytałem.
- Najlepiej będzie, jak sam to zobaczysz, zapraszam - Otworzył przede mną drzwi swojego domu zapraszając do środka. Z holu dostrzegłem jadalnie, przy stole siedziała jego rodzina. Moje pojawienie się zaburzyło ich spokój. Po raz kolejny przeklinałem w myślach, na to, jaką porę sobie wybrał. Musiałem iść się przywitać, dobre maniery przede wszystkim, prawdę mówiąc byłem już mocno rozdrażniony całą tą sytuacją.
- Dobry wieczór - Przywitałem się, najpierw podszedłem do starszej kobiety, która musiała być zapewne jego matką. Ująłem jej dłoń i pocałowałem.
- Ach pan Lombardio - Westchnęła staruszka, jej skóra była pomarszczona niczym suszona śliwka, włosy miała zupełnie białe i upięte w wysoko kok. Była chuda jak patyk i jak zauważyłem siedziała na wózku inwalidzkim. Ale z jej czekoladowych oczy biła radość i pogodność.
- Seniora wygląda kwitnąco - Kobieta zbyła tą uwagę machnięciem dłoni, ale mimo to jej policzki zaróżowiły się. Kiedy tylko chciałem potrafiłem być czarujący, a mój urok działał na wszystkie kobiety nawet te sędziwe.

CZYTASZ
Mafia: Naznaczony Tom 3
RomanceJestem, jak feniks. Wpierw musiałem spłonąć, by móc odrodzić się na nowo. Mimo wszystko to i tak nie zmyło ze mnie całkowicie grzechów mojego ojca. Jego zdrada naznaczyła mnie już na zawsze.... Arrigo po latach prób, wypracowuje sobie szacunek i odd...