Nazajutrz rano zostaje wybudzony przez telefon. Klnę w myślach na siebie za wypicie prawie dwóch butelek Jacka Danielsa poprzedniego wieczoru. Ledwo co przekręcam się na bok, żeby wyciągnąć dłoń w kierunku szafki nocnej na której leży telefon.
- Halo – odzywam się zachrypniętym głosem, w gardle mam tak sucho jak na pustyni. Po drugiej stronie odzywa się Giorgio.
- Przesyłka dostarczona – Oświadcza zadowolonym głosem. Mijają sekundy nim mój mózg zamroczony alkoholem pokojarzy fakty.
- Już!? – Pytam momentalnie trzeźwieje. Podnoszę się do pozycji siedzącej.
- Tak, gładko poszło. Na polecenie Leo został przewieziony do rezydencji Vittorio – Odpowiada.
Dziwne, że akurat tam? Byłem zdziwiony doborem miejsca. Do takich rzeczy, czyli brudnej roboty mieliśmy wyznaczone szereg innych. Stare opuszczone magazyny, rzeźnie czy kluby. Pamiętam, jak wuj Vittorio opowiadał, jakie zwyczaje panowały we Włoszech. Normalnemu człowiekowi słuchającym tych historii jeżyłaby się skóra na ciele. Opowiadał o mafii Neapolitańskiej, gdzie w latach dwudziestych XIX wieku mieli oni nawet swoją komorę śmierci, która służyła do przesłuchiwania, ale i do zabijania tych, którzy mówili za duża, albo byli nie wygodni dla interesów tejże organizacji. Spętanie ciała łańcuchami, czy duszenie sznurami nie robiło takiego wrażenia, jak pomysł z beczką kwasu w której rozpuszczali zwłoki delikwentów.
- Będę do godziny – Kończę połączenie. Ja pierdolę więc to już, przejeżdżam dłonią po twarzy zaaferowany. Wystrzeliłem z łóżka niczym rakieta szybko uporałem się z porannym prysznicem oraz toaletą. Wypiłem butelkę wody a drugą wziąłem sobie na zapas. Zadzwoniłem po Flavio, bo jednak nie czułem się pewnie, jeśli chodzi o prowadzenie samochodu, a poza tym byłem zbyt przejęty, zbyt pobudzony by skupić się na jeździe.
Kiedy dotarliśmy na miejsce Flavio, aż zagwizdał z zachwytu nad rozmiarami rezydencji.
- Juhu! Ale chata– Przed nami rozprzestrzeniał się widok rezydencji, który dosłownie zapierał dech. Wielka willa przypominająca Biały dom, chyba była nawet budowana na podobieństwo siedziby prezydenta.
- Ja pierdole jak przepych! – Zagwizdał ponownie. Rezydencja zmarłego wuja była największą ze wszystkich. Prawie 15 hektarów, poza ogromnym budynkiem, w którym było z dwanaście pokoi tyle samo łazienek, mieścił się jeszcze sala bilardowa z barem, sala kinowa, basen w środku i na zewnątrz. Tor kręglowy oraz tor wtorkowy. Który został wybudowany dla jego żony i syna. Oprócz tego kort tenisowy, boisko do gry w koszykówkę domek dla gości, domek obsługi. Sala balowa. Rezydencja, jak od gwiazdy rocka albo hollywoodzkiego aktora, a nie bossa mafii. Podjeżdżamy pod bramę wjazdową, przy której stoją już po rozstawienie żołnierze. Dobór miejsca jest dla mnie wciąż zagadką, dlaczego Leonardo chciał go akurat w tym miejscu? Zostajemy wpuszczeni na posesję, objeżdżam okazałą fontannę, która chyba miała być odwzorowaniem tej z placu świętego Piotra w Rzymie. Niestety lata świetność ma ona już dawno za sobą.
Giorgio czekał na nas przed drzwi, akurat pali papierosa i opierał się o jedną z czerech kolumn przed głównym wejściem. Wyszliśmy mu na powitanie.
- Siemero – Zwrócił się do niego Flavio. Ja tylko kiwnąłem głową na przywitanie.
- Mamy chwilę przestoju, teraz zajmuje się nim fryzjer -Rzucił.
- Mówił coś? – Pytam.
- No właśnie nie, od początku milczy, jak grób. Ale o dziwo nie uciekał. Gdy mnie zobaczył, właściwie poddał się bez walki, dlatego wszystko tak gładko poszło.

CZYTASZ
Mafia: Naznaczony Tom 3
RomanceJestem, jak feniks. Wpierw musiałem spłonąć, by móc odrodzić się na nowo. Mimo wszystko to i tak nie zmyło ze mnie całkowicie grzechów mojego ojca. Jego zdrada naznaczyła mnie już na zawsze.... Arrigo po latach prób, wypracowuje sobie szacunek i odd...