Hiroto x Midorikawa (pierwszy wpis świąteczny)

266 6 3
                                    

Śnieg dopiero pokrył ulice, a radia już od ponad dwóch miesięcy puszczały głównie świąteczne piosenki. Choć Kiyama nie pochodził z religijnej rodziny, a w dodatku nie z chrześcijańskiej to podobnie jak większość dzieci już odliczał czas do rozdania prezentów, mimo że dopiero zaczął się listopad.

– Tata, a po co my jedziemy do galerii, jak Mikołaj przynosi wszystkie prezenty? Po co kupić coś co się i tak dostanie? – wyjęczał z tylnego fotela.

– Synku u nas prezenty przynosi dziadek mróz – odparła mama, poprawiając makijaż w lusterku auta.

– Gwiazdor – wykaszlał tata, a jedną ręką sięgał po resztki kabanosa.

– Ty i te twoje głupkowate pomysły – zaperzyła się kobieta. – Może jeszcze dzieciątko Jezu? Albo Aniołek.

– Nie musisz podkreślać na każdym kroku, że byłaś na wymianie między studenckiej w Rosji. I przesiąkłaś czerwoną zarazą.

– Może lepiej zajmij się jazdą? – krzyknęła.

– Może lepiej porozmawiamy w domu? – wycharczał, wciąż nerwowo trzymając kierownicę.

– Typowe. Najpierw mnie obrażasz, a teraz uciekasz. Jesteś naprawdę żałosny.

– A weź się zamknij. – Znowu zabrał jedną rękę z kierownicy i kiedy nie patrzył na drogę wjechali w inne auto.

Rozniósł się huk. Kiyama poleciał do przodu, ale pasy go zamortyzowały. Skończył z wielką szramą koło szyi, ale przynajmniej przeżył, czego nie można powiedzieć o pozostałych pasażerach. Poduszki z jakiegoś powodu się nie włączyły i jego rodzice rozbili głowę o kokpit. Ich krew zapaskudziła całe wnętrze, wszędzie, gdzie spojrzał Kiyama, tam były czerwone plamy, więc zamknął oczy, żeby znowu uciec od problemów.

Kilka sekund później ktoś zapukał w szybę auta, a chłopak podniósł głowę na znak, że żyje i ktoś wezwał karetkę.

Kiyama nie pamiętał co się działo później. Wszystkie wydarzenia od wypadku, aż do odzyskania świadomości w szpitalu w jakiś sposób znikły z jego głowy. Zakładał, że ktoś go jakoś wyniósł z samochodu i zakładał, że ktoś go badał, ale żadnej z tych rzeczy nie był pewien.

Później przez kilka dni przychodzili do niego różni ludzie. Lekarze, psycholodzy, pielęgniarki, a nawet staruszki, żeby oglądać telewizję. A on tylko leżał w łóżku i wstawał jak ktoś mu kazał. Spacerował wtedy przez chwilę po korytarzach, czasami robił jakieś testy i znowu zamierał na betonowym łóżku, przykrywał się tekturową pościelą i próbował zasnąć na ołowianej poduszce.

– Ciekawy przypadek, nie sądzisz? – zagadnął jeden z lekarzy, rzucając pliki na stół.

– Raczej tragiczny. Przecież ten chłopak stracił rodziców i sam uszedł ledwo z życiem, a ty rżsysz.

– Zawsze się uśmiecham do pięknej kobiety.

– Chcesz mieć kolejny proces o molestowanie? – Lekarz odchrząknął i przywdział nieprzeniknioną twarz. – Tak myślałam, to co z nim robimy?

– Wszystkie wyniki ma dobre. Rana na szyi się goi, nie ma żadnych wewnętrznych urazów. Z mojej perspektywy jest kompletnie zdrowy. A co mówią te twoje testy?

– Ten chłopak jest dziwny. Testy nie wykazały u niego stanu depresji, ani nawet silniejszej chandry. Te wyniki są niepokojące.

– Czyli gdyby był smutny to byś powiedziała, że ma depresję, a jak dobrze się trzyma, to wmawiasz mu, że jest psychopatą? – Kobieta przygryzła wargę. – A potem się dziwicie, dlaczego na medycynie śmiejemy się ze studentów psychologii.

One Shoty Inazuma Eleven/ Danganronpa i nie tylkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz