Jak zawsze w co drugi czwartek zapraszam was na wpis z Danganronpy. Zapraszam
Yuuichi leżał już nawet sam nie wiedział którą godzinę na stole operacyjnym. Patrzył się w sufit i słuchał jak medyczne przyrządy, których nazwy nie potrafił ani zapamiętać, ani tym bardziej wymówić starały się naprawić jego nogę. Ot uroki znieczulenia miejscowego.
Jednak mimo wszystkich jego wat wolał tę opcję niż pełną narkozę, która kojarzyła mu się tylko z rwaniem w głowie i smakiem stali w ustach. No i teraz miał przynajmniej minimalny wpływ na to co się z nim działo. Choćby, gdyby lekarze zrzucili go ze stołu i rozbiłby sobie głowę, to mógłby się bronić w sądzie. Choć oczywiście biegli z dziedziny medycyny na pewno uznaliby w sądzie, że sam się z niego zrzucił.
Ale Yuuichi lubił te momenty też z innego powodu. Przynajmniej leżąc na tym stole mógł na spokojnie, nie niepokojony przez nikogo, wszystko przemyśleć. Wystarczyło tylko przywyknąć do dźwięku świdra, co i tak było łatwiej niż do płaczów dzieci czy rodzin zmarłego. Albo odwiedzających go co i róż dziadków z zanikiem pamięci, którzy wciąż gubili się na korytarzu.
Jednak zawsze skupiał się przede wszystkim na myśleniu, czy to leczenie jeszcze zachowuje jakiś sens. I z każdym dniem, każdym oddechem i każdym biciem serca uświadamiał sobie, że chyba czas to wreszcie skończyć.
Eutanazja nie wchodziła w grę. Nie był ani na tyle przybity sytuacją, a życie na wózku, choć niezbyt sympatyczne też nie było powodem do drastycznych rozwiązań. Ale musiał znaleźć jakiś nowy sens życia, skoro piłka nie mogła go już wypełnić. Bo wiedział, że już więcej w nią nie zagra.
Zostawało więc jedynie kibicowanie przed telewizorem, bo do walk jako kibol również się nie nadawał. Teoretycznie z racji niepełnosprawności dostałby pewne fory na początku walki, ale kiedy w ruch poszłyby najwytrwalsze trybuny z pewnościom wózek nie ocaliłby go od dostania w głowę. Ale czego się nie robi dla ukochanego zespołu.
Nagle wszystkie urządzenia się zatrzymały. Lekarze i lekarki przetarli czoła i zdjęli maski. Yuuichi nawet nie zapytał jak im poszło, bo nie spodziewał się cudów.
– Operacja się udała, ale to dopiero pierwszy krok do poprawy – oznajmił lekarz. Ale starszy Tsurugi już go nie słuchał. Doskonale znał dalsze śpiewki, jak to musi się skupić na rehabilitacji, dalszym leczeniu oraz zbieraniu pieniędzy na prawdziwą operację.
Pielęgniarze zawieźli go z powrotem do jego pokoju i tak leżenie na stole operacyjnym zastąpił leżeniem na równie nie wygodnym łóżku. I patrzeniu w równie odrapany i brudny sufit co tamten. Ale przynajmniej był u siebie.
Kierowany dalszą nie mocą życiową obrócił się na bok i zasnął. Czasami we śnie próbował sobie wyobrazić, że znowu chodzi. Ale z każdym dniem nawet to było sporo trudniejsze. Jakby jego mięśnie zapominały jak to się robi. Ocknął się jakiś czas później, przetarł oczy i pierwsze co zobaczył to rozmazany widok swojego brata.
– Znowu przyszedł, jak spałem. Jeszcze trochę i pomyśli, że ze mnie kompletnie zdziadziały staruszek. No nic trzeba kupić sobie nieco czasu. – Ziewną, przeciągnął się i mlasnął kilka razy, żeby nastroić się odpowiednio. – Co tam Kyousuke? Masz już kolegów w nowej szkole? – Uśmiechnął się sztucznie, ale przez tyle lat wytrenował umiejętności aktorskie do niezłego stopnia.
– Może nie kolegów, ale kilku znajomych by się znalazło. – Również się uśmiechnął, ale w przeciwieństwie do brata nie miał takiego talentu.
CZYTASZ
One Shoty Inazuma Eleven/ Danganronpa i nie tylko
RomansaPo ciągnącej się już blisko półtora roku serii scenariuszów z Inazumy Eleven i po blisko półrocznej choć zawieszonej serii rozkimn z danganronpy, stwierdziłem, że nadszedł czas na nowe wyzwanie. Jakim są właśnie ten one shoty. Ale więcej wstępnych i...