Dobrze to najpierw lecimy z klasyką gatunku. Wczoraj pojawił się nowy wpis na moim blogu, opowiadam w nim o final fantasy 7, więc tak w tym tygodniu nie było żadnego wpisu o inazumie, ale będzie w poniedziałek wieczorem. Oczywiście w archiwum są trzy pierwsze teksty, więc jeśli ktoś jeszcze nie czytał to zachęcam. Za dwa tygodnie wracamy do Danganronpy i będzie Kyoko x Sayaka. A później na życzenie kogoś z was Tsurugi x Flail (to ta co w galaxy pomagała wodnej planecie), a jeszcze później będzie fudo x Kazemaru
Dorastałaś w el dorado, a konkretniej jako córka Sakamaki Togurou jednego z najważniejszych działaczy władzy. Twój jak go pieszczotliwie nazywałaś „tatko" był specyficznym człowiekiem. Przez większość dnia otaczał się cyborgami i walczył z... w sumie nie wiedziałaś z kim. Wolał zostawiać pracę w pracy.
Rzadko pojawiał się w domu, więc głównie wychowywały cię jego androidy. Z niektórymi dało się normalnie pogadać, inne tylko patrzyły krzywo na cały świat, a jeszcze inne mogły wydać z siebie tylko serię burknięć i pisków. Strasznie brakowało ci kontaktu z drugim człowiekiem. Zwłaszcza, że powoli zaczął ci się okres buntu. A raczej jego nieudana kopia. Bo ciężko było się buntować przeciwko ojcu, który się pojawiał na kilka godzin w tygodniu albo maszyną, które wypełniały wszystkie twoje rozkazy. Poza jednym.
Jedyną przeszkodą, której nie mogłaś przekroczyć było zapoznawanie się z innymi ludźmi. Nigdy nie miałaś przyjaciela, a nawet praktycznie nie mogłaś rozmawiać z drugim człowiekiem. Dlatego w całym domu nie było ludzkiej służby, a dzieci innych dygnitarzy zawsze cię pomijały.
Dlaczego cały czas musiałaś siedzieć w domu i ukrywać się przed innymi? Odpowiedź jest całkiem prosta. Nie byłaś zwykłym dzieckiem. Już od dziecka miałaś szczególne moce. Kiedy się wściekałaś, to działy różne rzeczy od niegroźnych stłuczeń szklanek po podpalenie domu.
Tatko ostrzegał cię, że ta moc może na ciebie ściągnąć poważne niebezpieczeństwo, dlatego uczyłaś się jak zapanować nad gniewem, jak przestać niszczyć wszystko co cię otaczało. A dzięki temu nawet mogłaś co jakiś czas wyjść z domu bez strażników. I tak było tego dnia.
– Wreszcie trochę wolności. – Wyprostowałaś kości spacerując po futurystycznym mieście. Choć sama nigdy nie przepadałaś za okolicą głównego miast, to nigdy nie wystawiałaś palca poza główny obręb.
Jak często stanęłaś przed bramą wyjściową i jak zawsze obserwowałaś tych ludzi spoza muru. Nie rozumiałaś, dlaczego chodzą gorzej ubrani i dlaczego cały czas wydają się smutni. Patrzenie na to wszystko wywoływało w tobie dziwne emocje od radości do smutku. Kiedy się odwróciłaś, ktoś się do ciebie uśmiechnął.
– Hejka. – Cofnęłaś się o krok ten chłopak z dziwnym uśmiechem i goglami na szyi może wyglądał przyjaźnie, ale tatko zawsze cię ostrzegał przed ludźmi, a tymi z dolnego pierścienia zwłaszcza.
– Dzień dobry – odparłaś, starając się utrzymywać dystans. – W czym mogę pomóc?
– To źle postawione pytanie, to ja jestem po to, żeby pomóc. Zapewne się zgubiłaś i chciałbym wskazać ci właściwą drogę.
– Znam ją. – Czmychnęłaś w boczną uliczkę, bo jego mina coraz bardziej ci się nie podobała.
– Oj malutka, malutka. – Westchnął i skoczył. Przefrunął przez całą alejkę i wylądował dosłownie przed twoim nosem. – Oddaj mi wszystko co masz, a nie zrobię ci krzywdy. Jak pewnie już zauważyłaś, jestem człowiekiem z kompletnie innej ligi niż ty, więc bądź grzeczna. – Podniósł rękę, a ty poczułaś, że paraliżuje całe twoje ciało, nie mogłaś się ruszyć. – Dziękuję – powiedział, biorąc twój portfel. – Sporo kredytów, chyba trafiła mi się gruba ryba, liczę na spotkanie w niedalekiej przyszłości. – Odszedł, a ty zaczęłaś tracić panowanie nad sobą.
CZYTASZ
One Shoty Inazuma Eleven/ Danganronpa i nie tylko
Storie d'amorePo ciągnącej się już blisko półtora roku serii scenariuszów z Inazumy Eleven i po blisko półrocznej choć zawieszonej serii rozkimn z danganronpy, stwierdziłem, że nadszedł czas na nowe wyzwanie. Jakim są właśnie ten one shoty. Ale więcej wstępnych i...