Powrót do świata Danganronpy, bardzo się za nim stęsniłem.
Ale, żeby nie było tak kolorowo, to znowu muszę zawieść tę serię. Mianowicie chcę zacząć pisać opowiedanie o relacji Ariona i Wiktora, więc jest na co czekać.
Co do bloga, to napisałem wpis o najlepszych grach planszowych dla fanów danganronpa oraz o tym dlaczego nintendo switch odniosło sukces. (Tak napisałem go drugi raz)
To był kolejny okropny dzień w życiu Shuichi'ego, ale chłopak nawet przestał liczyć, ile ich było, bo wiedział, że jeszcze co najmniej drugie tyle wciąż przednim. A przynajmniej wszystko na to wskazywało.
Czy czuł się przegrywem życiowym? Zastanówmy się... pracował na stanowisku poniżej swoich kompetencji, praca wywoływała u niego tylko ataki frustracji, a większość jego przyjaciół albo utraciła z nim kontakt, albo podtrzymuje go sporadycznie. A jeszcze nie zapominajmy, że jego jedyną opoką stał się bar połączony z domem publicznym. W którym zatapiał smutki w alkoholach, od których bardziej go mdliło niż wywoływało szum w uszach. Więc na pytanie czy był przegrywem niech każdy sam sobie odpowie.
Ale wracając do meritum.
Shuichi szedł sobie przez jedną z najobskurniejszych dzielnic Tokio. Towarzyszył mu tylko smród żygowin ze śmietników, krzyki bitych żon rozrywających nocną ciszę i przebiegające gdzieniegdzie szczury. Idealne miejsce dla prymusa akademii szczytu nadziei oraz jednego z „najbardziej obiecujących młodych detektywów". Po tym człowieku nie został już nawet ślad. Tego Shuichi'ego z tamtym nie łączy nic poza kilkoma wspomnieniami i garstką śladów, które uzyskał po zarywaniu nocek w imię nauki.
– Jak ja nienawidzę swojego życia. – Pomyślał, kiedy wdepnął w psie odchody, chociaż może to one powinny narzekać, że dotknęły czegoś tak paskudnego jak jego but. – Nawet na chwilę nie mogę odpocząć.
Ale już wszystkie problemy powoli przestawały się liczyć, bo dostrzegł z oddali swoją ziemię obiecaną. Neonowe światła, które rozświetlały szarość innych budynków i głośna, dudniąca muzyka, która zagłuszała krzyki mieszkańców czyniły z tego miejsca prawdziwą enklawę. Shuichi przyśpieszył kroku, a ochroniarz posłał mu szyderczy uśmiech.
– O pan detektyw – powiedział teatralnym głosem i skłonił się.
– Tak to ja – wycharczał przez zaciśnięte zęby. Dobrze wiedział, że powinien wsadzić takich drobnych opryszków jak on do więzienia, ale nie za bardzo miał na to ochotę. Państwo sprawiedliwości, które przez ostatnie lata traktowało go jak go jak najgorszą szmatę nie zasługuje, żeby wykonywał swoje obowiązki po godzinach pracy.
– Zapraszamy, zapraszamy. – Kolejny fałszywy ukłon, jakby udawał odźwiernego w pięciogwiazdkowym hotelu, a nie ulicznego oprycha żyjącego na wolności tylko dlatego, że speluna, której pilnuje należy do Yakuzy.
– W sumie czy jest ze mną źle, że bardziej niż to, że jest zwykłym przestępcą boli mnie to, że nie okazuje mi nawet grama szacunku? – zapytał sam siebie i wszedł do środka.
Nie rozglądał się na boki, tak jak zawsze po wejściu interesowała go tylko jedna rzecz. „Czy jest wolne miejsce przy barze?" Na szczęście dostrzegł jedno wolne krzesło barowe i pobiegł do niego. Ledwo usiadł na krześle i walnął w dzwoneczek z całej siły.
– Już lecę – odparł barman i obrócił się napięcie. – O kogo moje oczy widzą. Coś często wpadasz w tym tygodniu. – Podszedł do niego wciąż wycierając wielki kubek na piwo i wypiął dziwną rozetę w kształcie serca, którą miał w klapie. – Chyba nigdy wcześniej nie miałeś pełnej serii w czwartek. A dodając do tego, że jutro będziesz tańczył i śpiewał na stole to zbierzesz wszystkie kupony.
CZYTASZ
One Shoty Inazuma Eleven/ Danganronpa i nie tylko
RomansaPo ciągnącej się już blisko półtora roku serii scenariuszów z Inazumy Eleven i po blisko półrocznej choć zawieszonej serii rozkimn z danganronpy, stwierdziłem, że nadszedł czas na nowe wyzwanie. Jakim są właśnie ten one shoty. Ale więcej wstępnych i...