To ostatni wpis w tym roku, więc należy się jakieś podsumowanie. Po pierwsze bardzo dziękuję, że byliście tu ze mną. Wiadomo, trochę szkoda, że na dzień publikacji jest "tylko" 950 wyświetleń, a nie tysiąc, ale to i tak moim zdaniem niezły wynik. Dziękuję za każdą gwiazdkę, dziękuję za każdy komentarz, dziękuję za każde zamówienie i dziękuje każdemu, kto przeczytał chociaż jeden rozdział.
Same rozdziały też były różne. Jedne krótkie, drugie długie, trzecie tak długie, że nawet nie wiem, czy ktoś je dokończył. Sam też jestem świadomy, że poszczególne rozdziały przedstawiały różne poziomy. Co jest oczywiste patrząc na liczbę wpisów. Jednak od siebie mogę powiedzieć, że w momencie publikacji nie wstydziłem się żadnego z nich. Oczywiście teraz każdy z nich napisałbym lepiej, bo jestem bardziej doświadczony, ale wtedy nie umiałem lepiej albo po prostu nie miałem dość dużo czasu, ewentualnie inne obowiązki goniły.
Całość liczy ponad 350 000 znaków, czyli jest to średniej wielkości książka. Czy to dużo, czy mało niech to każdy sam oceni. Mam nadzieję że dobrze bawiliście się czytając. Raczej nigdy nie odniesiecie się do nich na wypracowaniu na polskim, więc rozrywka to jedyne co mogę zaoferować.
Całe one shoty zaliczyły też pewien falstart. Znaczy nie pojawiały się pod tagami, ale reedycja się już udała.
Słońce lekko przedzierało się przez żaluzje, a Harley wyskoczył z łóżka, chwycił za deskę i nucąc pod nosem wybiegł z pokoju. Na schodach zgniótł ogon kota, przez co ten wydał z siebie dziki krzyk, który poderwał resztę domowników.
– Gdzie leziesz? – wrzasnął ojciec, rozchylając drzwi od sypialni.
– Mam wakacje, a teraz są świetne fale, nie mogę tracić czasu. – Wybiegł nawet nie oglądając się na kota skaczącego po wszystkich meblach.
– Im jest starszy tym bardziej myślę, że go podmienili w szpitalu – westchnął ojciec, próbując wrócić do łóżka, lecz cały materac zajęła jego żona. – Ty też nigdy się nie zmienisz.
Harley dobiegł do plaży, rozejrzał się po okolicy, na szczęście plaża była niemal całkowicie pusta. Zrzucił z siebie normalne ubranie i w samych spodenkach do pływania wbiegł do oceanu. Już po pierwszym muśnięciu wody wiedział, że to będzie wspaniały dzień. Padł na brzuch i rękoma zbliżył się do najbliższej fali.
Co prawda była dość mała, ale na rozgrzewkę idealna. Jednym ruchem się odbił i zaczął ją zdobywać. Dla utrudnienia balansował na jednej nodze, lecz nawet to przychodziło mu wręcz za łatwo.
Z biegiem czasu przychodzili koleinie surferzy i powstawały nowe fale, jednak żadna nie zaspokajała jego potrzeb. Jedne były za małe, drugie za szybko rozbijały się o brzeg, a jeszcze inne przypominały bardziej autostradę niż fale.
W takie dni Harley najbardziej tęsknił za czasami, kiedy zaczynał. Wtedy nawet najmniejsza fala stanowiła wyzwanie, a pokonując ją czuł się jak król świata albo nawet więcej. Wtedy czuł adrenalinę w każdej sekundzie zabawy, a teraz czuł ją tylko sekundami.
Zrezygnowany popłynął do lądu, otarł się ręcznikiem i już chciał wracać do domu, kiedy ktoś go zatrzymał.
– Hej pokażesz mi te swoje niesamowite sztuczki? – zapytał chłopiec sięgający mu ledwo do bioder. – Jesteś taki czaderski, też chcę taki być. – Spojrzał w jego błękitne oczy i dostrzegł w nich ten sam blask, który miał kiedyś.
– Normalnie nie uczę innych – odparł, a w oczach chłopaka pojawiły się łzy. – Ale dla ciebie zrobię wyjątek. Łap za deskę i śmigamy.
Znowu wbiegli do wody, Harley na samym początku chciał go czegoś nauczyć, dać kilka wskazówek, ale ten dzieciak był beznadziejny. I po kilku nieudanych próbach różowo włosy kompletnie bez słowa odpłynął, zostawiając go samego. Wciąż brakowało mu dużych fal, więc wrócił na ląd.
CZYTASZ
One Shoty Inazuma Eleven/ Danganronpa i nie tylko
RomansaPo ciągnącej się już blisko półtora roku serii scenariuszów z Inazumy Eleven i po blisko półrocznej choć zawieszonej serii rozkimn z danganronpy, stwierdziłem, że nadszedł czas na nowe wyzwanie. Jakim są właśnie ten one shoty. Ale więcej wstępnych i...