Tenma x Tsurugi (inazuma)

698 19 12
                                    


Kilka słów na wstępie. Dlaczego akurat taka okładka? Odpowiedź jest bardzo prosta. Lubię Tenmę i uważam, że wygląda słodko. No i kojarzyło mi się z zamówieniami. Co do drugiej kwestii czyli dlaczego zawiesiłem rozkminy z danganronpy? Odpowiedź również jest bardzo prosta. Wydawało mi się, że już się wypaliłem, że tylko bym się powtarzał, a raczej nie o to chodziło w tamtych wpisach. Ale oczywiście, jeżeli ktoś chciałby popisać o danganronpie, to z chęcią popiszę.

Od zakończenia międzygalaktycznego turnieju piłki nożnej minęło już kilka dni. Jedenastka ziemi nie wróciła na swoją planetę, ponieważ mieli brać udział w ceremonii na ich cześć. Księżniczka Lalaya starała się ją możliwie opóźnić, co nie było trudne, bo większość państwowych sił poszła na odbudowę zniszczeń po ataku grupy Ozrocka, ale chwila pożegnania z jej ukochanym zbliżała się coraz szybciej. Pewnego wieczora wezwała go do siebie.

– W czym mogę pomóc? – Wszedł do Sali tronowej. Przebywał tam już wiele razy, ale nigdy nie mógł się przyzwyczaić do wszechobecnego bogactwa.

– Tsurugi... – Zaczęła niepewnie wpatrując się w jego oczy, jakby chciała w nich znaleźć odpowiedź na nigdy nie zadane pytanie. – Musisz lecieć?

– Tak – odparł bez zawahania. – Jestem tam mnóstwo osób, które mnie potrzebują – dodał zacznie łagodniej. – Mój brata zdrowiej z każdym dniem, chcę pewnego dnia znowu z nim zagrać w piłkę. Moja drużyna też czeka, aż wrócę. Przecież beze mnie nie wygrają żadnego meczu.

– Nic nie nakłoni cię do zmiany decyzji?

– Niestety nie. Tam zostawiłem przyjaciół i rodzinę. Faram Obius to wspaniała planeta, ludzie na niej są bardzo życzliwi. I nie mogę powiedzieć złego słowa o tobie, ale nie mogę też zrobić jeszcze jednej rzeczy. Nie mogę nazwać tej planety moim domem.

– Masz tam kogoś? – zapytała jeszcze bardziej wbijając w niego wzrok.

– Nie – powiedział, ale cała jego pewność siebie z niego uleciała.

– Widzę w twoich oczach, że kłamiesz – westchnęła i spojrzała w sufit.

– Wyciągasz pochopne wnioski – odparł, lecz uciszyła go ruchem ręki.

– Spokojnie. Kim jestem, żeby stawać na drodze prawdziwej miłości. Dlatego choć z ciężkim sercem muszę ci życzyć szczęścia z nią. – Poliki chłopaka zarumieniły się minimalnie. – Nie wiedziałam, że jesteś takim wstydzioszkiem. Mogę chociaż wiedzieć kim ona jest?

– Ona, której szukasz nie istnieje. – Teraz to ona zmrużyła czoło, starając się zrozumieć znaczenie jego słów. – Księżniczko jesteś naprawdę wspaniała, wiem jak bardzo kochają cię twoi poddani, ale ja niestety nie mogę dać ci tego, czego oczekujesz.

– Dobrze, jutro zrobimy ceremonię. Życzę ci szczęścia w miłości. – Oboje wymusili uśmiech i wyszedł.

Szedł do swojego pokoju, a ostatnie zdanie Lalay wciąż buszowało w jego głowie.

– „Życzę ci szczęścia w miłości" – myślał przewracając się na drugi bok w łóżku. – Żeby to było takie proste. – Zasnął myśląc o swoim ukochanym.

Kolejnego ranka wstał jak zawsze wcześnie. Kiedy mył twarz, spojrzał w lustro i obiecał sobie, że to będzie ten dzień, kiedy weźmie sprawy w swoje ręce. Ale to postanowienie w pewnym sensie tylko jeszcze bardziej spętało mu ręce. Stał się bardziej ospały, kilka razy wracał do pokoju, bo wydawało mu się, że o czymś zapomniał, wreszcie na ceremonię przyszedł jako ostatni.

One Shoty Inazuma Eleven/ Danganronpa i nie tylkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz