Makoto x Aoi

64 1 1
                                    


Jak w każdy co drugi czwartek teraz był wpis o danganronpie, a konretniej fanowskiej serii danganronpa despair time. Zapraszam. I przepraszam, że ten wpis jest tak późno, ale byłem dość zabiegany


Aoi podeszła na skraj basenu. Wiedziała, że od kilku najbliższych sekund zależy cała jej przyszłość, całe jej życie, a nawet cała kariera. Z każdej strony docierały do niej przyśpieszone oddech i pojękiwania konkurentek, które niemal zagłuszyły okrzyki wsparcia. A przynajmniej zakłóciły te mniej szczere.

Zresztą robiła to już tyle razy, że znała na pamięć wszystko to co się działo. Nawet jej ciało zdążyło się przyzwyczaić do stresu.

Sędzia uniósł flagę na pozycję „gotowi", dziewczyna wzięła ostatni wdech i położyła dłonie na podium. Komenda na miejsca i nieco przechyliła głowę. Co prawda minimalnie przekroczyła regulaminową odległość, ale po pierwsze i tak nikt tego nie zauważy, a po drugie te ułamki mili sekund mogą ocalić jej życie.

Padła komenda start i ruszyli. Aoi zanurzyła się w wodzie, lecz już straciła radość z pływania, teraz liczyło się tylko kto pierwszy dobije do mety i klepnie w znaczek. I oczywiście wygrała.

Ledwo wyskoczyła z wody, a podbiegła do niej grupka ludzi, którzy chcieli nieco ogrzać się w jej sławie. Zrobiła sobie kilka zdjęć i pomachała medalem, a później tylko do szatni i czekać co się wydarzy dalej. Ledwo wyszła z szatni i zobaczyła Kizukare.

– Witam panienko. – Uniósł kapelusz, prezentując swoją menelowatość w najczystszej postaci. Zapewne gdyby nie był jednym z najbardziej rozpoznawalnych pracowników akademii szczytu nadziei, to dziewczyna krzyknęłaby z przerażenia.

– Miło pana znowu widzieć. – Uśmiechnęła się promiennie i wypięła piersi. Ot tak, żeby zrobić jeszcze nieco lepsze wrażenie.

– No ci powiem rozwaliłaś dzisiaj system. – Klasnął kilka razy w dłonie. – Już i tak byłaś pewna miejsca w szkole, ale dzisiaj zrobiłaś normalnie kosmos.

– Dziękuję. – Lekko dygnęła. – Już nie mogę się doczekać tej przygody w akademii. – Mężczyzna zaczął przewracać kieszenie. Wypadło z nich kilka papierków po cukierkach, pojedyncze papierosy i zużyte chusteczki.

– O, mam, w końcu mam. – Podał jej pomiętolony list. Aoi chwyciła go opuszkami palców, nie kryjąc obrzydzenia. Papier się kleiły i ciężko było coś z niego odczytać, ale najważniejsze zdanie rzuciło jej się w oczy od razu.

– Naprawdę dziękuję, dziękuję. – Chwyciła go w pasie i zaczęła skakać.

– Jak mi złamiesz kręgosłup, to wylatujesz – wykrzyczał na miażdżonej przeponie. Aoi natychmiast go puściła, ale krzywo stanął przy spadaniu i tylko narobił sobie większą krzywdę.

– Przepraszam, podać panu lód albo coś?

– Nie trzeba – syknął i pokuśtykał pod ścianę. – Niezła z ciebie siłaczka. Dobrze, że taki talent zasili szkołę. – Wciąż jęczał z bólu, ale przynajmniej się uśmiechał. – Może postawię na ciebie jakąś sumkę czy dwie. W końcu muszę odzyskać pieniądze z hazardu z jedną z twoich przyszłych koleżanek.

– Nie zawiodę oczekiwań. – Jeszcze raz podskoczyła i od biegła.

Przez cały weekend Aoi była jeszcze szczęśliwsza niż zwykle, jeżeli to w ogóle możliwe. Ale przynajmniej nie opowiadała wszędzie o swoim sukcesie za co wszyscy lubili ją jeszcze bardziej. Do poniedziałku się ogarnęła i jej pozytywizm spadł do normalnego, choć wciąż za wysokiego poziomu.

One Shoty Inazuma Eleven/ Danganronpa i nie tylkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz