Na samym początku muszę przestrzec osoby nie znające tego uniwersum. Załączony rozdział zawiera dość duże spoilery, a przynajmniej informacje o pewnych postaciach, które mogą zepsuć komuś zabawę, jeżeli nie zna uniwersum. Albo chociaż pierwszej części. Pozostałych zapraszam do czytania.
Siedziałaś na korytarzu szpitalnym, wciąż tempo patrząc na drzwi sali operacyjnej. Wychodziły z niej jedynie krzyki lekarzy mieszające się z brzęczeniem maszyn, co wywoływało w tobie odruch wymiotny. Mijały kolejne godziny i wreszcie jeden z lekarzy wyszedł. Z jego ciała spływał pot, a rękawice czerwieniały od krwi.
– Wyjdzie z tego? – wydusiłaś, nie wstając z miejsca. Mężczyzna opuścił trochę maskę, żeby nabrać powietrza. Zrobił kilka wdechów, niemal zasysając całe powietrze z korytarza.
– Jego stan jest ciężki, ale stabilny... – Wziął jeszcze kilka wdechów. – Za parę godzin skończymy tę operację.
– A co dalej... – Nie dawałaś mu spokoju.
– Dalej... – zaczął niepewnie. – Około półroczna rehabilitacja, może nigdy nie stanie na nogach. – Otworzyłaś usta w niemym krzyku, mężczyzna znowu przetarł pot z czoła i wrócił do sali.
Mijały kolejne godziny, słońce już dawno zaszło za horyzontem, a ty wciąż czekałaś, nie ruszając się z miejsca. W całym wszechświecie liczyły się tylko te przeklęte drzwi.
Wreszcie około jedenastej zgasło czerwone światło nad drzwiami. Podskoczyłaś z krzesła. Z sali wyszli lekarze, pchając nosze. Od razu skojarzyło ci się to z marszem trumny i chciałaś jak najszybciej wyrzucić tę wizję z głowy.
Szłaś za nimi, aż do jakiegoś pokoju. Widziałaś, jak przerzucają go na łóżko.
– Mogę? – zapytałaś. Mężczyzna spojrzał na ciebie przekrwionymi oczami, wiedziałaś, że ostatnie godziny były dla niego jeszcze cięższe niż dla ciebie. – Chciałabym się z nim pożegnać – dodałaś, próbując przekonać lekarza.
– No dobrze, ale tylko na minutę – westchnął. – Wejdź, złap go za rękę, powiedz mu coś i wyjdź. – Skinęłaś głową.
Weszłaś do pokoju, nawet w całkowitych ciemnościach widziałaś bladą skórę Kokichi'ego. Podeszłaś bliżej. Złapałaś go za rękę poharataną przez igły lekarskie i rany po poparzeniach. Jego ciało przypominało bryłę lodu, a normalnie bujną fryzurę ścięto na łyso.
– Lepiej wyjdź, proszę. – Ten sam lekarz położył dłoń na twoim barku. Powstrzymując łzy, podeszłaś do wyjścia.
– Mogę go odwiedzać? – Mężczyzna przytaknął.
Wracałaś do domu nocnym metrem w otoczeniu ludzi bezdomnych. Cały wagon śmierdział od tanich alkoholi i dymu papierosów. Usiadłaś możliwie najdalej od innych ludzi. Oparłaś głowę o ścianę i chciałaś, choć chwilę odpocząć.
Lecz, żeby, lepiej wszystko zrozumieć musimy cofnąć się w czasie o kilka lat.
Przeprowadziłaś się do Tokio z pewnej małej miejscowości. Co prawda sama wolałaś zostać, ale niestety tata znalazł nową pracę i musiałaś porzucić całe swoje dotychczasowe życie. Bardzo się stresowałaś przed pierwszym dniem w przedszkolu, ponieważ wcześniej opiekowała się tobą tylko babcia.
Pamiętasz dokładnie ten dzień, kiedy wasza przedszkolanka kazała ci wyjść na środek. Ogarnęłaś wzrokiem wszystkich pozostałych i przestraszyłaś się jeszcze bardziej. Schowałaś się za nogami nauczycielki, a dzieci wybuchły śmiechem.
Niestety w końcu musiałaś ją puścić i dołączyć do tej rozwydrzonej bandy. Szybko zrozumiałaś, że każdy już tkwił w jakiejś grupce kolegów i koleżanek. A w każdej z nich dla ciebie brakowało miejsca. Siedziałaś sama przy stoliku do rysowania i starałaś się nie wyjść poza linię dinozaura, kiedy ktoś podbiegł.
CZYTASZ
One Shoty Inazuma Eleven/ Danganronpa i nie tylko
RomancePo ciągnącej się już blisko półtora roku serii scenariuszów z Inazumy Eleven i po blisko półrocznej choć zawieszonej serii rozkimn z danganronpy, stwierdziłem, że nadszedł czas na nowe wyzwanie. Jakim są właśnie ten one shoty. Ale więcej wstępnych i...