R. IV. Piętno.

7.3K 209 141
                                    




𓆩𓆪

Gabriel's P.O.V.'s

Damon miał ciężkie dzieciństwo. Przez mamę. Ta kobieta nie zwracała na mnie większej uwagi. Nie było dla mnie miejsca w tej rodzinie. Ivan był synkiem tatusia, a Cash i Damon bliźniakami mamusi, co wcale nie oznaczało, że oni mieli lepiej. W pewien sposób mieli nawet gorzej. Ivan nie mógł zawieść ojca, a w dodatku nie dał mu dzieciństwa. Cash po rodzicielce odziedziczył dwubiegunowość, a Damon... Matka chyba robiła mu coś złego, coś bardzo złego. Nie mówię tu o molestowaniu, a raczej znęcała się nad nim... psychicznie? Tylko raz słyszałam jak do niego mówiła.

Ten jeden niezapomniany raz.

Zdenerwowana ruszyłam w stronę pokoju Damona. Właśnie zorientowałam się, że zjadł mój jogurt z my little pony, a przecież dobrze wie, że mama mi drugiego nie kupi. Z zaciśniętymi pięściami weszłam z hukiem do jego pokoju. Siedział na łóżku i grał w Nintendo. Nawet nie podniósł na mnie wzroku.

Palant.

- Masz mi od kupić jogurt. - fuknęłam godnie unosząc głowę, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Chciałam mu pokazać, że jestem zła.

- Gabriel, mieszkami kilkanaście mil od najbliższego sklepu, a ty chcesz żebym poszedł ci po głupi jogurt? - zapytał unosząc lekceważąco brwi.

- Cash powiedział, że ty go zjadłeś, więc to ty mi go od kupisz. - podeszłam bliżej.

Chłopak wziął głęboki wdech i odłożyłam konsole na bok.

- Idiota pewnie sam zjadł Ci ten durnowaty jogurt - parsknął.

Smutna spuściłam wzrok oraz miałam ochotę się rozpłakać. Może dla niektórych to tylko durnowaty jogurt, ale dla mnie to był aż jogurt. Niektórzy cieszą się, gdy dostaną lalki albo samochodziki hot wheels, a ja nigdy nic nie dostaje. Dla tego nie mogę się doczekać piątku, wtedy zawsze znajduje paczkę orzeszków w paprykowej panierce na łóżku. Nie wiem skąd one się tam biorą, w końcu wszyscy moi bracia są uczuleni na orzechy więc nigdy nie ma ich w domu. Ja za to je kocham. Kiedyś myślałam, że jak we wszystkich bajkach jakiś książę mi je przynosi i że pewnego dnia ucieknę z nim z tego obskurnego domu. Jednak równie szybko przekonałam się, że życie to nie bajka. Postanowiłam nazywać go Daniel, bo kiedyś jak byłam u Rys oglądałyśmy Barbie Jezioro łabędzie i tam tak właśnie miał na imię książę. Przy okazji był naprawdę ładny.

- Okej - westchnął. - Jutro jak będę z Glorią w sklepie namówię ją na jakiś tam jogurt.

Niemal od razu podekscytowana uniosłam głowę z oczami wielkości piłek golfowych. Gloria to nasza opiekunka, chyba jako jedyna w tym domu mnie lubi. Chciałam zacząć mu dziękować, gdy usłyszałam stukot szpilek roznoszący się po korytarzu, był coraz głośniejszy.

- Mój Damoonie! - krzyknęła śpiewnie kobieta.

Poczułam jakbym była wryła w ziemię. Przerażona spojrzałam na Damona, który również wyglądał na wystraszonego. Nie zdarzało się to często, wszyscy moi bracia nie byli strachliwi, raczej odważni. Nie to co ja. Stałam przerażona, bo od trzydziestu minut powinnam spać. Ten dom był dla mnie jak więzienie, miałam wyznaczone godziny, od piątej do ósmej wieczorem, mogłam wychodzić oraz chodzić po domu i wykonywać swoje zalecenia. A jeśli po ósmej wyjdę z pokoju muszę liczyć się z srogą karą. Mama i tata mieli wrócić dopiero za czterdzieści minut, a niech to! Nim zdążyłam się zorientować Damon chwycił mnie za przedramiona i wrzucił pod łóżko. Nie opierałam się, byle tylko mama mnie nie zobaczyła. Jedyne co widziałam to jak Damon przeszedł całe łóżko i z tego co słyszałam to grzebał w biurku.

SinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz