R. VI. (Nie)czysty Wyścig.

4.6K 175 115
                                    




𓆩𓆪

Gabriel's P.O.V.'s

‐ Chyba was wszystkich pojebało! - krzyknęłam wybiegając z toalety.

Irys i Evy chciały mnie zatrzymać. Jednak, gdy podniosłam się wybiegłam szybciej niż maratończyk. Nagle całą moją energię napędzała agresja i zdenerwowanie. Nie miałam wcześniej siły, teraz miałam ochotę w coś uderzyć.

‐ Gabriel, wyluzuj. ‐ westchnął Cash przewracając oczami.

‐ Irys idziemy - usłyszałam głos Silver'a za sobą przez co ostentacyjnie odwróciłam się w jego stronę.

Przez to, że każdy coś mówił już wariowałam. Nie wiedziałam na czym się skupić. Byłam pewna, że zaraz eksploduje albo zemdleje.

‐ Stul pysk. - warknęłam w jego stronę czego zdecydowanie się nie spodziewał.

Ja zresztą też się zaskoczyłam. Nie słyszałam u siebie takiego tonu. Byłam zdenerwowana i z męczoną, a zła zwłaszcza na Luke'a. To przez niego, to jego wina. Jest moim koszmarem, czarnym łabędziem - ludzie określani tym stworzeniem oznaczają zmianę. Zrobili coś tak dużego, że zmieniają człowieka na całe życie. To właśnie zrobił Silver. Zmienił mnie, przez niego jestem zła, przerażona i smutna.

To jego wina.

‐ Coś ty, kurwa, powiedziała?

‐ Słuchaj, wystarczająco przez ciebie wycierpiałam. ‐ zacisnęłam szczękę i zrobiłam parę kroków w jego stronę. ‐ Pierdole cię, Silver ‐ odwróciłam się do reszty. ‐ Was wszystkich, mam dość. - zdenerwowana uniosłam na chwilę obie ręce po czym ruszyłam do wyjścia.

Gdy jestem zdenerwowana wyrzucam wszystkie moje żale z głowy. Nie martwiłam się czy ktoś pomyśli o tym, że mi coś zrobił. Nie brałam to pod uwagę, bo każdy wiedział, jak przeżyłam pobicie Casha. Co prawda trochę mnie w tym momencie poniosło, ale byłam cholernie zmęczona i osłabiona. Złapałam się za przed ramiona kierując się w nie znane mi miejsce. Po prostu szłam przed siebie patrząc pod same nogi. Było mi trochę zimno, też zaczęłam żałować, że tak to rozegrałam. Nie chciałam być nie miła. Przez całą drogę myślałam o tej cholernej nocy, gdy dotarłam już do szpitala. Gdy miałam piętnaście lat, a Luke pobił mojego brata. Nie lubiłam wracać do tamtej chwili, ale teraz mój umysł sam to robił.

‐ Damon, puść mnie! ‐ krzyczałam, starając wyrwać się z ramion brata. ‐ Wpuść mnie do niego!

Wydawało mi się, że w szpitalnym korytarzu było słychać tylko mój krzyk. Że byłam tam tylko ja. Biłam go i kopałam, byle mnie puścił. Tylko żebym mogła otworzyć drzwi i dowiedzieć się czy coś mu się stało. Karetka go zabrała, a potem jeden z znajomych Damona mnie przywiózł. Jeszcze nie widziałam Casha, ale bałam się jak nigdy w życiu. Nawet o siebie nigdy się tak nie bałam.

Boże, nie proszę Cię nigdy o nic, nie chodzę do kościoła ani nie wierzę, ale jeśli istniejesz niech mój brat wyjdzie z tego cało.

‐ Oddychaj, Gabby, jestem tu, tak? - jego głos był spokojny, ale nie kojący, wręcz czułam się jak na szpilkach.

Damon starał mi się pomóc ale nie wiedział jak. Też bym nie wiedziała jak się zachować, gdyby moja piętnastoletnia siostra nie umiała wręcz oddychać.

Bez jednego z moich braci czułam się jakby ktoś odebrał mi powietrze.

‐ Nie! - krzyczałam dławiąc się własnymi łzami.

SinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz