R. XXVIII. Eksperymenty.

3.8K 161 143
                                    




𓆩𓆪

Gabriel's P.O.V.'s

   Gdy tylko się obudziłam trudno było mi wyrwać się z ramion Luke'a tak by się nie obudził. Gdy mi się udało spojrzałam na niego przez ramię. Nawet gdy spał wyglądał poważnie. Zagryzłam dolną wargę. Chciałabym zostać trochę dłużej.

   Zrzuciłam włosy na plecy i powoli się podniosłam. Szłam chwiejnym krokiem, bo nadal byłam zmęczona po wczoraj. Nadal przetwarzałam w głowie jego słowa. Nie umiały wyjść mi z głowy. Zakochał się we mnie? Nie umiałam sobie tego ułożyć w głowie do czasu, gdy nie ogarnę mojego życia. Myślałam, że to ja będę musiała czekać, ale to on będzie do tego zmuszony. Mam za duży mentlik w głowie. Wiem, że czuję coś do Luke'a nie umiem tego ukryć, ale nie umiem też o tym powiedzieć światu.

   Podniosłam się boleśnie z łóżka i ruszyłam do łazienki. Wzięłam swoją sukienkę i dopiero zrozumiałam, że nie mam swojego telefonu. Długo się przez to klęłam, już nawet nie miałam, jak kupić bolta. Nie chcę myśleć co w głowach miała starasz pani, z którą jechałam autobusem o czwartej nad ranem. Byłam w tym w czym spałam, w rękach trzymałam wielką suknię a na nogach miałam klatki adidas należące do Luke'a. Może mu je ukradłam albo tylko pożyczyłam. W domu rzuciłam się do swojego łóżka, ale nie usnęła. Myślałam nad wczorajszym dniem.

   Czy tak to wygląda u par?

   Było... gorąco. Dużo rozmawialiśmy dowiedziałam się jeszcze więcej na temat Luke'a, ale on nadal nie wie nic o mnie. Chciałam by to zmienić, ale nie umiem mówić o przeszłości. Większość wspomnień starałam się wyprzeć. Tak bardzo nie chciałam by to było prawdą, że oddałam je w zapomnienie. Zagryzłam dolną wargę, bo gdy chciałam sobie przypomnieć coś innego z dzieciństwo niż biuro moje myśli znów ucięły na te związane z Luke'm. Bawiłam się zawieszkami na mojej bransoletce obracając kask w palcach. Będę musiała to przemyśleć. Tylko jeszcze nie wiem kiedy. Na razie mam większe plany na dzisiejszy dzień.

   Za kilka godzin ma widzenie w więzieniu nie daleko Beverly Hills.

***

   Jechałam busem który wiózł innych odwiedzający w wwiezieniu Desert View Modified Community Correctional Facility. Po drodze było dosłowne pustkowie. Kilka pojedynczych uschniętych drzew i wielki budynek, do którego się kierowałam wraz jakimiś innymi kobietami. Plac budynku odgradzała siatka z drutem kolczastym. Przełknęłam ciężko ślinę, gdy autobus się zatrzymał przed wejściem do budynku.

   Czułam ogromny stres. Przyjechałam sama, z nienawiścią do ojca i w takim samym stanie stąd wyjdę. Nic mi nie będzie. Nadal nie dochodziła do mnie myśl, że udało mi się to załatwić nie mieszając w to moich braci. Planowałam to bardzo długo tak by nikt się nie dowiedział.

   Przed wejściem do budynku musiałam przejść przez bramki i policjantka pożądanie mnie przeszukała. Chciała mój dowód i zadała parę pytań. Czekałam w poczekalni, bo mój ojciec jest brany za nie poczytalnego. Dla tego nie będę mogła usiąść nim twarzą w twarz. Pomiędzy nami będzie szyba a rozmawiać będziemy przez telefon. Komendantka zaprosiła mnie do pomieszczenia więc pewnie weszłam. Były cztery okienka, przy nich też siedziały kobiety a czwarte było wolne. Za pewnie dla mnie. Przełknęłam ciężko ślinę. Gdy przechodziłam obok kobiet spojrzałam przez ich szybko i zauważyłam, że każdego więźnia pilnuje przynajmniej jeden policjant. Stanęłam naprzeciwko stanowiska czwartego. Siwy mężczyzna patrzył na swoje dłonie. Mój oddech przyspieszał z chwili na chwile. Ojciec nie chętnie podniósł wzrok, ale gdy zauważył mnie a nie żadnego z moich braci tylko mnie, zauważyłam chwilowe zawahanie na jego twarzy. Szybko się zmieniło w czysty zachwyt. Kącik jego ust uniósł się ku górze. Zapomniałam już, że jego uśmiech jest godny cholernego diabła. Usiadłam na krześle przed mężczyzną i przyłożyłam czarną słuchawkę do ucha. Słyszałam swój cholerny puls, ale starałam się grać nie ruszoną.

SinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz