R. XXIII. Słabość.

4.2K 131 94
                                    




𓆩𓆪

Gabriel's P.O.V.'s

Nadal się głowiłam nad wiadomością od Luke'a. Oglądałam ją już chyba trzydziesty raz w przeciągu godziny.

Silver: Jutro u mnie o osiemnastej.

Napisał do mnie wczoraj po dwudziestej. Przez ostatnie dwa tygodnie epizodu Casha spędzaliśmy dużo czasu razem. Głównie tłumaczyłam mu co i jak w związku mojego brata. Wyglądał jakby się przejmowała, jakby chciał mu pomóc. Nie wiedziałam co mam o tym myśleć. Pobił go do nieprzytomności, wyrządził mi cholerną krzywdę wiele razy, wyjechał i co? To go kurwa odmieniło? Co robił na Florydzie? Może był w psychiatryku? W sumie przydałoby mu się.

Wyłączyłam telefon i wsunęłam go do kieszeni. Nie mogę się tym zadręczać. Może chce przeprosić?

- Piątek, piąteczek, piątunio! - przyskoczyła do swojej szafki Evy. - Plany na wieczór? - spytała otwierając swoją.

- Em... - rzuciłam na chwilę odwracając wzrok. - Nie, pewnie w domu. - odparłam układając usta w prosta linie. Potem jej powiem albo w ogóle. - A ty? Całą w skowronkach jesteś. - zauważyłam zakładając ręce na klatce piersiowej.

Czerwono włosa zamknęła szafkę i przeskanowałam mnie wzrokiem. Uśmiechnęła się chytrze.

- Lepiej powiedz co ci się stało i kto zabrał starą Gabriel. - parsknęłam kręcąc głową. - Bez urazy, ale nie chce jej z powrotem.

- Co masz na myśli? - parsknęłam.

Nie odczułam w sobie zmian. W sumie zawsze myślałam, że jestem taka sama.

- Kilka miesięcy byłaś cicha i smutna - rzuciła. - Chowałaś się w tych golfach - mówiła delikatnie kwasząc przy tym twarz. - Chciałaś być w cieniu więc byłaś cicha. - zaśmiała się. - A teraz - wskazała na mnie prostymi dłońmi. - spójrz na siebie, z brzydkiego kaczątka stałaś się pięknym białym łabędziem. - uśmiechnęłam się.

Czy naprawdę tak było? Tak trochę się zmieniłam. Nie nosiłam już samych golfów, śmiałam się przy wszystkich i moje kompleksy przestały mi tak naprawdę przeszkadzać. Opinia ludzi też już tak na mnie nie działała. Przeżyłam już znacznie za dużo by się tym przejmować. Przez Silver'a uodporniłam się na cięte komentarze i zachowania. Nie wiem czy było to do końca dobrze przez sposób w jaki to zrobił. Jednak tak. Luke Silver pomógł mi niszcząc mi na chwilę życie. Jednak teraz jest... lepiej. I to o wiele. Nie dość, że nie ma ojca to moja rodzina wraca a ja nie muszę chodzić w golfach, gdy jest czterdzieści stopni na zewnątrz.

Evy złapała mnie za nadgarstek i porwała.

- Idziemy trochę nabroić. - zaśmiała się w biegu a ja bez jakichkolwiek zastrzeżeń biegłam za nią.

Nie wiem, gdzie mnie zabiera i co ma w planach, ale chętnie się trochę oderwę.

***

Jeszcze jedna kreska tu i tam. Zaśmiałam się i odsunęłam się od muru. Jak Evy mnie zabrała nie wiedziałam do czego zmierza. Opuszczony budynek, mało mi to mówiło. Myślałam, że chciała mnie pokroić albo sprzedać na organy, ale wtedy spod siedzenia swojego skutera wyciągnęła stary pobrudzony plecak. Tam znajdowały się puszki farby w sprayu. Kazała mi wylać wszystko na murze. Szczerze na początku nie miałam pojęcia co z tym zrobić. Jedynie szkicuje, nie jestem w tym dobra a nie chciałabym zniszczyć, bo te wszystkie napisy, bez sensowne kreski tworzyły śliczną jedność. Na całokształt moje grafity reprezentowało czarną wdowę używałam tylko takiej farby. Przekrzywiłam głowę i zmarszczyłam brwi. Co miało to reprezentować?

SinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz