JAMIE
– Nie są ze zwykłej mąki pszennej – tłumaczę. – Tylko z mąki orkiszowej, bez drożdży, z posypką z otrębów.
Brayden wpatruje się w wypieki.
Siedzimy już w jednej z tych małych sali kinowych, ale właściwie nadal nie jestem pewna, co będziemy robić. Nikogo oprócz nas tu nie ma, ekran jeszcze jest pusty, ale te fotele… wow, te fotele. Są miękkie jak aksamit, puszyste, a mój tyłek na pewno będzie mi dziękował za ten luksus.
– Zrobiłaś mi bułeczki orkiszowe z otrębami. – Kącik jego ust się unosi. – Specjalnie dla mnie.
– No tak. Wiem, że teraz przed sezonem nie możesz jeść bezwartościowych produktów. Nie wiesz, co tracisz, ale chciałam się… odwdzięczyć.
– Za co? – Unosi na mnie spojrzenie świdrujących niebieskich oczu.
– Za wszystko. Za to, że wtedy przyjechałeś po mnie w środku nocy, że miałam gdzie spać i że ty i twoi kumple wstawili się za mną przed Mitchem. Druga porcja bułeczek jest w drugim pudle w samochodzie i miałam nadzieję, że mógłbyś je zabrać dla Becka i Rory'ego.
Następuje cisza.
Cisza, w której wyraźnie czuję tylko swój oddech i niespokojne bicie serca. Brayden zaś wydaje się niesamowicie spokojny i zrelaksowany. Jego ciało spoczywa wygodnie w fotelu, siedzi w lekkim rozkroku.
– I to też podziękowanie za to, że ostatnio zapłaciłeś za lunch.
Nie protestowałam. Właściwie nie miałam nawet czasu, by się nad tym zastanowić, bo Brayden po prostu podszedł do baru, by zapłacić, nie pytając mnie o zdanie. Jeszcze nie zdecydowałam, czy uważam to za mega gorące, czy też nieco degradujące, bo nie zapytał mnie o zdanie.
– I po prostu nie chciałam przychodzić z pustymi rękami. – Nerwowo wycieram dłonie w spódniczkę, a wzrok skupiam na ekranie. – Będziemy oglądać film?
Jeszcze nie odpowiada, więc macham mu dłonią przed nosem.
– Brayden?
Potrząsa głową, bierze jedną bułeczkę i wgryza się w nią.
– Jedna ma sto szesnaście kalorii – wyjaśniam.
Unosi brwi.
– Policzyłaś ich kalorie?
– Żebyś mógł uwzględnić je w dziennym zapotrzebowaniu. Dziewięćdziesiąt procent składu to węglowodany, białko i tłuszcze to dziesięć procent, pół na pół.
Nie wiem, czy jest pod wrażeniem, czy go przerażam. Mam nadzieję, że to pierwsze.
– Nie znam się za bardzo na takim obliczaniu kalorii. Elis pomogła mi to określić – kontynuuję nerwowe opowieści. – Jeśli ci nie smakują, nie musisz jeść…
Pochłania jedną praktycznie na raz.
Ma dużą buzię. Zwinny język. Przełykam ślinę, tak mi gorąco.
– Czy da się kogoś poślubić tylko ze względu na to, że piecze bułki? – pyta Brayden, oblizując jednego palca.
Światła nad nami przygasają.
Robię się czerwona na twarzy.
– Żartuję – dodaje niemal od razu. – Nie denerwuj się. Nie bądź spięta. Przepraszam, po prostu… zaskoczyłaś mnie.
– Pozytywnie? – pytam krzywo.
– Oczywiście. Byłem na różnych randkach w życiu, umawiałem się z różnymi kobietami, i żadna nigdy nie zrobiła dla mnie czegoś takiego.
CZYTASZ
For Good Luck (Thin Ice Games #1) [new adult hockey romance]
RomanceSilny, niepokonany, bezwzględny... numer trzydzieści dziewięć, Brayden-fucking-Wyatt! Oto nadszedł ten bardzo ważny dzień: Jamie Jameson przeprowadza się do wielkiego miasta. Jedzie pociągiem, trafia na dworzec kolejowy w środku nocy i czeka, aż je...