Przepraszam za spóźnienie!
_________________
JAMIE
Moja silna wola nie istnieje.
Wczoraj zdecydowałam, że jednak nie spotkam się z Braydenem, bo nie chcę kłopotów. Wystarczy, że Georgia siedzi mi na ogonie i czeka, aż powinie mi się noga.
Ale w czwartek rano dostaję SMS:
Brayden: Jak się ma mój ulubiony kwiatuszek?
I świat roztrzaskuje mi się na małe kawałki. Nie potrafię logicznie myśleć, oddech grzęźnie mi w płucach, panikuję.
– Jamie? – Gdzieś obok mnie dryfuje dźwięczny głos Elis.
– Taaaa? – odpowiadam totalnie zamyślona i wpatrzona w ekran. Nie wiem, ile to trwa. Chyba wieki.
Elis pociąga nosem kilka razy i krótko, jakby coś wąchała.
– Jamie, twój chleb się pali.
Rzucam się natychmiast na piekarnik i otwieram go. Zrywam z haczyka obok ścierkę, wachluję, chucham z całych sił i nerwowo odszukuję po omacku rękawice kuchenne. Wciągam jedną, druga upada na podłogę, nie ma czasu. Muszę ratować bułeczki.
– Kurczę, kurczę, kurczę…
Z hukiem wyciągam blachę z piekarnika i stawiam ją na blacie. Chucham dalej, przyglądam się bułeczkom… mają się dobrze. Zerkam w otwarty piekarnik.
– Prawie umarłam na zawał, a to tylko okruszki się spaliły.
– Myślałam, że pali się chleb. Tak mi zajechało – mówi Elis.
Siada przy stole z laptopem. Chyba się uczy.
– To nie jest chleb. To bułeczki.
Wygląda znad komputera, oceniając wypieki.
– I wyglądają dziwnie. Dlaczego nie są jasne jak zwykle?
– To bułeczki orkiszowe z otrębami – wyjaśniam.
Krzywię się odrobinę na dźwięk tych słów, bo jestem fanką klasycznej i chrupiącej białej bagietki, a nie jakichś wymyślnych wypieków w stylu ludzi, którzy piją kawę z kolagenem.
Elis powoli zamyka laptopa i mierzy mnie poważnym spojrzeniem swoich oczu, których koloru zupełnie nie jestem w stanie określić. To chyba szary… ale wpadający w zielony… z ciepłymi drobinkami brązu… a tak właściwie, to zależy od światła. Ale jej oczy są ładne. Duże. Jak się napije, to prawym zezuje na zewnątrz.
– Jamie – mówi powoli Elis. – Zrobiłaś orkiszowe bułeczki z otrębami?
Zaraz będę chyba zbierać jej szczękę z podłogi.
– Tak. Dokładnie tak. Nigdy jeszcze takich nie robiłam, ale wydaje mi się, że wyszły wspaniałe.
– Orkiszowe. Z otrębami – powtarza Elis. – Czy coś ci się stało? Upadłaś na głowę? Przeżyłaś traumę?
Krzywię się.
– Nie.
– To gdzie, do cholery, jest twój biały chleb? Twój ukochany i najlepszy biały chleb? Chrupiąca skórka, miękki środek…
Już tęsknię.
– Niestety nie każdy może jeść do woli biały chleb.
Elis mruga intensywnie.
CZYTASZ
For Good Luck (Thin Ice Games #1) [new adult hockey romance]
RomansaSilny, niepokonany, bezwzględny... numer trzydzieści dziewięć, Brayden-fucking-Wyatt! Oto nadszedł ten bardzo ważny dzień: Jamie Jameson przeprowadza się do wielkiego miasta. Jedzie pociągiem, trafia na dworzec kolejowy w środku nocy i czeka, aż je...