BRAYDEN
– Auuuuuuuuu! – wrzeszczy jeden z zawodników, Petro, gdy idziemy już w stronę naszego prywatnego lotu.
To normalny samolot z siedzeniami wyższej klasy. Nie są to linie Emiratów, ale w środku i tak jest o niebo lepiej niż w samolotach dla standardowych przewozów ludzi.
– Petro, opanuj się – burczę. – Straszysz tych, którzy jeszcze nie wiedzą, jaki z ciebie pojeb.
Ktoś zdziela go po głowie – to Rory.
Rozglądam się po lotnisku z nadzieją, że zobaczę tam też Jamie, ale jeszcze jej nie ma. My już jesteśmy po odprawie, zaraz wsiądziemy na pokład, a ja nieco żałuję, że nie zadzwoniłem do Jamie trochę wcześniej.
– Wyatt, idziemy! – woła nasz kapitan.
– Czekam na kogoś!
Mierzy mnie bardzo podejrzliwym spojrzeniem. Cała drużyna zmierza w kierunku przejścia na płytę lotniska, a ja wciąż stoję.
Niemożliwe, żeby mnie wystawiła.
– Na co czekamy? – pyta Beck, wrzucając sobie gumę do żucia do ust.
– Mówiłem wam, że Jamie zgodziła się lecieć razem z drużyną.
– Jako masażystka. Wiem. Nie mogę się doczekać, aż mnie porządnie wymasuje.
Rzucam mu mordercze spojrzenie.
– Nikogo nie będzie tam masować. Jedzie ze mną. Zrozumiano?
– Ale jeśli będzie częścią teamu, to chyba będzie można skorzystać z jej pomocy, prawda? – prowokuje Beck.
Tak naprawdę wymyśliłem to wszystko na szybko, ale się udało. Rzeczywiście miałem dodatkowy bilet na lot i trener powiedział, że mogę zabrać, kogo zechcę. Zapewne myślał o mojej mamie albo jakimś kumplu, bo jeśli kogoś innego zapraszam na mecz, to nigdy nie leci razem z drużyną, tylko dnia następnego i osobnym lotem.
Ale teraz mam ten przywilej, że ktoś może być obok mnie, i wybrałem do tego Jamie. Dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta. Naprawdę się za nią stęskniłem.
Nie wiem, co jest w tej dziewczynie, ale chcę mieć ją blisko. W dupie mam już swojego brata i w dupie mam to, czy pochodzimy z jednego miasteczka, czy nie. Moglibyśmy pochodzić z dwóch różnych krańców świata, a i tak miałbym w głowie tylko to, czy będzie chciała się ze mną jeszcze spotkać.
– A co to za laleczka? – mamrocze Beck pod nosem.
Patrzy w miejsce, w którym jakaś blondyneczka z beżową walizką przeciska się przez tłum ludzi.
– Możesz się skupić? – mówię do niego. Patrzę na zegarek. – Powinniśmy już iść na pokład, a Jamie wciąż nie ma.
– Może cię wystawiła – dywaguje Rory.
Beck zakrywa usta, by się nie roześmiać.
– Ale by było. Laska, która wystawia wielkiego Braydena Wyatta. Szok.
– Wystawię to ja ciebie zaraz przez drzwi samolotu, gdy będziemy tysiąc stóp nad ziemią albo i wyżej.
Beck krzywi się i przedrzeźnia mnie.
– Coś słabo się umówiłeś, skoro dalej tu sterczymy.
Rory dodaje swoje trzy grosze.
– Kurwa, trener da nam karne okrążenia jutro rano, jeśli opóźnimy lot.
CZYTASZ
For Good Luck (Thin Ice Games #1) [new adult hockey romance]
RomansaSilny, niepokonany, bezwzględny... numer trzydzieści dziewięć, Brayden-fucking-Wyatt! Oto nadszedł ten bardzo ważny dzień: Jamie Jameson przeprowadza się do wielkiego miasta. Jedzie pociągiem, trafia na dworzec kolejowy w środku nocy i czeka, aż je...