Wspomnienia [4]

28 5 1
                                    

Po salonie głosy rozbijają się echem. Powoli pęka mi głowa ze stresu, który myślałem, że zniknął. Znowu się uspokajam, a nawet nie wiem jak to robię! Wszyscy wyglądają jakby się nie przejmowali, a może tylko grają?
- Znamy się od kilku lat- powiada głos na środkowej kanapie z naprzeciwka.
Patrzymy na niego, a on w przestrzeń. Jest to mężczyzna z muskułami pokaźnych rozmiarów. Szatyn nagle skrzyżował wyprostowane nogi.
- Odebrało wam mowę?- pyta nieco agresywnie.- Znaliśmy się przed pojawieniem się w tym miejscu i jestem tego pewny.
- Ale jak?- duka drobna dziewczyna.
- Zaraz wyjdzie na to, że jestem jedyny ogarnięty tu- wstaje, lecz na szczęście nie przewyższa mnie.- Nie mam wam tego jak udowodnić, ponieważ wszystko co miałem przy sobie zostało skonfiskowane.
Każdy przegląda kieszeni lub plecaczki. Nie znajdujemy nic. Pustka.
- Ale kto?!- wybucha jedna z dziewcząt.
- Zamknij się i nie panikuj- ucisza szczupły chłopak.
Nie ukrywam zaskoczenia na mojej twarzy, nie spodziewałem się takiej reakcji od strony mężczyzny.
- Jesteśmy tu, żeby się zabijać- kontynuuje muskularny facet.- Jeżeli zachowamy spokój to nikt nie zginie, a temu kto nas porwał, znudzi się ta cała akcja i pozwoli nam odejść.
- Za dużo gadasz, może to ty nas zamknąłeś?
- Proszę cię.
- Siedźcie cicho- znowu agresywnie gada szczupły.- Może zanim poderżniecie sobie gardła, to się wszyscy przedstawmy- łapie powietrze.- Bo niby tak dobrze się znaliśmy zanim tu trafiliśmy, a nikt nie zna niczyjego imienia.

Każdy zwyczajnie przystaje na propozycję tego chłopaka i z grzecznością zaczynamy się powoli przedstawiać. Teraz mam czas i liczę uczestników. Przewaga kobiet nad mężczyznami- tak jak w naszej grupie bywało. Ale ta liczba czternaście mi nie odpowiada. Jestem pewny, że było nas więcej. Nie mogę się mylić co do takiej rzeczy... Zaczyna mi być smutno. Czemu? Widzę, że zbliża się do mnie dziewczyna z czerwonymi ustami. Pora się przedstawić.

Stoimy naprzeciwko siebie. Inni wychodzą albo przyglądają się meblom i dekoracjom.
- Jesteś pewny, że nic ci nie jest?
- Na sto procent.
Uśmiecha się.
- Jestem Kuba- wystawiam dłoń, czekając, aż zrobi to samo.
- Nazywam się Nadia, numer Zero-dziewięć, głęboki wierzę, że pamiętasz mnie.
- Kojarzę twoje imię, ale mogłabyś powiedzieć coś jeszcze o sobie?- przybieram ton pokrzywdzonego.
- Nie za dużo pamiętam sama... tylko to co robiłam!
Przytakuje głową, by kontynuowała.
- Może to ci coś przypomni.
Nagle podnosi rękę i podwija rękaw czarnej koszuli. Prosi, abym przyjrzał się. Pod jek nadgarstkiem widnieje nieregularna blizna, oparzenie. Do głowy przychodzi mi tylko jedno, musiała zrobić to na praktykach.

Bytomska gra śmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz