Incydent [14]

30 0 0
                                    

Próbuję w takim miejscu zachować rutynę. Doskwiera mi brak kosmetyków i podstawowych artykułów higienicznych, ale z odrobiną wyobraźni tworzę waciki do uszu i szczoteczkę do zębów. Czyszczę je wodą, ale czuję, że większość płytki bakteryjnej jestem w stanie usunąć zwykłym szorowaniem. Dokańczam poranną toaletę i przeglądam czy coś nowego pojawiło się na moim niebiesko-czerwonym zegarku. Pojawia się hologram i przeglądam. Otrzymałem nową zakładkę z uczestnikami, J jest skreślona czerwonym "X". Przypominam sobie wczorajsze morderstwo. Chcę już z nimi pogadać i coś zjeść- głoduję od poprzedniego dnia.

O godzinie dziewiątej odpalają się wszystkie telewizory i organizator ogłasza.
- Dzień drugi, poranek, zapraszam wszystkich do spożycia posiłku i spędzenia dnia, próbując kogoś zabić.

Zjawiam się w kuchni. Brzydkiej kuchni wyłożonej biało-czarnymi kafelkami i pomalowaną na czerwień, która w ogóle nie pasuje. Przy stole jadalnym siedzą na pierwszy rzut oka wszyscy, lecz z tej myśli wyciąga mnie Denis, który narzeka.
- Gdzie Pola i Filip?
Zosia obok niego jąka się.
- P-pewnie ją zabił, zabił jak J.
- No bo co innego- staje się nie zaprzeczać Denis.
- Ludziska, spokojnie- wstaje Nadia.- Musimy myśleć pozytywnie, jesteśmy jak rodzina, nie pamiętacie?
Kłuje mnie serce jak przypominam sobie nasze wspólne rozmowy, gdy jeszcze byliśmy wolni i martwiliśmy się o siebie nawzajem.
- Nadia ma całkowitą rację- przyznaje Julka, która też wstaje.- W dodatku to nie jest największy problem, w nocy ktoś próbował dostać się do pokoju Jakuba.
- Kto?- prostuje się Denis.
- Ktoś w białej sukni- dołączam się, zasiadając na krześle.
- Sprawdzamy kto ma taką w pokoju, proste- myśli muskularny.
- Możemy tak zrobić, ale to potrwa zbyt długo- toczy Julka.- Potraktujcie to jako przestrogę i zamykajcie nocą drzwi.
- D-drzwi?- wzdycha dramatycznie Zosia.
Czy wszystko z nią w porządku? Dlaczego wszystko tak przeżywa, chyba jeszcze nie pozbierała się po ostatniej śmierci. À propos...
- Jak byłam u Poli...ona nie zamykała drzwi- lamentuje Zosia.
Denis wstał tak energicznie, że jego krzesło posunęło się, aż pod ścianę.
- Musimy ją znaleźć, szybko!- rozkazał.
Wszyscy zaczęliśmy się martwić i gęsiego biegliśmy sprawdzić czy z Polą jest w porządku.

Podzieliliśmy się na trzy nierówne grupki. Będziemy ślepo biegać po korytarzach, gdyż nigdy nie zwiedziliśmy placówki, natomiast ułatwia nam to dostęp tylko do piętra, na którym jesteśmy. Kiedy otworzą się kolejne? W tej chwili to nie ważne. Grupa pierwsza pobiegła przeszukać salon, kuchnie, barek, druga nieodkryte pomieszczenia przy dormitorium, a trzecia, w której jestem ja- pokoje w dormitorium. Drzwi są pootwierane, ponieważ NIE MA możliwości zamknięcia ich od zewnątrz. Docieramy do drzwi wskazanych przez Zosię. Nie byłem gotowy, aby ujrzeć scenę, która zmroziła mi krew w żyłach...otwieram drzwi i oglądam środek. Między różowymi ścianami i plakatami z półnagimi mężczyznami leży Pola, lecz pod nią jest Filip. Stoję wryty i oglądam to odgrywanie roli.
- Musi ci się to podobać- pojękuje Pola.
Jej klatka piersiowa przyciska szyję Filipa pokrytego w rumieńcu.
- Ta- mruczy.- Tak!
Dziewczyna pochyla się mocniej i muska ustami jego poliki, a ja próbuję oderwać wzrok, natomiast jej idealnie gładkie nogi nie pozwalają mi na to.
- Co do cholery?- wpycha się razem ze mną do środka Oliwia.- Co do...!
Pola natychmiast wstaje i zgrywa niewinną.
- O co chodzi?
- Co ty z nim robisz?- ustawia ramiona na biodrach.
- Oliwia...Jakub- gra na czas.
- Powiesz nam?- czeka.
Teraz widzę w niej tę agresję, ciekawi mnie coraz bardziej.
- Ja i Filip trochę się zbliżyliśmy do siebie i no...

Po akcji pełnej...zwariowanych emocji Pola i Filip dołączają do nas, by zjeść śniadanie. Pola trzyma sznur przywiązany do szyi Filipa, natomiast biernie tłumaczy, że to żaden wybryk, a kwestia bezpieczeństwa oraz powtarza, że gdyby Denis chciał wyrządzić mu krzywdę, to obroni go. Docieramy do kuchni. Zosia ogłasza każdemu, że znaleziono "zakochanych" i możemy spokojnie zjeść śniadanie. Wspólnie, jesteśmy rodziną. Wspólnie, jesteśmy wrogami. Agata dba o każdy element nakrycia. Stosuje uprzejme gesty podczas rozmowy z Kingą, a nawet zbliża się bardzo blisko i zostawia ślad na jej policzku. Ciekawe co je łączy. Pola siedzi obok Filipa, następnie jestem ja, Denis, Zosia i dalej nie patrzę, ponieważ zamieniają się miejscami jak dzieci. Tylko Nadia stoi przy jedzeniu i coś jeszcze z nim robi, ale w końcu nastaje ta chwila i zaczynamy jeść. Dzielimy się uwagami dotyczącymi jajecznicy z boczkiem oraz kanapkami z najświeższymi składnikami.
- Brakuje mi czegoś do popica- zauważa Zosia.
- Podam ci- mówi Julka.
Lecz Zosia wstaje szybciej i idzie do chłodziarki.
- Weź mi coś też!- krzyczy z ostatniego siedzenia Wiktor.
- Ubrudziłeś się- kieruje do niego Nadia i z sympatią podaje serwetkę.
- Nie zauważyłem, dziękuję- przeciera dres.
Słyszymy dźwięk tłuczonego szkła, wraz z nim podnosi się z podłogi Zosia i natarczywie trzyma gardło. Obija się po kolei o barek, chłodziarkę, a potem wychodzi do nas i złożoną dłonią uderza w krtań.
- Ona się dusi...- uświadamia nas Filip, lecz wstając lina ciągnie go do tyłu.
Do pomocy rusza najstarszy Denis. Próbuje pomóc Zosi jakkolwiek! Stosuje metodę uciskania podbrzusza, ja pomagam mu w tym.
- Nie rozumiecie!- wrzeszczy Agata.- Ona musiała coś wypić!
Działamy zbyt powoli. Działamy  zbyt bezmyślnie. Zosi oczy zaczynają płakać krwią, a jej ciało wiotczeje i spada na podłogę. Po kuchni roznosi się pisk modelki. Zosia nie jest już z nami...

Bytomska gra śmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz