Programista, wizjerka i nowa [6]

27 2 0
                                    

Nie chcąc wyjawić Julce prawdy, którą usłyszałem od Blanki, idę dalej i zostawiam ją w tyle. Staram się nie mieć wyrzutów sumienia, ale może Blanka sama jej powie? Okazuje się, że w salonie zostały tylko trzy osoby. Reszta najwidoczniej opuściła to pomieszczenie i teraz rozglądają się po innych pokojach. Jak teraz myślę, to nawet nie wiem gdzie jesteśmy i oni też nie wiedzą...lecz ta woda, którą słyszeliśmy może nam rozjaśnić naszą sytuację. Na kanapie środkowej siedzą pozostałe trzy osoby. Chłopak i dwie dziewczyny. Szczupły mężczyzna siedzi tak niewygodnie, że opiera się nogą, aby nie spaść. To jest ten sam chłop, który agresywnie startował do dziewczyny, którą jak sobie przypomnę była Blanka.
- Co tam?
- Twoje zachowanie trochę mi kogoś przypomina.
- Co?- oburza się.
- Ty musisz być Adam, racja?
- Ta.
- Pamiętasz mnie?
- Nie wiem, Dante?
"Dante?" Zatracam się we wspomnieniach przeszłości. "Ktoś taki był?".
- Kuba. Numer Zero-jeden.
- A, mój brat, super.
Coraz mniej chcę mi się z nim gadać. Te jego obojętne odpowiedzi i nastawienie, zawsze to rozpoznam.
- No to...jaki jest twój numer?
- Zero-cztery, czemu pytasz, bracie?
Czuję się osaczony. Zagiął mnie tym pytaniem.
- Bo każdy pyta o to- szybko odpowiadam i patrzę na dziewczęta obok.
Ta po środku kręci palcem we włosach i żuje gumę. Jej zachowanie przyprawia mnie o śmiech, natomiast czuję, że bije od niej pozytywna energia. Czemu ja ciągle zaczynam rozmowę, a nie...
- Powiesz coś czy nie?- przerywa mi wir w myślach.
- Jakub jestem...
- Ooo, Kuba, jak miło widzieć!- wstaje i przytula mnie, a ja nawet nie odwzajemniam uścisku, gdyż ta odrazu puszcza i upada całą siłą na kanapę.
- Ciebie też...
- Agata. Pewnie mnie nie pamiętasz.
- Raczej pamiętam i dobrze wspominam.
- Tak w ogóle to nie wiem czy wiesz, ale od teraz nazywam się wizjonerką.
- Dlaczego?- wstrzymuję śmiech.
- Ponieważ przewidziałam co się stanie. Że zostanę porwana i zamknięta, Oh!
- Coś trudno mi w to wierzyć i dlaczego mówisz to jakby nigdy nic?
- Strach jest przereklamowany- przewraca oczami.- Nie chcę, aby poznano po mnie, że się boje- szepcze do mnie.
Wzdycham jako odpowiedź na jej bzdety. Nagle przede mnie wyskakuje totalnie nieznana mi twarz.
- Julia, Julka, Juleczka. Jak chcesz.
- Sory, ale miałem właśnie pytać o numer Agaty...
- Mam numer Zero-osiem.
- A ja Jedenaście- podrzuca włosy Julia.
- Znam już jedną Julkę i chyba będziecie mi się mylić, mogę mówić inaczej?
- J.
- Nie żartuj...
- Z racji, iż jestem nowa w grupie, to nie będę miała problemu, żebyście mówili do mnie J.
Wtedy Adam podnosi się i rozgląda w okół. Uważnie gapi się na cztery ściany po kolei.
- Tu nie ma okien- zeznał zdezorientowany.
Agata w mgnieniu oka wstaje i puka w każdą ścianę.
- Rzeczywiście, tu nie ma okien!- rzuca z ukrywanym strachem.
Wracam wzrokiem, aby zapytać J o jej opinię, lecz zauważam tylko zamykające się drzwi. Adam przewraca do tyłu włosy ciemnoblond, aby pozbyć się ich z twarzy.
- Musimy zobaczyć czy w innych pomieszczeniach jest to samo- mówi tonem rozkazującym.
- Więc nie czekajmy- mówi Agata, wychodząc.
Jego niebieskie oczy śledzą mnie, aż do drzwi i, gdy mam już wychodzić, odzywa się.
- Kuba, wiesz, że nie przeżyjesz tutaj długo.
- Co?- opuszczam salon.
Nie chcę się z nim konfrontować, a szczególnie, gdy mówi mi takie rzeczy. Komu mam ufać, a komu nie? Czy to potwierdza moją hipotezę, która przedstawiłem zanim wszedłem do salonu? Lepiej, abym nie zapomniał co powiedział do mnie Adam. Mógłbym nawet ostrzec innych.

Za drzwiami spotykam pozostałych uczestników, natomiast nie pytam ich czy są tu okna, ponieważ jedna z osób gorliwie próbuje przedostać się na zewnątrz, burząc narzędziami ścianę. Znajdujemy się w kuchni lub innym zakątku gastronomicznym, a chłopak, który z wyglądu przypomina Adama, łupie ścianę nożami, patelniami i tłuczkami.
- WYPUŚĆCIE MNIE!- wrzeszczy jak opętany.
- Uspokójcie go, bo skończy tragicznie- przewraca oczami muskularny.
- Filip, proszę, przestań!- prosi Nadia.
Wygląda jakby miała upaść na kolana, lecz nawet wtedy Filip nie przestałby.
- Dość tego!- zza moich pleców wyjawia się J.
Dziewczyna heroicznie staje w obronie kolegi, którego poznałem jako Filip. Krzyczy mu, że zginie jak nie przestanie, a ten napada ją salwą wyzwisk i błaga, by go wypuścili. W tej chwili podnosi tłuczek i bije w ścianę mocniej. Jedenaście idzie w jego stronę i wystawia rękę, by zabrać broń. Nie wiedziałem tylko jednego, że przez jej wyczyn, teraz czeka mnie wzbudzający wymioty widok. Filip nie postrzegając J zwinnie zamachuje się młotkiem i wtedy słychać tylko trzask, pękanie kości. J wydaje okrzyk i łapie się za czoło, z którego sączy się jak z wodospadu krew. J WYBUCHA PANIKĄ. WĘDRUJE CHWIEJNYM KROKIEM PO KUCHNI.
- Julka...- wydobywa z siebie szeptem.
Julka zbliża się do niej, ale wszyscy są w takim szoku, że nie możemy jej pomóc! NIE WIEM CO ROBIĆ! NIE WIEM CO ROBIĆ JA I WSZYSCY WOKÓŁ! Jedenaście wreszcie przewraca się do tyłu wprost na kant blatu i otwiera kolejną ranę z tyłu głowy. Filip upuszcza młotek, a jego dźwięk odbija się po uszach kilkukrotnie.
- Ja...- traci zmysły.
Upada na pomalowaną w krew podłogę i spuszcza łzy. Trzęsie się ze strachu, a szczęka lata mu szybciej od światła. Muskularny milczy z morderczym wzrokiem, ale wtedy coś się dzieje. Odpala się telewizor i słyszymy.
- Ciało zostało odkryte. Obecna liczba uczestników- pauzuje.- Trzynaście. Powodzenia w dalszej grze.
- JULIA!- do przodu rusza się nieznana mi dziewczyna, lecz dzięki innym głosom dowiaduje się, że to Zosia.
- Jakie ciało, ona nie może nie żyć!
- Przepraszam...
Mierzy go spojrzeniem. Próbuje ocucić Jedenaście, ale niestety na naszych oczach zabił ją Filip, jesteśmy tu z zabójcą...


Bytomska gra śmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz